Podsłuchy, nagrania, oskarżenia. Wojna byłej wicemiss Polonia z byłym partnerem

Aleksandra Szczęsna oskarża byłego partnera i ojca jej dwuletniego syna o uporczywe nękanie czyli stalking. Wicemiss Polonia z 2012 r. twierdzi, że były partner próbuje ją zniszczyć zastraszając, śledząc, awanturując się oraz oczerniając publicznie. Mężczyzna ma prawomocny wyrok za znęcanie się psychicznie i nieprawomocny za nielegalny podsłuch.

Aleksandra Szczęsna rozstała się z partnerem w listopadzie 2016 roku. Według niej, powodem rozstania było psychiczne znęcanie się nad nią.

- Podczas rozstania powiedział, że mnie zniszczy, że wynajmie czterech adwokatów, że rozgłosi to w mediach. Mówił, że już widzi te tytuły w gazetach: „Miss Polonia porwała dziecko”, że każdy się dowie, jaka jestem, że nie będę miała pracy, będę jadła chleb ze smalcem, że zepsuje mi opinię w mediach. Zrobił tak, konsekwentnie współpracował z detektywem Rutkowskim. Zamontował mi też podsłuch, za który ma już nieprawomocny wyrok – twierdzi pani Aleksandra.

Mężczyzna został skazany prawomocnym wyrokiem za znęcanie się psychicznie i nieprawomocnym za zamontowanie w domu pani Aleksandry podsłuchu. Dowodem było nagranie z ukrytej kamery jednego z widzeń z synem, gdy były partner szukał nadajnika zamontowanego pod stołem w kuchni.

- Nie potrafiłam sobie poradzić z tą sytuacją, bo miałam malutkie dziecko, które wymagało stałej opieki, a miałam cały czas wezwania na policję, do prokuratury i do sądu. Takżę awantury pod płotem, bo wystawał tu pod domem, nagrywał. Założyłam mu niebieską kartę. Spotykałam się w grupie roboczej. Panie tam doradzały mi, żeby sądownie to załatwić, złożyć zawiadomienie o trwałe nękanie, takie też złożyłam.
Dostał wyrok prawomocny, myślałam, że wtedy będę miała spokój, ale tu spokoju nie ma – tłumaczy pani Aleksandra.

- Z materiału dowodowego i czynu przypisanego oskarżonemu wynika, że wszczynał on awantury, poniżał słownie, szarpał za ręce, ubrania, było również zdarzenie, że wyrzucił ją z mieszkania. Ponadto w pewien sposób ograniczał kontakty z rodziną i jej znajomymi – informuje Arkadiusz Guza z Sądu Okręgowego w Radomiu.

Były partner inaczej przedstawia całą sprawę:

- Ja Oli może dzisiaj nie kocham. Ja ją szanuję, bo jest matką mojego syna, ale to, co mi zrobiła, jest straszne. Nie spocznę i zrobię to tylko dla mojego syna, udowodnię moją niewinność. Chcę, żeby osoby, które są odpowiedzialne za wmanewrowanie mnie w tę sytuację, poniosły odpowiedzialność. Jeśli wszystko zostało zaplanowane, jeśli zrobiła to z zimną krwią, to każdy zasługuje na to, żeby ponieść konsekwencje po to, żeby w przyszłości być lepszym człowiekiem - mówi.

Latem tego roku do sprawy włączył się Krzysztof Rutkowski. Według pani Aleksandry, pracował na zlecenie jej byłego partnera, ale obaj konsekwentnie zaprzeczyli. Sam Rutkowski twierdzi, że zainteresował się byłą wicemiss, bo to osoba publiczna.

- Pojawił się w momencie, gdy trwało postępowanie o znęcanie się psychiczne i fizyczne mojego byłego partnera nade mną. Zaczęło się od tego, że detektyw nagłośnił, że namawiałam byłą koleżankę do składania fałszywych zeznań, twierdził, że to ja jestem tą złą, że wyłudzam zasiłek macierzyński – mówi pani Aleksandra.

Jak się okazuje, Krzysztof Rutkowski podał informacje o rzekomym udziale kobiety w tzw. aferze dubajskiej.

- Media czekały na jakieś konkretne dowody, ale nic takiego nie przedstawił – dodaje pani Aleksandra. Była wicemiss podkreśla, że gdyby prawdą były opowieści Rutkowskiego, to musiałaby zajmować się sutenerstwem i wysyłać tzw. modelki do Dubaju mając 13-14 lat. Nawet autor książki opisującej aferę dubajską zaprzeczył, żeby nazwisko pani Aleksandry gdziekolwiek się pojawiło.

- Autor książki nie może wiedzieć o wszystkich osobach, które mogą mieć jakiekolwiek związki z Dubajem. Do mnie dotarły pewne informacje, że miały być ewentualnie dziewczyny, które mogły mieć związek. Owszem, były jakieś informacje, bardziej złośliwe pod kątem pani Aleksandry aniżeli realne, Jeżeli pani Aleksandra poczuła się w jakikolwiek sposób dotknięta, mogę powiedzieć: przepraszam – mówi Krzysztof Rutkowski.

- Boję się go. To jest człowiek, który mnie osacza, śledzi, inwigiluje. Psuje mi opinię, cały czas mówi, że jestem nikim. On pochodzi z bogatej rodziny, ma władzę, to jest małe miasto – uważa pani Aleksandra.*

* skrót materiału

Reporter: Jakub Hnat

jhnat@polsat.com.pl