Nie dostaną odszkodowania, bo było za dużo żołędzi...

Kilku mieszkańców Goleniowa może mówić, że mieli szczęście. We wrześniu na miejskim parkingu spadł na nich konar. Oprócz uszkodzonych samochodów, na szczęście nikomu nic się nie stało. Dzisiaj walczą o odszkodowanie, ale niestety nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności, a ubezpieczyciel uważa, że winne są… żołędzie.

Mieszkańcy bloku w Goleniowie długo nie zapomną wydarzeń z września 2018 roku.  Konar starego dębu ułamał się i spadł na stojące obok budynku pojazdy. Przygniótł dwa samochody,  w tym auto pana Andrzeja.


- Usłyszałem huk,  przez okno zobaczyłem, że konar leży na moim samochodzie – mówi Andrzej Korończuk, poszkodowany.
Pani Katarzyna ze swoim dwuletnim synem  znajdowała się przy samochodzie, kiedy spadła gałąź.  Tylko dzięki refleksowi kobiety nie doszło do tragedii. 


- Zaczęło coś trzaskać, zdążyłam wrzucić go na tył do samochodu i poczułam, że konar mnie uderzył. To jest maluszek, gdyby go uderzyło, to nie wiem, jak by się skończyło – mówi Katarzyna Kruszyna,  na którą spadła gałąź.


- Musielismy wyciąć gałęzie, bo dziecko było uwięzione. Mama sama nie mogła go wyciągnąć,  miała uszkodzoną rękę, była poturbowana – mówi  Marek Michalak  z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Goleniowie.


Parking, na którym stały samochody i drzewo, należą do gminy.  Poszkodowane osoby zwróciły się z prośbą o wypłatę odszkodowanie do goleniowskiego urzędu miejskiego. 


- Za stan zieleni w mieście odpowiada Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej, a nie urząd gminy. My, jako urzędnicy, nie zajmujemy się pielęgnacją zieleni – mówi Cezary Martyniuk z Urzędu Miasta i Gminy w Goleniowie.


- Straty osób poszkodowanych sięgały kwoty ponad 20 tysięcy złotych -  mówi Artur Zachaba, pełnomocnik poszkodowanych.


Poszkodowani zwrócili się więc o wypłatę odszkodowania do firmy Gothaer,  ubezpieczyciela  Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej.  W odpowiedzi otrzymali pismo informujące, że nie ma podstaw do uznania szkody. Ubezpieczyciel twierdzi, że konar złamał się pod ciężarem…. żołędzi.


- Odpisali, że nie dostanę ani złotówki, bo żołędzie... Równie dobrze tam mogłyby siedzieć gołębie i też by się zawalił – mówi pan Andrzej.
Zwróciliśmy się do firmy ubezpieczeniowej. W odpowiedzi otrzymaliśmy maila:


 „ W związku z obowiązującą nas tajemnicą ubezpieczeniową z przykrością muszę odmówić udzielenia Panu odpowiedzi na pytanie w tej konkretnej sprawie”.


Pan Andrzej jest emerytem,  ma problemy z poruszaniem się. Samochód jest mu potrzebny  w codziennym życiu.   Na naprawę samochodu musiał pożyczyć pieniądze. 


Reporter: Twierdzicie, że robicie przeglądy? Skoro było za dużo żołędzi, to dlaczego nie zostały one usunięte? 


- Myślę, że sprawa będzie jeszcze raz rozpatrzona  - mówi Katarzyna Gonera  z Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Goleniowie.
- Chcę dostać odszkodowanie,  auto jest rozwalone – mówi pan Andrzej. *

 

*skrót materiału

 

Reporter: Artur Borzęcki

 

aborzecki@polsat.com.pl