Tragiczna śmierć pięciu gimnazjalistek w pokoju zagadek

Koszalin pogrążony jest w żałobie po piątkowym pożarze w escape roomie, w którym zginęło pięć 15-letnich gimnazjalistek. Julia, Amelia, Małgosia, Karolina i Wiktoria były koleżankami z klasy. Płomienie odcięły im drogę ucieczki, a pracownikowi pokoju zagadek możliwość pomocy. Po tragedii w escape roomie wykryto szereg nieprawidłowości. Jedna osoba usłyszała zarzuty.

- Była to rozrywka zamówiona przez jednego z rodziców. Jedna z dziewcząt miała tego dnia urodziny – informuje Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.

- Doszło do tragedii, nadal to wszyscy przeżywamy. Zastaliśmy pożar w pomieszczeniach na parterze budynku, języki ognia wychodziły na budynek – opowiada Tomasz Kubiak ze straży pożarnej w Szczecinie.

Małgosia, Amelia, Karolina, Wiktoria i Julia zamknięte były w 7-metrowym pokoju.
Aby wydostać się z pomieszczenia, powinny rozwiązać zagadki, często po ciemku. Dopiero wówczas drzwi wyjściowe zostałyby otwarte. Miejsce okazało się śmiertelną pułapką. Strażacy już po tragedii wykryli liczne nieprawidłowości w klubie.

- Ich ciała nie były popalone, one zostały zaczadzone. To była przyczyna zgonu. Pracownik ma poparzoną twarz, poparzenia I i II stopnia dłoni, są one poważne. Pożar rozpoczął się w pomieszczeniach, gdzie znajdowały się piecyki. Były one zasilane butlami gazowymi. Rozszczelnienie jednej z nich spowodowało wyciek gazu i ogień – informuje Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.

- Były nieprawidłowości związane z systemem grzewczym w tych pomieszczeniach, jak i instalacją elektryczną i brakiem drogi ewakuacyjnej – dodaje Tomasz Kubiak ze straży pożarnej w Szczecinie.

Pragnący zachować anonimowość mieszkaniec Koszalina pokazał nam film zamieszczony w internecie. Widać na nim zrozpaczonych rodziców, którzy tuż po tragedii nie mogą doprosić się od służb ratunkowych informacji na temat swoich dzieci. Gdy strażak przekazywał już mediom informację o liczbie ofiar, rodzice jeszcze nie zostali o tym poinformowani.

- Nie mieliśmy pewności, że to są akurat te rodziny. Nie było identyfikacji. Tutaj wiele zbiegów okoliczności miało wpływ, sytuacja może nie była komfortowa, za co rodziców przepraszamy – tłumaczy Tomasz Kubiak ze straży pożarnej w Szczecinie.

Zaraz pod tragedii bezskutecznie usiłowaliśmy skontaktować się z dzierżawcami budynku, w którym działał pokój zagadek. Kilka godzin później policja zatrzymała osobę odpowiedzialną za jego prowadzenie. 28-letni Miłosz S. usłyszał prokuratorskie zarzuty umyślnego stworzenia niebezpieczeństwa wybuchu pożaru w escape roomie i nieumyślnego doprowadzenia do śmierci osób.

- Powinna być zapewniona opieka ze strony klubu. Nie powinno być dopuszczone do użytku takie coś. To jest głupota ludzi – ocenia jeden z mieszkańców Koszalina.

Escape room funkcjonował w oficynie jednej z nieruchomości w mieście. Właściciele terenu wydzierżawili budynek w lutym zeszłego roku.

Mieszkańcy Koszalina przychodzą w miejsce tragedii, aby uczcić pamięć zmarłych nastolatek. Zostawiają znicze, kwiaty, maskotki. Przychodzą też znajomi zmarłych tragicznie gimnazjalistek.

- Koleżanka ze szkoły to była, Gosia. Bardzo miła, bardzo fajna, pogodna bardzo, lubiłem ją – wspomina jeden z uczniów gimnazjum w Koszalinie.

- Przyszedłem ze zniczem, żeby uczcić ofiary, tyle dziewczyn, to nasza tragedia w Koszalinie – mówi inna osoba spotkana przez nas na miejscu tragedii.

- Ktoś musi za to odpowiedzieć i to naprawdę odpowiedzieć. Bo to nie może tak być, żeby dzieci zginęły – dodaje inna.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl