Orzecznicy „uzdrowili” 16-latkę z porażeniem mózgowym. Rodzina straciła świadczenie
16-letnia Anna od urodzenia cierpi na porażenie mózgowe. Nie potrafi się ubrać, umyć, skorzystać z toalety, ani przygotować jedzenia. Dla lekarzy orzeczników jej stopień niepełnosprawności jest jednak jedynie umiarkowany, więc może samodzielnie egzystować. Oznacza to, że rodzina Ani traci 1500 zł miesięcznego świadczenia. Pieniądze były jednym z jej podstawowych źródeł utrzymania.
Małgorzata Krause ze swoją rodziną mieszka w Nowej Rudzie w województwie dolnośląskim. Kobieta ma troje dzieci, w tym dwoje niepełnosprawnych. 16-letnia dziś Anna od urodzenia cierpi na porażenie mózgowe. Jej mama jest przy niej 24 godziny na dobę.
- Ania urodziła się jako wcześniak, w 27 tygodniu ciąży. Ma porażenie mózgowe, niedowład spastyczny czterokończynowy, lekkie upośledzenie umysłowe. Ma też problem ze wzrokiem – wylicza pani Małgorzata.
- Paweł zaś jest nadpobudliwy, szybciej się denerwuje, do szkoły jak chodził, to mógł wytrzymać góra dwie godziny, dlatego ma lekcje w domu – mówi Andrzej Krause, ojciec niepełnosprawnej Anny.
- Ania w dużym stopniu jest uzależniona od pomocy drugiej osoby. Trzeba pomagać jej w przemieszczaniu się, wychodzeniu do toalety, noszeniu plecaka – wymienia Małgorzata Żurawska, nauczycielka Anny.
Pani Małgorzata nie pracuje, bo zajmuje się swoją niepełnosprawną córką. Twierdzi, że 16-letnia Anna nie jest samodzielna i nigdy nie będzie. Ojciec dzieci po wypadku jest na rencie. Przez 16 lat pani Małgorzata otrzymywała świadczenie z powodu opieki nad Anną.
- Z Anią od początku były kłopoty, bo np. szłyśmy gdzieś w mieście, potrafiła złapać się słupa i krzyczeć: mamo, nie bij mnie! Nie duś mnie! Już się bałam, że policja mnie zabierze – opowiada Małgorzata Krause.
- Ania w ogóle nie radzi sobie. Trzeba przy niej wszystko zrobić, podać. Je sama, ale to jest jedzenie niepełnosprawne, łyżkę trzyma dziwnie, a drugie danie, to rączką sobie pomaga – tłumaczy Andrzej Krause, tata Anny.
- Mama pomaga mi się kąpać, pomaga kiedy mam miesiączkę - mówi 16-letnia Anna.
Po skończeniu 16. roku życia, córka pani Małgorzaty stanęła przed komisją lekarską. Okazało się, że według komisji Anna nie potrzebuje stałej opieki. Oznacza to, że pani Małgorzata nie będzie otrzymywać co miesiąc 1500 zł.
- Pani doktor w Kłodzku ją popukała, postukała i koniec rozmowy, wyszłyśmy. Dostała orzeczenie, że może iść do zakładu pracy chronionej na dwa lata i że nie wymaga opieki opiekuna. Mąż też jest chory, po dwóch kardiowersjach, u nas jak mały szpital – mówi pani Małgorzata.
Decyzja lekarzy oznacza, że rodzina straciła otrzymywane co miesiąc 1500 zł świadczenia,
- Kiedy mam iść do pracy? Chyba na nocne zmiany i w ogóle spać nie będę – komentuje pani Małgorzata.
- Lekarze nie mieszkają z córką i nie wiedzą, o co chodzi. Stukną, pukną i w porządku. Neurolodzy opisują, że Ania jest ciężko chora, a ci orzecznicy inaczej to widzą. Z mojej renty to są groszowe sprawy, bo mam najniższą rentę wypadkową. Opieka społeczna coś pomaga, 500+ oraz rodzinne. I to wszystko – dodaje pan Andrzej.
Pieniądze są bardzo potrzebne pani Małgorzacie. Dzięki nim mogła jeździć z Anną na prywatną rehabilitację oraz dojeżdżać na kontrole do lekarzy.
- Ania trafiła do mnie, jak miała 2 latka. Jej stan nie był zadowalający: nie siedziała samodzielnie, nie chodziła, nie wstawała. Nie jest to dziecko dojrzałe społecznie, fizycznie i psychiczne do samodzielnego, dorosłego życia – ocenia Alicja Bortkiewicz, fizjoterapeutka pracująca z Anią.
Pani Małgorzata nie mogła pogodzić się z decyzją komisji lekarskiej. Odwołała się do wyższej instancji, ale wojewódzki zespół do spraw orzekania o niepełnosprawności we Wrocławiu podtrzymał decyzję. Kobieta pokłada nadzieję w sądzie.
- Toczy się postępowanie w sądzie, które oceni, czy orzecznicy mieli rację, czy może zostanie to zmienione. Tyle mogę powiedzieć – komentuje Sylwia Jurgiel, rzecznik Wojewody Dolnośląskiego we Wrocławiu.*
* skrót materiału
Reporter: Angelika Trela
atrela@polsat.com.pl