Mieszkanie jak tykająca bomba. Zagraża ojcu i dziecku

- Mam nadzieję, że coś zmieni się w naszym życiu - mówi o obecnej sytuacji Dariusz Galewicz z Łodzi, który wraz z autystycznym synem mieszka w 16-metrowym lokalu socjalnym – zagrzybionym, bez wentylacji i łazienki. Mężczyzna czeka na przeszczep płuc. Każdy dzień w takich warunkach to dla niego śmiertelne niebezpieczeństwo.

Sytuacja życiowa i zdrowotna 41-letniego pana Dariusza Galewicza z Łodzi spowodowała, że w 2015 roku wprowadził się do małego mieszkania socjalnego wraz z partnerką. Ich syn miał wtedy 3 miesiące. Szczęście rodzinne trwało tylko 2 lata.

- Ja pracowałem, partnerka nie. Zajmowała się dzieckiem. Jestem po przebytej gruźlicy płuc, oczywiście zaleczonej. Ona wykończyła mi strasznie płuca. Jedynym ratunkiem jest przeszczep płuc – opowiada Dariusz Galewicz.

Jak twierdzi, pewnego dnia po powrocie do domu zastał samotne dziecko śpiące w łóżeczku.

- Partnerka nie odbierała telefonu ani nie odpisywała na żadne smsy. Pojawiła się
po miesiącu. Dla dobra dziecka postanowiliśmy jeszcze razem cokolwiek wspólnie zrobić, ale sytuacja się powtórzyła. Odeszła do innego zostawiając nas samych – wspomina pan Dariusz.

Matka dziecka zniknęła. Załamany pan Dariusz złożył pozew do sądu o odebranie kobiecie władzy rodzicielskiej. Sąd w kwietniu tego roku bez wahania przychylił się do tego wniosku. Schorowany mężczyzna został sam z synem, u którego rok temu zdiagnozowano autyzm. Warunki, w jakich mieszkają, zagrażają zdrowiu ojca i jego 3-letniego dziecka.

- To jest jedno pomieszczenie, 16,5 metra. Dziecko nawet nie ma miejsca na zabawę. Maks rozbija się o przedmioty, o meble, o pralkę. Najtrudniejsze jest gotowanie w tym pomieszczeniu z tego względu, że automatycznie się robią mokre ściany – mówi pan Dariusz. 

- Mieszkanie jest zagrzybione, bez kanalizacji i bez wywietrznika, czyli wentylacji w ogóle nie ma, jedynie okno – dodaje sąsiad Jarosław Szmidt.

Dodatkowym utrudnieniem jest toaleta na zewnątrz mieszkania, bez bieżącej wody oraz piec w pomieszczeniu, z którego dym nie wydostaje się przez komin, lecz wpada do środka.

- Nie mamy zastrzeżeń do ojca. Dziecko ma zapewnioną opiekę, jest otoczone troską, jest zadbane. Pozostają kwestie mieszkaniowe, pracownik zauważył, że tej rodzinie naprawdę by się przydało lepsze mieszkanie. Nie chodzi o to, żeby było bogato, nie chodzi o to, żeby było wielkie, tylko chodzi o to, żeby mieli lepsze warunki – informuje Monika Pawlak, rzeczniczka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi.

Pan Dariusz jako ojciec samotnie wychowujący dziecko korzysta z wszystkich przysługujących mu świadczeń. Jego miesięczny dochód to około 2,5 tysiąca złotych. Przekroczył limit na mieszkanie socjalne.

- Moja sytuacja się poprawiła na tyle, że po prostu stać mnie na mieszkanie komunalne, na opłacanie – przyznaje.

Ojciec złożył w urzędzie miasta wniosek o lokal komunalny. Niestety urząd miasta wniosku nie może rozpatrzyć, bo na panu Dariuszu ciążą zaległości finansowe za mieszkanie, w którym mieszkał kilka lat temu.

- Kiedyś zajmowałem się starszą, 86-letnia kobietą, m.in. dawałem jej insulinę. I byłem tam zameldowany 4,5 roku. Mieszkanie komunalne miałem po tej starszej kobiecie, a że nie maiłem wtedy pracy, bo też po
chorobie byłem, nie miałem szansy nawet tego utrzymać – tłumaczy.

- Dopóki przynajmniej nie zobowiąże się, nie podpisze ugody na spłatę tych zaległości na raty, to do tego momentu nie możemy skierować sprawy na komisję – informuje Jolanta Baranowska, rzeczniczka Urzędu Miasta w Łodzi.*

* skrót materiału

Reporter: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl