Spór o naprawę wodociągu. Podwórko pod wodą

Pan Marcin z Miłobądza zgodził się, by przez jego działkę przechodził wodociąg i szybko tego pożałował. Jak twierdzi, urzędnicy obiecali mu sami odbudować trawnik, ale po wszystkim zmienili zdanie i jedynie wypłacili 1000 zł. Teraz problem powrócił, bo z rury zaczęła sączyć się woda. Podwórko zamieniło się w sadzawkę, ale pan Marcin na naprawę się nie zgadza przed wypłatą odszkodowania za zniszczenia, które dopiero nastąpią.

Marcin Konopko mieszka w Miłobądzu koło Tczewa ze swoją rodziną. Wodociąg na jego działce wykonano kilka lat temu.

- Uzgodnili ze mną, że po wszystkim będzie trawnik z rolki, że przywrócą wszystko do stanu pierwotnego. Miało być wszystko ładnie jak w bajce. Ale po wykonaniu całej inwestycji przyjechał zastępca wójta. Powiedział, że 1000 zł możemy dostać, że to są wszystkie pieniądze. Czyli te całe uzgodnienia, co mieliśmy na piśmie, było fikcją – twierdzi Marcin Konopko.

- To była nitka, żeby połączyć jeden wodociąg z drugim. Syn zgodził się dla dobra mieszkańców. To było robione jakby bez żadnej głowy, za takie zniszczenia powinien zapłacić ten, kto to zrobił – uważa Henryk Konopko, ojciec pana Marcina.

- Przekopali mi ogród, jakieś 80 metrów. Raz, że się teren zapadł, to jeszcze zainstalowali na mojej posesji hydrant, który też się zapadł, jakieś pół metra. Musiałem bardzo dużo ziemi nawozić, chociaż cały czas widać, że jest tam dół. Założyłem trawnik, zakupiłem 100 sztuk tui, wszystko było ładnie nawożone, podlewane - dodaje Marcin Konopko.

Kilka tygodni temu pan Marcin zauważył, że z ziemi sączy się woda. Twierdzi, że natychmiast zgłosił awarię zarządcy wodociągu.

- Trawnik jest pod wodą, można ryż uprawiać. Woda w trawniku przepływa do sąsiadki, cały czas się przelewa, sąsiadka pewnie też ich zaskarży – tłumaczy Henryk Konopko, ojciec pana Marcina.

- Bardzo duży wyciek nastąpił przed końcem sierpnia, zakupiłem pompę, żeby ratować moje drzewa. Zadzwoniłem w tym czasie do Energoagvy, żeby usunęli awarię. Potem usłyszałem, że nie są właścicielami sieci, tylko eksploatują sieć, kazali mi zadzwonić do gminy – dodaje pan Marcin.

Pan Marcin postawił warunek. Chce, żeby gmina zapłaciła mu za szkodę, która zostanie wyrządzona w trakcie naprawy awarii.

- Zażądałem kwoty 10 tys. Jeśli nie zostanie to usunięte w szybkim tempie, to kwota wzrośnie. Do dnia dzisiejszego nie otrzymałem odpowiedzi. Nie zgodzę się, żeby naprawili to przed wypłatą odszkodowania, bo mam pamiątkę, jak zaczęli ze mną rozmawiać przy budowie, czyli 5 lat wstecz – wyjaśnia pan Marcin.

- Pan Konopko ma z nami podpisaną umowę, że powinien nas do awarii dopuścić. My jako Energoagva nie dołożymy żadnych pieniędzy, bo skąd, kiedy rozlicza nas urząd gminy. W tej chwili liczymy straty wody, które uciekają przez jego upór i jego widzimisię – odpowiada Karol Kuliniec, współwłaściciel zarządcy wodociągu – firmy Energoagva.

- My z tą kwotą nie chcemy się zgodzić, i nie możemy, ponieważ awaria, którą powinniśmy już dawno usunąć, nie spowoduje takich strat, o których mówi pan Marcin. Za awarię i wodę zapłacimy my wszyscy, natomiast chcę jednoznacznie zaznaczyć, że nie czujemy się winni, że nie możemy tej awarii usunąć – dodaje Piotr Odya, kierownik referatu inwestycyjno-technicznego Urzędu Gminy w Tczewie.

Woda zalała już całą działkę. Straty są coraz większe i choć naprawa awarii zajęłaby kilka godzin, to porozumienia między gminą a panem Marcinem wciąż nie ma.

- Spróbujemy jeszcze raz spotkać się z panem Marcinem. Jeśli nie dojdziemy do konsensusu, to wejdziemy na ścieżkę administracyjną, na pewno nie zapłacimy 10 000 zł odszkodowania – zapowiada Piotr Odya, kierownik referatu inwestycyjno-technicznego Urzędu Gminy w Tczewie.*

* skrót materiału

Reporter: Angelika Trela

atrela@polsat.com.pl