Głośne „nie” dla strzelnicy w Spiczynie

Mieszkańcy Spiczyna, niewielkiej miejscowości w województwie lubelskim, cenią sobie spokój i piękny krajobraz. Niedawno komfort lokalnej oazy został zakłócony przez... strzały. Mieszkańcy skarżą się na potworny hałas i niebezpieczeństwo, jakie niesie ze sobą sąsiedztwo strzelnicy.

- Przy takim treningu strzeleckim jest około 30 strzelców i każdy musi oddać po 50 strzałów. To jest minimum półtora tysiąca pocisków – wylicza Paweł Wielgos, który mieszka w pobliżu strzelnicy.

Dwa lata temu mieszkańcy przypadkowo dowiedzieli się, że niespełna 250 metrów od ich domów powstanie strzelnica. 

- Sąsiedzi, bez naszej akceptacji, bez pytania, zorganizowali sobie strzelnicę na ostrą amunicję. Ja mam ogród dosłownie sto metrów stąd. A wiadomo, w którą stronę on wystrzeli? – mówi Elżbieta Wach.

- Dzieci z przedszkola, ze szkoły przychodzą tu, bo tu blisko jest lasek, blisko jest Bystrzyca – dodaje Antonii Wach.

Zdaniem mieszkańców Spiczyna cała miejscowość jest przeciwna powstaniu strzelnicy w takiej formie, jaką proponuje inwestor. Wszyscy czują się też oszukani przez jej właściciela. Mieszkańcy twierdzą, że miało być to miejsce do strzelania dla łuczników oraz tor do gry w paintball.

- Sąsiedzi czujnie pytali, co to miało być. Padły zapewnienia, że paintball, strzelanie z łuku, czy jakieś inne zabawy dla dzieci. Każdy z nas ma dzieci czy wnuki, więc zgadzaliśmy się na to. Nagle okazuje się, że plany ewoluowały i on zamierza zrobić tutaj strzelnicę na amunicję ostrą – relacjonuje Iwona Bawolska.

- My od samego początku organizowaliśmy strzelnicę. Wcześniej nie mieli obaw, teraz już mają. Skoro składali petycje ze sprzeciwem, to oczywiście byli poinformowani – odpowiada Piotr Wiaderny, właściciel strzelnicy.

- Inwestor, jak występuje do gminy, to tylko o zatwierdzenie regulaminu. Nie musi określać, z czego będzie strzelał – wyjaśnia Bernadeta Przybylska-Bartnik, zastępca wójta Gminy Spiczyn.

- Jest naprawdę głośno, cały dzień tylko: puk, puk i serie. To jest nie do wytrzymania. My też potrzebujemy odpoczynku – tłumaczy mieszkający w okolicy Andrzej Stasicki.

Inaczej sytuację przedstawia właściciel strzelnicy.

- Do tej pory nie zostały przedstawione badania dotyczące hałasu. Ani ja nie mogę powiedzieć, że normy nie są przekroczone na sto procent, ani mieszkańcy nie są w stanie powiedzieć, że są przekraczane na sto procent. Do pierwszych zabudowań od środka strzelnicy jest około 300 metrów. W zasadzie nie istnieją normy w Polsce, które mówiłyby w jakim oddaleniu musi znajdować się strzelnica od zabudowy mieszkalnej – mówi Piotr Wiaderny, właściciel strzelnicy.

Budowę strzelnicy, a później jej uciążliwe funkcjonowanie próbowali zablokować również urzędnicy. Sprawa trawiła do samorządowego kolegium odwoławczego, które stanęło po stronie urzędników i mieszkańców. Uznano, że strzelnica nie powinna funkcjonować. Inwestor odwołał się jednak od tej decyzji do sądu administracyjnego w Lublinie. a ten stwierdził, że strzelnica może istnieć. Sąd wziął pod uwagę jedynie przepisy prawa, a nie faktyczną uciążliwość związaną z działalnością takiego obiektu.

- Sąd wskazywał, że należy ograniczyć się do samej treści regulaminu strzelnicy. Do tego, czy jest on zgodny z treścią regulaminu wzorcowego, a także czy inne jego zapisy przewidują spełnienie przepisów, czyli zapewnienia bezpieczeństwa. Innych rzeczy sąd nie brał pod uwagę – wyjaśnia Grzegorz Wałejko, rzecznik Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Lublinie.

- Naszym zadaniem było doprowadzić do sytuacji, w której zostanie zatwierdzony regulamin strzelnicy, co udało się. Jest to wyrok, który ma olbrzymie znaczenie dla środowiska strzeleckiego – ocenia Piotr Wiaderny, właściciel strzelnicy.

Mieszkańcy Spiczyna nie składają broni. Nie chcą żyć w sąsiedztwie strzelnicy. Podkreślają, że nie interesuje ich żaden kompromis. W najbliższym czasie zamierzają skierować sprawę do sądu z powództwem cywilnym przeciwko właścicielowi strzelnicy.*

* skrót materiału

Reporter: Paweł Gregorowicz

pgregorowicz@polast.com.pl