Bez pieniędzy za mleko
Nawet kilka milionów złotych winna jest rolnikom spółdzielnia mleczarska w Kraśniku na Lubelszczyźnie. Mimo że od wielu miesięcy próbują oni doprosić się o swoje pieniądze, to zarząd mleczarni nabiera wody w usta lub unika poszkodowanych rolników. A długi są niebagatelne. Każdy z rolników ma do odzyskania po kilkanaście tysięcy złotych.
62-letni Wiesław Zgliniecki mieszka w Borzechowie, niewielkiej wsi na Lubelszczyźnie. W swojej rodzinie jest trzecim pokoleniem rolników. Przez kilkanaście lat dostarczał mleko najpierw do Opola Lubelskiego potem do mleczarni w Kraśniku. Teraz walczy o zaległe wypłaty. Łącznie kilkanaście tysięcy złotych.
- U mnie problemy ze spółdzielnią zaczęły się od marca, kiedy zrobił się poślizg w płaceniu pieniążków. Tłumaczyli to zahamowanie wypłat trudnością finansową. Zaczęli korzystać na kredycie od rolników i teraz są nam winni – opowiada Wiesław Zgliniecki, producent mleka.
Pan Wiesław ma 30 krów. Miesięcznie produkuje ponad 15 tysięcy litrów mleka. Jego zdaniem działalność zarządu kraśnickiej mleczarni od początku pozostawiała wiele do życzenia.
- Wszędzie mam kredyty. Czy za nawóz, czy za opryski. Nie ma z czego zapłacić, a ja innych dochodów to nie mam. Po prostu mleko. Spółdzielnia ma prawdopodobnie udziałów za 7,5 miliona złotych i jeszcze za mleko.
A nie wiadomo ile ten zakład wart, czy by starczyło zakładu na spłacenie udziałów – zastanawia się Wiesław Zgliniecki.
- Kwoty z faktur wynikają z dokumentów spółdzielni. Mimo to spółdzielnia zaprzecza swoim dokumentom, które wystawiała pół roku wcześniej. Jest to kuriozalne – komentuje Michał Bania, adwokat.
W podobnej sytuacji, jak pan Wiesław jest nawet kilkuset rolników. Twierdzą, że w ubiegłym roku byli zapewniani przez prezesa spółdzielni o tym, że dostaną swoje pieniądze. Zarząd mleczarni miał tylko sprzedać nieruchomości spółdzielni w Opolu Lubelskim. Te faktycznie zostały sprzedane, ale wypłat do dziś nie ma. Rolnicy czują się oszukani.
- Ci dostawcy surowców, mleka, są udziałowcami, niejako współwłaścicielami tego podmiotu spółdzielni, który sprawił, że są pokrzywdzeni – wyjaśnia adwokat Michał Bania.
- Z udziałami straciłem około 20 tys. zł – mówi Janusz Dorot, producent mleka.
- W moim przypadku to jest suma 40 tys. zł – opowiada inny producent Stanisław Ożga.
- Za mleko mam niezapłacone około 14 tys. zł i plus udziały, które mam w mleczarni – dodaje producent Janusz Pałka.
- Czekam na 17 tys. zł. Na razie jesteśmy zawiedzeni tym co prezes i rada nam powiedzieli. Rozkładają ręce – komentuje kolejny producent Józef Jargiło.
Były pracownik spółdzielni twierdzi, że poszkodowanych jest kilkuset rolników. - To już miliony są – dodaje.
- Kłopoty nastały jak zostało zlikwidowane Opole. Bank od razu zabrał nam kredyt obrotowy, dzięki któremu każda firma działa – wyjaśnia przedstawiciel spółdzielni mleczarskiej.
Reporter: Ale pan prezes obiecywał, że jeżeli Opole zostanie sprzedane to te długi zostaną spłacone. Tak się nie stało.
- No, nie stało się. Bo te długi to narobił cały poprzedni zarząd. Wyciągnął pieniądze rolników na pokrycie straty.
- Ale prezes jest świadomy, że tyle pieniędzy, tylu rolnikom jest winien?
- Jest świadomy. I chce uratować ten zakład i rolnikom pieniądze oddać.
- Ale kiedy?
- Jak uzyskamy kredyt.
Zdesperowani rolnicy poszli do sądu. Żądają zapłaty. Obawiają się jednak, że nigdy nie odzyskają swoich pieniędzy, bo ich zdaniem spółdzielnia planuje ogłosić upadłość.
- Na tę mleczarnię pracowało kilka pokoleń, prezes przyszedł, w ciągu roku zlikwidował Opole i teraz skutkuje do tego, że skończy i Kraśnik – mówi Janusz Pałka, producent mleka.
- Ta mleczarnia jest jeszcze w bardzo dobrym stanie. Jest piękna. Komuś się oczy świecą na tą mleczarnię, na to wygląda – dodaje inny rolnik.*
* skrót materiału
Reporter: Paweł Gregorowicz
pgregorowicz@polsat.com.pl