Odmówili niepełnosprawnemu rehabilitacji
W zeszłym roku pokazaliśmy materiał o panu Lucjanie z Tczewa i jego niepełnosprawnym synu Alanie. Matka Alana porzuciła go, a podczas rozprawy rozwodowej zażądała połowy wartości mieszkania. Wówczas udało się ustrzec mężczyzn przed eksmisją. Niestety, teraz pojawił się kolejny problem – z dostępem do rehabilitacji.
Żona pana Lucjana wyprowadziła się do nowego partnera w 2011 roku. Od tego czasu nie utrzymuje żadnego kontaktu ani z Alanem, ani z drugim synem.
- Jak już urzędowała z tym kochankiem to chciała pachnieć, a syna przewinąć, jak się załatwi, to nawet w rękawiczkach i dlatego ona poszła – opowiadał Lucjan Ostojski.
W czasie rozwodu Beata O. zażądała połowy mieszkania, w którym zostali ojciec z 31-letnim, niepełnosprawnym synem. Pan Lucjan nie miał pieniędzy na spłatę byłej żony. Komornik wyznaczył licytację.
- Pojawił się człowiek dobrej woli... pożyczył mi te pieniądze i licytacja się nie odbyła. Mamy wszystko spłacone - mówi pan Lucjan.
Ale mężczyzna ma inny poważny problem. Od pięciu lat Alan, co roku, przez sześć tygodni był rehabilitowany na oddziale szpitala w Tczewie. W tym roku także dostał skierowanie.
- Po tym szpitalu duża poprawa była, syn był rozluźniony i miałem dużo lepiej, bo on fest nogami szedł, tylko musiałem go trzymać. W tym roku poszedłem po skierowanie do ortopedy, bo do neurologa nie można się było dostać i szpital mnie powiadomił w lutym, że skierowanie zostało zdyskwalifikowane – relacjonuje pan Lucjan.
W tej sytuacji Alan nie ma żadnej rehabilitacji, bo ojca na prywatne wizyty specjalisty nie stać. Pan Lucjan tak jak umie ćwiczy z synem w domu.
- Jak się go nie będzie ćwiczyć to jest po nim, bo w kończynach nie będzie krążenia. To co mogę w mieszkaniu, robię, ale to trzeba dwóch, żeby go ćwiczyć – wyjaśnia pan Lucjan.
- To jest eutanazja – komentuje Alan.
Ustawa z 1 lipca gwarantuje pacjentom, takim jak Alan, świadczenia zdrowotne bez limitów i kolejek. Dlaczego więc niepełnosprawny mężczyzna nie został przyjęty? Próbowaliśmy wyjaśnić sprawę w szpitalu w Tczewie.
- Syn pana Lucjana był przyjmowany na naszym oddziale od 2012 roku przez kolejnych pięć lat. Przyjmowany był na cykle sześciotygodniowe zgodnie z tym, co jest rozliczane z NFZ, jednakże zawsze było to bardziej przyjmowanie na podstawie tego, jaka jest sytuacja domowa, życiowa syna, czy pana Lucjana, niż przesłanek medycznych. Te rehabilitacje nie przyniosły żadnych efektów - twierdzi Maciej Bieliński, prezes zarządu szpitali tczewskich.
- Prawa pacjentów niepełnosprawnych są pod szczególnym nadzorem, jeśli chodzi o rzecznika praw pacjenta, w związku z tym wszczęliśmy postępowanie sprawdzające, czy nie doszło do naruszenia praw pacjenta do świadczeń zdrowotnych. Podmiot leczniczy został zobowiązany do złożenia wyjaśnień i udostępnienia dokumentacji medycznej. Jeśli jest choćby cień szansy na usprawnienie tego pacjenta, to w mojej opinii powinien uzyskać te świadczenia zdrowotne – ocenia Robert Bryzek z Biura Rzecznika Praw Pacjenta.
- To jest nieprawda, że Alan nie rokuje. W każdym wypisie jest, że stan się poprawił – uważa pan Lucjan.*
* skrót materiału
Reporter: Paulina Bąk
pbak@polsat.com.pl