Dzwonił, że źle się dzieje i wraca do domu. Ciało znaleziono w rzece

27-letni Paweł Chyb wyjechał z rodzinnej miejscowości na pięć dni do pracy na budowie. Towarzyszyło mu trzech mężczyzn. Pan Paweł zadzwonił w piątek późnym wieczorem do swojej partnerki, że dzieje mu się źle i wracać będzie sam do domu. Jego ciało odnaleziono 17 dni później w pobliskiej rzece, której woda sięgała do kolan.

Paweł Chyb mieszkał w Mniowie – niewielkiej wsi koło Kielc. Pracował dorywczo. Nie miał wrogów. Tak przynajmniej twierdzą ci, którzy najlepiej go znali.

Pod koniec września otrzymał propozycję pracy na budowie. W tym celu wyjechał do Modlicy – małej miejscowości w pobliżu Łodzi. Towarzyszyło mu trzech mężczyzn. Razem zamieszkali w wynajętej kwaterze. Zlecenie miało trwać pięć dni. W piątek wieczorem pan Paweł miał wrócić do domu. Wieczorem zadzwonił do swojej partnerki.

- Powiedział jej, że dziwne rzeczy tam się dzieją, że nawet nie wie, co tam się wyprawia, że on pakuje się i wychodzi – opowiada Barbara Mirosławska, ciotka nieżyjącego pana Pawła.

- Był tam jakiś krzyk, jakieś rumory, coś słyszała. Podobno kolega widział z okna, że on wychodzi o 2 w nocy i idzie w stronę Tuszyna – dodaje Agnieszka Chyb, siostra pana Pawła.

- Nie wiem, co mu na psychikę wtedy siadło. Nie dochodźcie do mnie, bo p*** na psychikę i ja. Dobranoc – mówi kolega z pracy pana Pawła.

Jest 21 września tego roku. Około drugiej w nocy pan Paweł wychodzi z wynajętego mieszkania. Jest sam. Nie zna okolicy. W Modlicy jest pierwszy raz w życiu. Mimo to, postanawia piechotą wracać do domu.

- Z ustaleń policji nie wynika, żeby miało dojść do jakiegokolwiek nieporozumienia między panem Pawłem a pozostałymi pracownikami – informuje Grzegorz Stasiak z Komendy Policji w Koluszkach.

- Wiem, że o 1.55 dzwonił, że wraca i ona słyszała, że idzie jakby przez las, bo było słychać jakieś gałęzie. Mówił, że kieruje się w stronę światła. Sądzimy, że do autostrady. Coś się tam musiało stać i oni wiedzą, dlaczego on wyszedł – mówią Agnieszka Chyb i Anna Kołodziejczyk.

- Już trzy razy byłem przesłuchiwany na posterunku. No i nadal nie wiem, dlaczego on wyszedł – twierdzi były pracodawca nieżyjącego Pawła.
Reporter: A po co on wyszedł w środku nocy?
- To samo pytanie mogę zadać panu.
- Coś się wydarzyło wcześniej?
- Nic.
- Jakaś bójka, kłótnia?
- Nic. Chce mnie pan podpiąć pod wykrywacz kłamstw? Proszę bardzo. Ja się podpinam. Jemu coś się tam śniło, nie? No i zaczął opowiadać, że mu okna zamurowaliśmy, że my mu tam dziewczynę, żonę gwałcimy, czy ktoś mu gwałci…
- Czyli, odbiło mu tego wieczoru…
- To pan powiedział. Nie ja.

Następnego dnia rano pan Paweł jest jeszcze widziany przez jedną z mieszkanek Modlicy. Kręci się bez celu w pobliżu jej posesji. Zachowuje się dziwnie. Potem przez kilka godzin błąka się po pobliskich polach. Następnie znika w lesie. Tam ginie po nim wszelki ślad.

- Biegał po polach takim dziwnym nawet krokiem. Wysoko nogi unosił, taki był nadpobudliwy – relacjonuje
mieszkanka Modlicy.
Reporter: Wyglądał jakby był pod wpływem narkotyków?
- No, nikt nie chce generalnie tak nikogo oceniać, ale no… nienaturalnie.

- Ktoś był widziany, ale czy to było on? Nie udało się tego potwierdzić – informuje Witold Błaszczyk z Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim.

- Jeszcze tak słyszałam, że on siedział za narkotyki i kolegę w to zamieszał. I ten kolega bardzo chciał go odnaleźć – mówi żona pracodawcy pana Pawła.

- To było 10 lat temu, miał problemy, ale wyszedł z tego – zapewnia siostra pana Pawła Agnieszka Chyb.
Około 500 metrów od miejsca zaginięcia znaleziono bluzę pana Pawła. W lesie jedna z osób natrafiła na jego portfel.

- A buty były znalezione wcześniej, ułożone były w parze. Para butów leżała równiuteńko – opowiada Barbara Mirosławska, ciotka pana Pawła.

Ciało pana Pawła odnalezione zostaje po 17 dniach. Leży w pobliskiej rzece, 400 metrów od miejsca, w którym zaginął. Mężczyzna jest nagi. Przy zwłokach nie ma jego bagaży ani telefonu. Na miejscu pojawia się prokurator. Rozpoczyna się śledztwo.

- Na karcie zgonu mam napisane, że to było utonięcie.  Jeszcze nie mamy jednak wyników sekcji zwłok, to wstępne ustalenia – tłumaczy Agnieszka Chyb, siostra pana Pawła.

Kilka dni temu strażacy z Modlicy i Łodzi zorganizowali kolejne poszukiwania. Chcieli odnaleźć torbę i plecak, które miał ze sobą pan Paweł. Przeczesali obszar w promieniu kilkuset metrów od miejsca odnalezienia zwłok. Na naszych oczach odkryli koszulkę, którą w dniu śmierci miał na sobie pan Paweł.

- Koszulka jest świeża, nie jest zasypana liśćmi – mówi jeden ze strażaków.

- Głowę daję, że tego tu nie było. Brzegi były sprawdzane i tej koszulki nie było. Nie ma takiej opcji, żeby ona tutaj wcześniej leżała. Bardzo podejrzane. Koszulka została tu podrzucona, niemożliwe, żeby ona tu była wcześniej. My 1000 razy tędy chodziliśmy – ocenia Dominik Wróbel z OSP Łódź-Retkinia.

Za kilka tygodni śledczy mają otrzymać oficjalne wyniki sekcji zwłok pana Pawła. Nie wiadomo jednak, czy pozwolą one zbliżyć się do prawdy o jego śmierci. Bliscy mężczyzny zamierzają jednak walczyć do końca. Nawet, jeżeli batalia okaże się długa i bardzo bolesna.*

* skrót materiału

Reporter: Rafał Zalewski

rzalewski@polsat.com.pl