Szkolny bus nie przyjedzie. Mają chodzić kilometr pod górę
Dzieci Anny Górki z gminy Limanowa od początku października nie były szkole. By się do niej dostać, musiałyby codziennie pokonywać z plecakami kilometr pod górę, krętą, niebezpieczną drogą w miejsce, skąd zabierze je szkolny bus. Kierowca mógłby zjechać pod sam dom pani Anny, bo i tak przyjeżdża specjalnie po jej dzieci, ale na takie rozwiązanie nie zgadza się wójt.
Pani Anna z mężem mieszka w Starej Wsi koło Limanowej. Kobieta, która jest osobą niepełnosprawną, wychowuje dzieci w wieku 7, 9, 13 lat. Najmłodsze ma 8 miesięcy. Do końca września dzieci do szkoły odwoził ojciec. Od października jest to niemożliwe, bo zmieniły się godziny jego pracy. Obowiązek dowozu dzieci przejęła gmina.
- Jeżeli jest ten dowóz tylko dla moich dzieci, to kto podjął decyzje, żeby pan z busa nie mógł zjechać pod dom i zabrać je bezpiecznie z drogi gminnej – zastanawia się Anna Górka.
- Od ponad miesiąca nie chodzą do szkoły. Muszę być w pracy na godz. 6 rano – dodaje Stanisław Górka.
Decyzją wójta gimbus zamiast pod domem rodziny, zatrzymuje się codziennie o godzinie 6.50, prawie kilometr od niego. Dzieci, aby pojechać do szkoły, musiałyby iść prawie kilometr pod górę krętą drogą. Na dodatek kierowca gimbusa parkując w wyznaczonym przez wójta miejscu łamie przepisy, bo robi to na skrzyżowaniu.
- Opiekując się 8-miesiecznym dzieckiem nie jestem w stanie całej trójki odprowadzić około kilometra pod górę. Jest jezdnia, nie ma pobocza, dzieci boją się chodzić. Musiałabym obudzić to 8-miesięczne dziecko i iść z nim w deszczu czy śnieżycy – zauważa pani Anna.
- Droga po części jest wyżwirowana, po części asfaltowa. Ostatnio była taka sytuacja, że wilki zagryzły owce u sąsiada, około 100 metrów od drogi. Wałesają się tam lisy, sarny, psy - mówi Stanisław Górka.
Pani Anna twierdzi, że wójt się na niej mści. Kobieta w zeszłym roku wytoczyła gminie proces o odszkodowanie za zniszczoną drogę. Kilka miesięcy temu zapadło przed limanowskim sądem rozstrzygnięcie tego sporu.
- Gmina musiała zapłacić odszkodowanie w kwocie 2150 zł wraz z odsetkami – informuje Dominik Skoczeń z Sądu Okręgowego w Nowym Sączu.
- Zrobiłam drogę swoją, która łączy się z drogą gminną i woda z drogi gminnej spływała powodując jej zniszczenie – mówi Anna Górka.
Razem z panią Anną idziemy do urzędu na spotkanie z wójtem gminy. Kobieta chciała się dowiedzieć, dlaczego gimbus nie może zjechać asfaltową drogą w okolice jej domu.
Reporter: Chodzi o bus, dlaczego on nie może podjechać pod dom Anny Górki?
Wójt Władysław Pazdan: Jak pan pyta, czemu nie do progu, to zaraz przyjdzie inny Kowalski i powie: skoro pani Górce wozisz pan od progu, to mnie też woź od progu.
Anna Górka: Pan przegrał proces.
Wójt: Ja się cieszę, że przegrałem, bo gdyby pani przegrała, to mi byłoby żal.
Anna Górka: Panie wójcie, powiem panu tak...
Wójt: Tą metodą pani nie wymusi na mnie, nie wystraszy mnie. To jest mobbing. Ja dziękuje państwu. Wszystkiego dobrego, ja skończyłem z państwem. Nie będziemy dowozić dzieci Pani Anna: Pan jest złośliwy.
Wójt: A pani jest aniołem.
Decyzje wójta Limanowej krytykuje zarówno Małopolski Kurator Oświaty jak i wójt elekt, który wygrał wybory. Jednak urząd obejmie on dopiero za kilka tygodni. Wszystko wskazuje na to, że do tego czasu dzieci nie będą chodzić do szkoły.
- Bus powinien podjeżdżać najbliżej domu jak to jest możliwe, przepisy tego nie normują, ale dobro dzieci jest najważniejsze. Jak najszybciej należy ten stan zmienić. Przestańmy się wygłupiać i szukać wymówek – apeluje Barbara Nowak, Małopolski Kurator Oświaty.
- Uważam, że 500-600 metrów, czy nawet kilometr nie powinien być problemem. Prosiłem wójta, żeby wydał taką decyzję. Odmówił – dodaje Jan Skrzekut, wójt elekt gminy Limanowa.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki
aborzecki@polsat.com.pl