Wyłudził z Hongkongu części do telefonów. Handluje nimi w Polsce

22-letni przedsiębiorca z Pomorza oszukał firmę z Hongkongu na ponad 30 tys. dolarów. Zło-żył ogromne zamówienie na ponad 100 kg elektronicznych części do telefonów, wysłał fałszywe potwierdzenie przelewu, odebrał towar i zniknął. Świat jest jednak znacznie mniejszy niż mu się wydawało.

Styczeń 2018 roku. Firma handlująca częściami do telefonów z Hongkongu prowadzi interesy z 22-letnim przedsiębiorcą z Pomorza. Ten importuje duże ilości elementów elektronicznych, za kilka-dziesiąt tysięcy dolarów.

- Problemy zaczęły się w styczniu, kiedy dopinaliśmy ostatnie zrealizowane dla niego zamówienie, na kwotę 54 tys. dolarów. Towaru było bardzo dużo, bo to było w sumie ponad 100 kilogramów części elektronicznych, które pojedynczo ważą po kilkadziesiąt gramów, więc to były tysiące elementów - opowiada Jakub Żukowski, przedstawiciel firmy z Hongkongu.

Z konta firmy Kamila K. została wysłana zaliczka w kwocie 10 tys. dolarów. Gdy towar został spa-kowany, przedsiębiorca wysłał potwierdzenie przelewu na resztę kwoty i poprosił o szybszą wysyłkę. Towar każdorazowo trafiał do Hamburga, tam był clony i ruszał w dalszą drogę. Udało nam się skontaktować z agencją celną, która potwierdziła, że i tym razem przekazała towar Kamilowi K.

- To, że potwierdzenie przelewu było sfałszowane, zorientowaliśmy się po kilku dniach od jego otrzymania, ponieważ środki nie wpłynęły na nasze konto. Zwróciliśmy się więc w kolejnym kroku do banku naszego klienta. Otrzymaliśmy informację, że nie jest to potwierdzenie wygenerowane z ich systemu, że zostało ono sfałszowane – informuje Jakub Żukowski, przedstawiciel firmy z Hongkongu.

Drugi z przedstawicieli firmy Krzysztof  Waryszewski twierdzi, że udało mu się potwierdzić, że odbywa się handel wysłanymi częściami.

- Z paru fikcyjnych kont zrealizowałem zamówienia i okazało się, że faktycznie na częściach, które dostaliśmy, są pieczątki tamtego oszukanego dostawcy. A na częściach są nasze naklejki – tłumaczy.

Przedstawiciele firmy w Polsce postanowili spotkać się z Kamilem K. w jednym z warszawskich hoteli. Pretekstem do spotkania było kupno firmy, którą oferuje młody przedsiębiorca. Tej samej, która nie opłaciła zamówienia dostawcy z Hongkongu.

- Firmę zaczynałem budować mając 16 lat, 17 lat. Osiągnęła w tamtym roku przychód 1,2 mln zł brutto.
- Czy firma jest w tej chwili w jakiś sposób zadłużona?
- Nie, nie mam żadnych długów.
- Mamy tutaj pełnomocnictwo od firmy, z którą się pan nie rozliczył do końca.
- Mhm.
- To trochę dziwne. To znaczy sprawa jest w toku…
- Ja nie oszukałem żadnego Chińczyka, nie wysłałem mu żadnego fałszywego potwierdzenia.

- Prowadzone jest postępowanie. Jesteśmy po przeszukaniach w miejscu zajmowanym przez tę osobę. Zabezpieczono laptopy, zabezpieczono telefony, to wszystko jest przedmiotem w tej chwili badań przez biegłych. W związku z działalnością tego mężczyzny były prowadzone postępowania. Dwa zostały zakończone skierowaniem sprawy do sądu, jedno - skierowaniem aktu oskarżenia. Plus dodatkowo czwarty czyn, który został tutaj zarzucony temu mężczyźnie, dotyczył prowadzenia pojazdu, pomimo cofniętego zezwolenia na prowadzenie pojazdu kategorii B – informuje Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Kamil K. nie może prowadzić pojazdów od marca 2018 roku, ale ze spotkania z bohaterami naszego reportażu odjechał wypożyczonym samochodem. Dodatkowo potrącił pana Jakuba i odjechał.

Umówiliśmy się z Kamilem K. na spotkanie w sprawie zakupu telefonów, ale ten nie pojawił się.*

* skrót materiału

Reporter: Jakub Hnat

jhnat@polsat.com.pl