Walka o spadek. Banki odmawiają wypłaty pieniędzy spadkobiercom

- Procedury są nieludzkie, pieniądze ze spadku są tylko na papierze. Są zatwierdzone przez sąd, a bank nie chce ich wypłacić - mówi pan Edward, jeden z 23 spadkobierców po mężczyźnie, który zostawił spadek wart półtora miliona złotych. Choć każdy z obdarowanych wie, ile ma dostać, a nawet zdążył zapłacić od spadku podatek, to pieniędzy z banków pobrać nie można.

Panią Krystynę, pana Edwarda, pana Bogusława oraz panią Wiesławę łączą więzy rodzinne. Są kuzynami i mieszkają w Warszawie. Od pięciu lat łączy ich coś więcej: walka o spadek. 

- U nas coś załatwić w sprawach urzędowych, to są trudności jak przejście na Giewont i to boso – komentuje pan Edward.

Pięć lat temu zmarł 77-letni pan Eugeniusz.  Mężczyzna pozostawił rodzinie spadek wart ponad 1,5 miliona złotych. Nieruchomości zapisał w testamencie wybranym członkom rodziny.  Pieniądze - prawie milion złotych - sądownie zostały podzielone procentowo na całą rodzinę.     

- On nie miał najbliższej rodziny: ani  brata, ani siostry, do śmierci był kawalerem - opowiada pan Edward.  

Dwa lata temu zapadło postanowienie sądowe  o podziale pieniędzy z kont z dwóch banków na 23 spadkobierców. Wszyscy musieli  zapłacić podatek w ciągu 14 dni.  Rodzina wierzyła, że odbiór pieniędzy z banków to tylko formalność, ale pieniędzy nie ma do dziś. 

- Wszystko szło jak po maśle, spadkobiercy byli na dany dzień, na daną godzinę umówieni. Rodzina mieszka w Bartoszycach, w Giżycku, Olsztynie i na Mazowszu – mówi pan Edward, który przed odebraniem pieniędzy musiał zapłacić za żonę 1200 zł podatku. - Ona ma niski udział, a są tacy, co mają wysoki procent, dużo większy podatek – dodaje.

- Ja zapłaciłam 300 zł podatku. To bardzo dziwne, bo pieniędzy jeszcze nie mam – dodaje pani Wiesława.     

Spadkobiercy stawili się w banku, by odebrać spadek. Pieniędzy jednak nie wypłacono. Bank zażądał obecności wszystkich 23 spadkobierców jednocześnie. Niestety, dwóch z nich zabrakło.

- Nieraz do nich dzwoniłem, by powiedzieli, o co chodzi, to nawet nie odbierają telefonu – mówi pan Bogusław.

- Nie byli też na żadnej rozprawie. Na mój chłopski rozum, to idę do banku, biorę swoją część, podatek mam zapłacony i nie powinno mnie interesować, co reszta ze swoimi pieniędzmi zrobi – komentuje pani Krystyna.

- Wszyscy spadkobiercy się rozjechali, a te dwie osoby nie zgłaszają się do dzisiaj. Ludzie się starzeją, nie wiem, czy dożyję jutra, a pieniądze zostaną. To jest tylko korzyść dla banków – ocenia pan Edward.

Pieniądze leżą na koncie m.in. Kasy Stefczyka. W przesłanym nam oświadczeniu bank informuje, że „faktycznie, zgodnie z przepisami polskiego prawa, może wypłacić środki tylko do rąk wszystkich spadkobierców łącznie. Dokładnie w ten sam sposób działają także inne banki, Kasa nie stanowi zatem rynkowego wyjątku , jest to sytuacja ściśle określona przepisami polskiego prawa.”

- Ja tego nie mogę zrozumieć nadal, że te kwoty nie zostały wypłacone, ale do urzędu  skarbowego przekazano, jakie to kwoty przypadają na danego spadkobiercę - dziwi się pan Edward.

- Decydujące jest w tym wypadku prawomocne postanowienie o stwierdzeniu nabycia spadku. Nie jest istotne, czy zrealizowaliśmy swoje prawo do spadku, ale istotne jest to, czy nabyliśmy to prawo – tłumaczy mecenas Beata Sieńko-Kowalska.

Mężczyźni, którzy nie stawili się w banku, spadku nie odbierają. Nie chcą również wystawić pełnomocnictwa do odbioru swoich pieniędzy. Reszta rodziny pozostaje więc bezradna. 

Dziś spadkobiercy muszą założyć kolejną sprawę sądową. Tym razem sąd musi wskazać konkretną kwotę przypadającą na osobę. Dzięki temu każdy będzie mógł odebrać pieniądze indywidualnie.  

- Mamy 23 spadkobierców, którzy są w podeszłym wieku. W mojej ocenie należałoby w tej sytuacji poszukiwać rozwiązania indywidualnego, czyli zaproponować niestandardowe rozwiązanie, jeśli sytuacja tego w wymaga, a tu tak jest. Czas odgrywa tu istotną role, bo na skutek zdarzeń losowych znów poszerzy się krąg spadkobierców – informuje mecenas Beata Sieńko-Kowalska.*

* skrót materiału

Reporter: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz

interwencja@polsat.com.pl