Niewiedza, czy sposób na drenowanie kieszeni? Ulga meldunkowa tylko w przepisach

Po sprzedaniu mieszkania pani Beata mogła skorzystać z ulgi meldunkowej i nie płacić podatku. By to potwierdzić, stawiła się osobiście w urzędzie. Mimo tego wysiłku, niemal 5 lat później okazało się, że podatek zapłacić musi i to wraz z odsetkami, bo… nie złożyła odręcznego oświadczenia, że chce skorzystać z ulgi! Do zapłaty jest blisko 100 tys. zł. Osób poszkodowanych w ten sam sposób jest ok. 20 tysięcy.

W 2012 roku pani Beata była zmuszona sprzedać 110-metrowe mieszkanie na warszawskich Kabatach, w którym przez wiele lat mieszkała z mężem, synami i rodzicami. Rok wcześniej mąż pani Beaty wyprowadził się, a ona nie mając pracy, nie była w stanie utrzymać tak dużego lokalu.

- Suma rzeczywiście może wyglądać na ogromną, bo to było 900 tysięcy zł. Ale od razu spłaciliśmy 200 tys. zł długu, a resztę podzieliliśmy. Mąż dostał 1/3 sumy, a ja 2/3. Wspomogliśmy jeszcze syna, który był na studiach – opowiada Beata Janke-Cabańska.

Za pieniądze ze sprzedaży pani Beata kupiła mieszkanie pod Warszawą. Notariusz i pośredniczka nieruchomości poinformowali ją, że nie musi płacić podatku, bo należy jej się tak zwana ulga meldunkowa.

- Usłyszałam, że wystarczy, że człowiek jest zameldowany w mieszkaniu przez 12 miesięcy. A myśmy wszyscy byli tam zameldowani przez siedem lat – tłumaczy pani Beata.

Żeby upewnić się, czy wszystko jest w porządku, pani Beata poszła z koleżanką do urzędu skarbowego na Ursynowie. Urzędniczka potwierdziła, że należy jej się ulga.

- Stojąc już przy okienku, zapytałam, czy musi wypełnić jakiś dokument, a pani w okienku przekazała, że nie, wszystko jest w porządku. Ja to zapamiętałam, czułam wewnętrznie, że coś jest nie tak – wspomina Julita Walczewska, koleżanka pani Beaty.

- Przez prawie 5 lat był spokój, nic się nie działo i byłam pewna, że wszystko jest w porządku. Dopiero w zeszłym roku dostałam pismo z urzędu skarbowego, że jest wszczęte postępowanie sprawdzające w sprawie sprzedaży naszego mieszkania – dodaje pani Beata.

61-letnia kobieta dostała decyzję naczelnika urzędu skarbowego – ma zapłacić 71 tys. zł plus odsetki za pięć lat. Dlaczego? Bo kobieta i jej mąż co prawda kupili mieszkanie na warszawskich Kabatach w 2008 roku, byli zameldowani ponad rok, ale nie spełnili kolejnego warunku.

- Przepis obowiązywał w latach 2007-2008. Skorzystać z ulgi mógł ten podatnik, który spełnił dwa warunki: musiał być zameldowany w mieszkaniu przez co najmniej 12 miesięcy przed sprzedażą nieruchomości, a drugi warunek: musiał złożyć w urzędzie skarbowym oświadczenie o spełnieniu warunków do skorzystania z ulgi meldunkowej – informuje Bernard Hrubji z Urzędu Skarbowego Warszawa-Ursynów.

- Urzędnicy nie chcieli przyjmować od niektórych takich oświadczeń. Nawet jeśli ktoś gdzieś się dowiedział o takim oświadczeniu, to urzędnicy nie przyjmowali go w okienku, bo nie wiedzieli, co to jest.
Przekazywali, że się odezwą, jeśli coś będzie potrzebne i odzywali się na sam koniec okresu pięcioletniego – twierdzi Sylwia Wróblewska, z portalu ulgameldunkowa.pl.

Pani Beata odwołała się do Izby Skarbowej, ale bezskutecznie. Kobieta nie rozumie, dlaczego urząd skarbowy wydaje jej decyzję o zapłacie podatku tuż przed upływem okresu przedawnienia.

- Jest taka brzydka nazwa: „hodowanie odsetek”. Byś może urzędowi chodzi o to, chociaż urząd strasznie oburza się, dlaczego uważamy, że chcą zrobić nam krzywdę. Ale jak mam to traktować, skoro urząd mi to po pięciu latach przysyła – pyta pani Beata.

- Na pewno intencją urzędu nie było, żeby naliczać podatnikom dodatkowe odsetki. To są odsetki wynikające z przepisów, a urząd ma pięć lat na skontrolowanie podatnika. Ilość spraw, obciążenie pracą urzędu powodowało, że nie wszystkie te sprawy udało się załatwić w terminach, które by bardziej odpowiadały podatnikowi – tłumaczy Bernard Hrubji z Urzędu Skarbowego Warszawa-Ursynów.

- Ta sytuacja nie jest odosobniona, jest nas już około 20 tysięcy poszkodowanych osób na łączną kwotę około miliarda złotych. Nikt nie informował, że trzeba napisać to oświadczenie, które było tak naprawdę bzdurnym oświadczeniem, bo każdy z nas chciałby skorzystać z ulgi i nikt nie ma raczej ochoty zapłacić podatku 100 tys. zł, bo ma takie widzimisię – dodaje Sylwia Wróblewska z portalu ulgameldunkowa.pl.

Pani Beata jest załamana. Mówi, że nie ma pieniędzy na spłatę podatku i odsetek. Po rozwodzie przeszła ciężkie załamanie nerwowe, jest schorowana i bezrobotna.

- Walczę z urzędem, bo czuję się niewinna i chcę to udowodnić. A po drugie nie mam z czego zapłacić tych pieniędzy – podsumowuje.*

* skrót materiału

Reporter: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl