Produkcja wstrzymana, ludzie bez zaległych pensji

Jeszcze kilka miesięcy temu zakład produkcji kabli niedaleko Szamotuł w województwie wielkopolskim tętnił życiem. Teraz nie ma już produkcji, a pracownicy zostali bez zaległych wypłat. Najgorsze, że nie wiedzą od kogo mają się ich domagać, bo niemiecki właściciel firmy milczy, a zakład podobno sprzedał Duńczykom.

- Zarabiałyśmy dobre pieniądze, w zeszłym roku śmialiśmy się, że święta na bogato,  a w tym obraz nędzy i rozpaczy.
Od lipca nie dostajemy wynagrodzenia – mówi była pracownica zakładu.

- Firma mi zalega około 6 tysięcy. Nie licząc odszkodowania i odprawy – twierdzi kolejna pracownica.

- Sytuacja jest krytyczna, nie mamy żadnych środków – dodaje inna.

Pani Monika  pracowała w zakładzie dwa lata. Kiedy produkcja stanęła, kobieta straciła pracę. W tym samym czasie zatrudnienie stracił też jej mąż. Małżeństwo zostało bez środków do życia.

- Żyliśmy tylko z 500+ i z rodzinnego. To było w sierpniu, jak nie dostałam kolejnej wypłaty, nie mogłam dłużej czekać. Musiałam w banku załatwiać, żeby nam odroczyli spłaty kredytu. Mam długi, odzyskane pieniądze poszłyby na ich spłatę – tłumaczy.

Ludzie czują się oszukani. Chcą dowiedzieć się, kiedy dostaną zaległe pensje. Niestety nikt nie chce z nimi rozmawiać. Niemiecki właściciel zakładu milczy. Podobno firma została sprzedana duńskiej firmie. Ale to wszystko domysły.

- Nie wiadomo kto jest właścicielem kogo my mamy po całym świecie szukać, kto nam odda nasze pieniądze. Tu było ponad 200 pracowników i nikomu nie należały się żadne słowa wyjaśnienia – mówią pracownicy.

Próbowaliśmy skontaktować się z przedstawicielami firmy. Niestety nikt nie odpisał na naszego e-maila, w siedzibie zakładu nie ma nikogo, nikt nie obiera też telefonów. Ostatecznie udało nam się skontaktować z prokurent spółki, ale ta odmówiła komentarza.

- To jest takie przerzucanie piłeczki: idziemy do naszej szefowej, bo my byliśmy w Polsce zatrudnieni, ona nam mówi, że Niemcy nic nie robią, czy nie wiedzą, a Niemcy znowu, że Duńczyk jest właścicielem. Nie wiemy gdzie iść, do kogo się zwrócić – twierdzi była pracownica zakładu.

Zdesperowani pracownicy chcą zgłosić sprawę do prokuratury. Zamierzają walczyć o pieniądze, na które ciężko zapracowali.*

* skrót materiału

Reporter: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl