Paraliż ciała może ustąpić. Potrzeba 200 tys. zł

Rozpaczliwe wołanie o pomoc sparaliżowanego 21-latka. Życie Damiana Julkowskiego z Gniezna całkowicie zmieniło się, gdy miał 13 lat. Zdrowego, wysportowanego chłopaka zaatakował wirus, który sparaliżował jego ciało. Teraz pojawiła się szansa, by odzyskał zdrowie. To jednak kosztuje.

„Zostałem sparaliżowany, wszystko było bez zmian do czerwca tego roku. Mój stan się pogorszył… Od tego czasu jestem pod respiratorem. Jedyną szansą jest leczenie komórkami macierzystymi, które jest kosztowne, dlatego też bardzo proszę wszystkich po pomoc” – woła o pomoc pan Damian w nagraniu wysłanym do naszej redakcji. Przykuty do łóżka młody mężczyzna walczy o życie.

- W geście rozpaczy pisałem do telewizji, nagrywałem filmiki, żeby spróbować sprawę nagłośnić, bo czas się kończy, a to jest jedyna deska ratunku dla mnie – mówi pan Damian.  

- W te wakacje był kilka razy na skraju śmierci. Każdy jego dzień jest walką o przetrwanie – dodaje nauczyciel 21-latka Marek Jabłoński.

Pan Damian jeszcze 7 lat temu był zdrowy i bardzo aktywny. Uwielbiał grać w piłkę.

- Mieszkałem sam z mamą, mój ojciec był alkoholikiem, ale dzieciństwo było bardzo dobre, bo codziennie z kolegami się spotykałem, biegałem na dworze i graliśmy w piłkę – wspomina.   
Jego życie zmieniło się w ciągu 2 godzin. Gdy miał 13 lat nagle w szkole poczuł się bardzo źle. Z minuty na minutę tracił czucie w rękach i nogach. Przestał oddychać. Rozpoczęła się dramatyczna walka o jego życie.

- Pamiętam, kiedy został przywieziony ze szkoły z zaburzeniami oddechowymi. Wtedy nikt nie wiedział, co tak naprawdę się stało. Po zabezpieczeniu dróg oddechowych, został przewieziony do szpitala wojewódzkiego w Poznaniu, bo w Gnieźnie nie ma OIOM-u dla dzieci.
Wrócił do nas ze zdiagnozowanym poprzecznym zapaleniem rdzenia kręgowego. To choroba wirusowa, która polega na tym, że dochodzi do uszkodzenia rdzenia. To uszkodzenie   następuje w wyniku choroby zapalnej. To trafia nagle i w bardzo czuły punkt – tłumaczy dr Jaromir Dziel ze Szpitala Pomnika Chrztu Polski w Gnieźnie.

- Dzień wcześniej tylko bolał mnie kręgosłup. Moje życie zmieniło się nagle, jeszcze dowiedziałem się, co mnie ogromnie przybiło, że zmarł mój ojciec. Pamiętam, jak obudziłem się  i nie mogłem się ruszać w szpitalu, to był szok. Byłem więźniem, chciałem wiele rzeczy, chciałem być jak inni, a już nie mogłem. Całe szczęśliwe dzieciństwo zostało mi odebrane – mówi pan Damian.

Po wyjściu ze szpitala pan Damian był nadal sparaliżowany, ale na szczęście zaczął   samodzielnie oddychać. Rozpoczął nawet studia w Instytucie Kultury Europejskiej. Niestety, kilka miesięcy temu jego stan zdrowia znów się pogorszył. Pan Damian trafił na Oddział Intensywnej Terapii w szpitalu w Gnieźnie.

- Dostałem zapalenia płuc, już było tak źle, że jak tutaj trafiłem, to byłem nieprzytomny w śpiączce. To jest walka o to, by samodzielnie oddychać. Mam dodatkowy problem, bo jak zostałem zaintubowany, pojawiła się odleżyna w tchawicy, która krwawi – opowiada pan Damian.     

- Damian jest u nas, czeka na operację w Klinice Laryngologicznej w Poznaniu na plastykę tracheotomii. Nie może samodzielnie, sprawnie oddychać. Jego siła wystarczy do tego, by oddychać płytko – wyjaśnia dr Jaromir Dziel ze Szpitala Pomnika Chrztu Polski w Gnieźnie.

Pan Damian wkrótce przejdzie operację usprawniającą oddychanie. Marzy także o samodzielnym poruszaniu się i skończeniu studiów. Szansą na spełnienie tych marzeń jest  leczenie komórkami macierzystymi. Metoda nie jest jednak refundowana przez NFZ. Jej koszt to około 200 tys. zł. Na taki wydatek pana Damiana i jego mamy nie stać. 

- Kończy się czas, by uzbierać pieniądze, bo leczenie muszę podjąć na początku 2019 roku. Mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają i prawda: szczęścia nie dadzą, ale dają bardzo dużo możliwości – podsumowuje pan Damian.*

* skrót materiału

Jeśli chcą Państwo pomóc panu Damianowi, prosimy o kontakt z redakcją: 22 514 41 26 lub interwencja@polsat.com.pl
    
Reporter: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz

interwencja@polsat.com.pl