Monitoring, donosy, potrącenie autem. Wojna lokatorów kamienicy

Potrącenie samochodem, wyzwiska, obserwowanie przez monitoring, donosy i wiele, wiele więcej. Od 10 lat w kamienicy przy ulicy Niemodlińskiej w Opolu toczy się spór lokatorów. Zaczęło się od tego, że rodzina, która zaadaptowała poddasze, powiększając w ten sposób swoje mieszkanie, nie dostała zgody od wspólnoty mieszkaniowej na jego dalsze powiększenie.

12 listopada przy ulicy Niemodlińskiej w Opolu Ewa Ossowska, próbowała zablokować wyjazd synowi swojej sąsiadki. Twierdziła, że mężczyzna jest pod wpływem alkoholu. Gdy kierowca nie zatrzymał się, wskoczyła na maskę samochodu i podczas hamowania upadła na jezdnię. Policjanci wykryli u 28-latka 0,25 promila w wydychanym powietrzu. O mały włos nie doszło do tragedii.

Udało nam się dotrzeć do nagrań z telefonu mężczyzny. Wskazują one na konflikt sąsiedzki, który od lat toczy się między mieszkańcami. Każda ze stron oskarża się o prowokowanie i zaognianie sporu.

„Ty śmieciaro, śmierdziucho, będę tak do ciebie mówić” – słychać na nagraniu krzyczącą Ewę Os-sowską.
- Wie pan co, tu już byłam sprowokowana i to bardzo. Pani do mnie z okna wrzeszczała: „Ty powinnaś mieszkać w PRL-u, ty jakaś tam, coś tam”. Wie pan co? To się zdenerwowałam i powiedziałam – tłumaczy Ewa Ossowska.

Według mieszkańców przyczyną sporu jest strych. Kilka lat temu państwo Ossowscy za zgodą resz-ty lokatorów zaadaptowali jego część, powiększając swoje mieszkanie na poddaszu. Gdy parę lat później lokatorzy nie zgodzili się na zajęcie reszty strychu, zaczął się konflikt.

- On się tłumaczył, że ma dzieci. Przepraszam bardzo, ja mam dzieci w tej chwili już dorosłe. Na dole sąsiad jest, który też ma dwoje dzieci. On też chciałby skorzystać ze strychu i nie można dru-giemu robić na złość. We wspólnocie to tak nie działa – mówi Anna Myszczyszyn, mieszkanka kamienicy.

Adam Kurek w kamienicy przy Niemodlińskiej spędził dzieciństwo. Teraz, razem z córką remontuje mieszkanie po zmarłej mamie. Oboje od roku skarżą się na powtarzające się kontrole inspektora budowlanego i straży pożarnej. Tydzień temu przez otwarte okna wrzucono im do mieszkania jajka.

- Jajeczka na podłodze, na nadprożu, na ramie okiennej, na parapecie – wylicza pan Adam.
Reporter: Wiadomo, kto to zrobił?
- Nie.
- Ale macie państwo konflikt z sąsiadem?
- Mamy konflikt gdzieś od 2006 roku.

- Z ciocią tu mieszkam - zaczyna opowieść o konflikcie Danuta Sobotnik.
Reporter: Gdy ciocia się wprowadziła, to sąsiad miał coś przeciwko?

- Tak, było wiele razy, że ciocia nielegalnie mieszka, że niezameldowana. Ja mówię, że ciocia nie musi być zameldowana, można bez. No i takie mamy tu kłopoty z tym sąsiadem, że nie daje nam spokojnie żyć.

- Tutaj płoną auta, płoną śmietniki, jest monitoring, na który nie wyrażaliśmy zgody: na oknach, na elewacji zewnętrznej, wszędzie, gdzie to tylko możliwe – mówi Karolina Kurek, córka pana Adama.

- Ja się nawet boję iść na podwórko. Tu kamera, tam kamera, w piwnicy przy okienku. Tam wyżej też kamera. Nie zapyta się, czy można, czy nie można – dodaje Danuta Sobotnik.

Pytamy Adama Ossowskiego, czy zdaje sobie sprawę, że monitoring może być niekomfortowy dla sąsiadów. - Ale monitoring, zgodnie z przepisami, jest na moich częściach, nie na częściach wspól-nych. Nie widać osób. Dopiero jeżeli ja powiem, że ta osoba to ta osoba, dopiero będzie widać – opowiada pan Adam.
Reporter: I zrobił pan tak. Pana sąsiad doliczył się ponad stu punktów karnych.

- Zalał nam piwnice. Dzwoniłem, to powiedział, że on nie ma czasu i przepraszam za wyrażenie: g… go to obchodzi. No, to nie ukrywam też, że jak widziałem, że wyjeżdża na podwójnej ciągłej... To jest na zasadzie, że jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie.

Sprawę mieszkańców kamienicy doskonale znają policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Opolu. Wielokrotnie próbowali nakłonić ich do skorzystania z pomocy mediatora. Ale ani im, ani nam nie udało się namówić na spotkanie i załagodzenie sporu.

- Konflikt sąsiedzki rzeczywiście jest tłem dla całej tej sytuacji. I tutaj głównie dzielnicowy otrzymuje różne informacje. Chociażby o przekodowaniu domofonu, tak żeby inni sąsiedzi mieli utrud-nione wejście. W tych sytuacjach rzeczywiście dzielnicowy oferuje pomoc w postaci mediacji z sąsiadami. Natomiast, tak jak się w tym wypadku okazuje, nie zawsze jest to możliwe – informuje Dariusz Świątczak z policji w Opolu.

- Nie wiem, czy w ogóle mają sens te mediacje, bo będzie super przy ludziach, przy telewizji. A telewizja pojedzie, policja pojedzie i będzie to samo – mówi Ewa Ossowska.*

* skrót materiału

Reporter: Jakub Hnat

jhnat@polsat.com.Pl