Kupili mieszkania w kamienicy – zakazano w niej mieszkać!
PKP sprzedało mieszkania w kamienicy w Oświęcimiu, a nadzór budowlany zakazał użytkowania budynku ze względu na jego katastrofalny stan techniczny. Nabywcy czują się oszukani. Od lat czekają na rozwiązanie sprawy przez kolej. Część osób kupowała mieszkania po preferencyjnych warunkach, jako byli pracownicy PKP, a część po cenie rynkowej.
W Oświęcimiu przy ul. Powstańców Śląskich 13 znajduje się kamienica należąca do PKP Nieruchomości. Jej mieszkańcy to przeważnie byli lub obecni pracownicy kolei. W 2013 PKP zaproponowały lokatorom wykup mieszkań na własność.
- Byłam konduktorem pociągów przez 18 lat. Dostałam mieszkanie z kolei. Później pojawiła się możliwość, żeby to mieszkanie wykupić. Chętna byłam, bo ściany, wszystko wyglądało elegancko – opowiada Barbara Pacyna.
- W 2013 roku już można było zgłaszać chęć wykupienia, zapisać się na rzeczoznawcę, który wyceniał wartość tego mieszkania, a w 2014 r. już dokonana została transakcja –kupione mieszkanie. Akty notarialne, wszystko już było załatwione. Mieliśmy 90 proc. zniżki dla pracowników, którzy spełniali te warunki, więc sam wykup mieścił się w granicach 3, 4 może 5 tys. zł – dodaje inna lokatorka Danuta Dreja.
Oprócz pracowników PKP mieszkania w kamienicy kupili również ludzie niezwiązani ze spółką. Dla nich cena była już bez upustów.
- Były takie transparenty, że tanie mieszkania w 2014 i w 2015 r. kupiliśmy to mieszkanie. Kosztowało nas 43,2 tys. zł. Stan był tragiczny. Tylko oni twierdzili, że to są mieszkania do remontu. Przed nami w naszym lokalu nie mieszkał nikt przez 9 lat. Co najmniej drugie tyle co mieszkanie, kosztował jego remont– opowiada Justyna Korczyk.
- Kiedy założyliśmy wspólnotę, jej zarządca zlecił ekspertyzę do nadzoru budowlanego i cała afera wybuchła. Okazało, że budynek absolutnie nie nadaje się do zamieszkania – mówi właścicielka jednego z lokali Danuta Dreja.
- PKP twierdziło, że jest dobry stan budynku, że możemy kupić, że będzie remont zaraz robiony klatki, że jest wszystko w porządku. My w akcie notarialnym mamy, że jest dobry stan budynku – dodaje inna Justyna Korczyk.
Ekspertyzy dokonał Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego. Zaraz po jej zakończeniu na budynku pojawiła się tablica, z której wynikało, iż nie nadaje się on do zamieszkania ze względu na stan techniczny.
- Sprawa stanu technicznego budynku trwa od 4 lat. Chyba w 2014 r. pojawiła się pierwsza wzmianka.
Do tego czasu została wydana decyzja poprzednika o nakazie przedłożenia ekspertyzy stanu technicznego obiektu. Dostarczenie tej ekspertyzy było kluczowe w kwestii podjęcia dalszych decyzji. Został budynek wyłączony z użytkowania – informuje Łukasz Then z Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Oświęcimiu.
- Powiedzieli, że mamy się natychmiast wyprowadzić, bo blok się nadaje do zawalenia. Nawet gwoździa nie można przybić do ściany, bo się zawali – komentuje Barbara Pacyna.
- Zostawiono nas z niczym, wykolegowano. Oddano do sprzedaży i nagle kazano wynosić się. W orzeczeniu było, że to ma potrwać góra rok. Mijają 3 lata, a my dalej jesteśmy na wynajmowanym mieszkaniu – mówi Danuta Dreja.
Rzecznik Prasowy PKP Michał Stilger tłumaczy, że PKP uzyskały informację, że budynek pod warunkiem wykonania pewnych prac jest budynkiem niezagrażającym zdrowiu i bezpieczeństwu mieszkańców. - Prace nie zostały wykonane, ponieważ czekamy na ponowną decyzję Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego – twierdzi.
Sprawa toczy się od ponad 4 lat, a mieszkańcy budynku nie wiedzą, jaki jest tak naprawdę jego stan techniczny. Część z nich zdecydowała się zostać na własną odpowiedzialność, ponieważ po prostu nie mają dokąd pójść.
- PKP będzie musiało zapewnić jakiś lokal zastępczy na czas remontu i wykonać ten remont, uważam, że na własny koszt. I po wykonaniu tego remontu zwrócić ludziom te lokale, które w tej chwili zamieszkują, w stanie, w jakim były zastane – mówi Łukasz Then z Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Oświęcimiu.
- Decyzję o tym, czy taki remont zostanie przeprowadzony i czy takie koszty zostaną poniesione, poprzedzimy bardzo szczegółową analizą – zapowiada Michał Stilger, rzecznik PKP.
- Przypuszczam, że ta sytuacja dalej się nie rozstrzygnie w żadną stronę i dalej będziemy zawieszeni w próżni, bo trwać będzie odbijanie piłeczkę, kto ma za co zapłacić - komentuje Danuta Dreja, która czuje się poszkodowana przez PKP.*
* skrót materiału
Reporter: Jan Kasia
jkasia@polsat.com.pl