Stracił zasiłki na córkę. "Marysia jest Polką, pieniądze jej się należą"

Ukrainiec Siergiej Rudenko walczy z urzędnikami o godne życie dla siebie i córki – obywatelki Polski. Marysia urodziła się jako wcześniak, karmiona jest pozajelitowo. Gdy po 5 miesiącach wyszła ze szpitala, jej mama zmarła. Pan Siergiej został z córką sam. Musiał zrezygnować z pracy, żył z zasiłków i świadczeń. Niedawno je jednak stracił, bo skończyła się jego karta pobytu czasowego, a wyrobienie nowej ciągnie się w nieskończoność.

Siergiej Rudenko przyjechał do Polski w 2011 roku do pracy. Po dwóch latach zakochał się w Polce. W 2014 roku urodziła się ich córka Marysia.

- Urodziła się przedwcześnie, w 28. tygodniu ciąży. Ważyła 700 gramów. Niestety, pękło jedno jelito, była druga operacja, gdzie już była stomia i wycieli jej 30 cm jelit. Trzeba było ją karmić pozajelitowo – opowiada o córce pan Siergiej.

Po pięciu miesiącach Marysia wyszła ze szpitala. Ale radość rodziców nie trwała długo.

- Po trzech tygodniach pobytu córki w domu, moja żona zmarła w nocy we śnie. Zostałem sam z Marysią. Napisane było, że przez niewydolność – opowiada pan Siergiej. 

Mężczyzna wziął urlop tacierzyński, a potem musiał zrezygnować z pracy, bo cewnikowana Marysia wymagała stałej opieki. Mężczyzna przez 3 lata utrzymywał się ze świadczenia pielęgnacyjnego, zasiłku rodzinnego i 500+. Problem pojawił się w tym roku, bo mężczyźnie kończyła się karta pobytu czasowego.

- Kończyła się w maju, dlatego dwa miesiące wcześniej złożyłem wniosek o wydanie mi kolejnej. Przy złożeniu wniosku dostałem stempel w paszporcie, że wniosek jest złożony – tłumaczy pan Siergiej, a Ewa Filipowicz, rzecznik Wojewody Mazowieckiego, dodaje, że wspomniany stempel „to istotna rzecz”.

- Oznacza, że cudzoziemiec złożył wniosek w terminie o kolejną kartę pobytu i może przebywać w Polsce legalnie, nawet jeśli nie ma kolejnego zezwolenia na pobyt – wyjaśnia.

Mężczyzna do dzisiaj nie otrzymał karty pobytu. Dlatego Urząd Dzielnicy Ursynów w Warszawie nagle wstrzymał mu wypłatę świadczeń na Marysię.

- Bardzo byłem zdziwiony podejściem urzędników do niepełnosprawnego dziecka, obywatela Polski, któremu państwo nie chce wypłacić pieniędzy. Marysia jest tylko Polką, te pieniądze się jej należą – komentuje pan Siergiej.

- Proszę się nie dziwić, że urzędnik w tej sytuacji ma związane ręce, to świadczenie nie ma charakteru uznaniowego i największe współczucie dla tego pana , dla rodziny dziecka nie może spowodować łamania prawa – tłumaczy Barbara Mąkosa-Stępkowska, rzecznik Urzędu Dzielnicy Ursynów w Warszawie.

Rozporządzenie Ministra Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej z 2017 roku mówi, że wypłata świadczeń dla cudzoziemców następuje na podstawie karty pobytu lub innego dokumentu potwierdzającego legalny pobyt w Polsce. Zdaniem pana Siergieja powinna wystarczyć pieczątka, którą dostał w wydziale spraw cudzoziemców.

- Stempel w paszporcie świadczy, że ktoś złożył wniosek. Złożenie wniosku nie warunkuje przyznania świadczenia – przekonuje Barbara Mąkosa-Stępkowska, rzecznik Urzędu Dzielnicy Ursynów w Warszawie.

Kilka dni temu ojciec Marysi dostał wezwanie do złożenia w urzędzie karty pobytu do wniosku o świadczenie 500+. To ostatnie świadczenie, jakie do tej pory otrzymywał w urzędzie dzielnicy Ursynów. Niestety, okazało się, że i na nie nie może liczyć.

Pan Siergiej prosił urzędników z wydziału do spraw cudzoziemców o przyspieszenie wydania karty. Bezskutecznie. Czeka już siedem miesięcy.

- Na czas oczekiwania wpływa coraz więcej wniosków od cudzoziemców, głównie obywateli Ukrainy. Co miesiąc notujemy wzrost ilości wniosków – mówi Ewa Filipowicz, rzecznik Wojewody Mazowieckiego.

- Dziecko cały czas potrzebuje rehabilitacji, ono jest specjalnie żywione, a odżywki dużo kosztują. Mamy już zaległość za dwa miesiące za mieszkanie, bo pieniądze idą na dziecko – przyznaje pan Siergiej.*

* skrót materiału

Reporter: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl