14-miesięczny Wiktor czeka na operację. Szpital milczy w sprawie terminu
Wiktor ma 14 miesięcy. Urodził się w 36. tygodniu ciąży z rozszczepem wargi i podniebienia, a dodatkowo z poważną wadą serca. W zeszłym roku w szpitalu dziecięcym w Olsztynie chłopiec miał przejść kolejną operację. Kiedy trafił na blok operacyjny, okazało się, że zaburzenia rytmu serca są na tyle poważne, że lekarze odstąpili od zabiegu. Wiktor został wypisany do domu, a jego rodzice mieli czekać na telefon ze szpitala, gdzie i kiedy odbędzie się kolejny zabieg. Odpowiedzi nie dostali do dziś.
Wiktor ma tylko 14 miesięcy, a jego dokumentacja medyczna liczy już prawie sto stron. Chłopczyk urodził się w 36. tygodniu ciąży. Rodzice wiedzieli, że nie będzie zupełnie zdrowy.
- Na USG wyszło, że będzie miał rozszczep wargi. Internet przeszperaliśmy i wiedzieliśmy, że jeśli jest warga, to może być coś jeszcze, bo każda deformacja może powodować kolejną deformację– mówi pan Bartłomiej, tata chłopca.
W Warszawie Wiktor przeszedł skomplikowaną operację serca. Po czterech miesiącach w końcu był w domu. Ale chłopiec nie rozwija się tak jak inne dzieci.
- On nic nie mówi. Chciałabym usłyszeć „mamo”. Chciałabym, żeby jadł, a nie, że ma niedowagę, ale przez sondę nie przejdą większe cząstki jedzenia. Ja mu kupuję słoiczki na cztery, pięć miesięcy – mówi mama Wiktora, pani Olga.
Od maja zeszłego roku Wiktor był przygotowywany do zabiegu rozszczepu wargi i podniebienia w Wojewódzkim Specjalistycznym Szpitalu Dziecięcym w Olsztynie. Okazało się, że operacja jednak nie doszła do skutku.
- Zabieg rozpoczął się, natomiast w trakcie wprowadzenia do znieczulenia ogólnego doszło do zaburzeń rytmu serca. Na blok został wezwany kardiolog, który zdecydował, że zabieg należy odroczyć – tłumaczy Barbara Chwała, zastępca dyrektora do spraw lecznictwa Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala Dziecięcego w Olsztynie.
Rodzice z Wiktorem zostali wypisani do domu, mieli czekać na telefon ze szpitala, gdzie i kiedy odbędzie się kolejny zabieg.
- 5 grudnia dostałam telefon od pani doktor z chirurgii szczękowej, że oni rezygnują z leczenia naszego dziecka – mówi mama chłopca.
- My nie mamy tutaj elektrofizjologa ani kardiochirurga, a okazało się, że w takim stanie jak jest dziecko, nie ma jak tego znieczulenia wykonać – przekonywała doktor.
Rodzice chorego Wiktora twierdzą, że zostali pozostawieni bez żadnej pomocy. 8 grudnia wysłali do szpitala pismo z prośbą o zwołanie konsylium i wskazanie drogi dalszego leczenia syna. Do dziś czekają na odpowiedź.
- Co, zadzwonię z ulicy i powiem „dzień dobry, chciałabym, żeby pan zoperował moje dziecko”? Na jakiej podstawie? Chyba szpital ze szpitalem, lekarz z lekarzem szybciej się dogada, niż matka, która będzie płakać do słuchawki, bo jest zdesperowana, żeby jej dziecko miało operację – mówi pani Olga.
Dyrekcja szpitala odpiera zarzuty rodziców Wiktora. Twierdzi, że przez cały czas trwały uzgodnienia i konsultacje między lekarzami z Olsztyna, Gdańska i Warszawy, bo wada serca, którą ma Wiktor, jest bardzo skomplikowana.
- My takiej pomocy nie możemy zapewnić, dlatego potrzebna jest pomoc ośrodka w Warszawie. Z tego, co wiem od pani profesor, ten zabieg jest tam przygotowywany i myślę, że w najbliższym możliwym czasie on się odbędzie – przekonuje Barbara Chwała.
Kiedy miałaby się odbyć operacja Wiktora? Na to pytanie na razie nie ma odpowiedzi.
- Stoimy w miejscu, a syn czasu nie ma, bo potem przyjdzie w wieku 16 lat i powie „tato, dlaczego ja seplenię?”. A to będzie moja wina czy ich wina? - zauważa pan Bartłomiej.*
* skrót materiału
Reporter: Paulina Bąk
pbak@polsat.com.pl