Interwencja 2018, przypominamy: Chcesz wynająć samochód? Możesz stracić pieniądze

Pan Piotr jest drobnym przedsiębiorcą z Mławy. Chciał wynająć na rok samochód. Ogłoszenie znalazł w Internecie. Już następnego dnia po odbiorze samochodu zaczęła świecić się kontrolka, a samochód został zabrany przez właściciela do naprawy. Pan Piotr więcej go nie zobaczył, ale nadal można go wypożyczyć. Nasza ekipa przeprowadziła prowokację.

Pan Piotr z Mławy prowadzi małą firmę. Postanowił wynająć samochód – mercedesa. Ogłoszenie znalazł w Internecie. Auto chciał wynająć na rok.

- Umowę podpisaliśmy, sprawdziłem wszystko, co mogłem sprawdzić: numery VIN, dowód rejestracyjny dostałem, polisę sprawdziłem, czy jest ważna i odwiozłem pana na pociąg. Auto zostało u mnie – mówi pan Piotr, który czuje się oszukany.

Niestety pan Piotr miał samochód tylko przez jeden dzień. Nazajutrz po podpisaniu umowy i zapłaceniu 11 tysięcy złotych zaczęły się problemy.

- Na drugi dzień po powrocie z pracy zapaliła się kontrolka silnika. Wynajmujący powiedział, żeby podjechać gdzieś do mechanika sprawdzić, na co mam SMS-a potwierdzającego. Auto już nie odpaliło w ogóle, dzwonię do pana, pan mówi, że nie ma problemu, że auto zabiorą do serwisu, że laweta przywiezie mi samochód zastępczy, a zabiorą to auto, które ja wynająłem – mówi pan Piotr.

Laweta mercedesa zabrała, a pan Piotr został bez wynajętego auta, bez samochodu zastępczego i bez swoich pieniędzy. Postanowiliśmy umówić się na kolejne wynajęcie mercedesa. Organizujemy prowokację dziennikarską i idziemy na spotkanie z jego właścicielem.

Reporterka: Rozumiem, że w razie problemów to dzwonię do pana?

 - Tak. Najlepiej. Ma pani też holowanie auta do 650 kilometrów.  Gdyby coś się w innym mieście wydarzyło, to nie musi pani do mnie dzwonić, dzwoni pani do ubezpieczyciela – mówi właściciel samochodu.

- Świeciły się kontrolki i pytaliśmy się, jak je zlikwidować. Powiedział, że nie ma problemu, że ma taki sprzęt ze sobą, który wyciągnął z torby, taki kabelek i mówi: ja tym prztyczkiem wszystko likwiduję – mówi pani Renata, matka pana Piotra.

Policjantka:  Kto przyjechał tym samochodem?

- Ten pan, bo on chce następnym osobom wynająć. Daje samochód, a na drugi dzień pod pretekstem awarii zabiera na lawecie i pieniędzy nie ma. Mamy umowę z tym panem. Nawet 24 godziny nie minęły, jak został zabrany na lawecie – mówi pani Renata.

- My daliśmy 11 tysięcy złotych.  A tu państwo przyjechało nam pomóc – mówi pan Piotr.

Reporterka: My jesteśmy z telewizji.

Policja: A państwo zrobiliście prowokację, tak?
Reporterka: Tak.

Policja: Musicie to zgłosić na policję.

Reporterka: Rozumiem, że takim dowodem rejestracyjnym – kserokopią - nie można się posługiwać?
Policja: To nie jest dowód.

- Nie chcę się wypowiadać przed kamerą, to naprawdę nie ma sensu – mówi właściciel samochodu.

Reporterka: Czyli nie namówię pana na wypowiedź przed kamerą?

- Nie, nie ma sensu – mówi właściciel samochodu.

Reporterka: Dlaczego? Jest sens.

- Państwu wyślę oświadczenie, po co robić takie rzeczy? – mówi właściciel samochodu.

Reporterka: Po to, żeby pan miał możliwość wypowiedzenia się.

- Jest pani dobry negocjatorem,  ale nic z tego – mówi właściciel samochodu.

Sprawa wynajmu samochodu trafiła na policję. Pan Piotr będzie walczył o zwrot pieniędzy. Szanse na to są jednak niewielkie.

- Myślę, że  nie odzyskam tych pieniędzy. Ten pan dobrowolnie pieniędzy nie odda.  Gdyby miał to zrobić, to już by zrobił. Zdaję sobie sprawę, że będzie to trwało, rok, dwa, pięć, może nawet i 10, biorę to na klatę, ale nie można takich rzeczy zostawiać  – mówi pan Piotr. *

*skrót materiału z 10.07. 2018 r.

Sprawą od miesięcy zajmują się policjanci i sądy, pojawił się też kolejny oszukani w podobny sposób.

Reporterka: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl