Chorzy domagają się lepszej opieki. MOPS: brakuje pracowników
Pan Dariusz Śmiałek z Jeleniej Góry ma coraz większe problemy z poruszaniem się, a choroba skazuje go na pomoc opieki społecznej. Mężczyzna twierdzi jednak, że nie ma co liczyć na fachową pomoc Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej. W lokalnym oddziale PKPS słyszymy, że pan Dariusz został rozpieszczony przez poprzednią opiekunkę i teraz wymaga zbyt wiele. Po naszej wizycie, pracownicy opieki społecznej mieli nakłaniać pana Dariusza do rezygnacji z udziału w naszym programie.
Pan Dariusz mieszka w Jeleniej Górze. 49-latek ma coraz większe problemy z poruszaniem się. Jest więźniem swojego mieszkania.
- Cierpię na dystrofię obręczowo-kończynową. To zanik mięśni; powoduje zaniki barków, kończyn. To bardzo uciążliwe, ciężko mi jest chodzić i poruszać się – tłumaczy pan Dariusz.
- Jest taka klinika, która zajmuje się przeszczepem komórek. Pan doktor powiedział, że mi to bardzo pomoże, że zamienię wózek inwalidzki na samochód. Ale jest to nierefundowane, koszt jest dla mnie kolosalny. Potrzebuję 21 tys. złotych – dodaje mężczyzna.
Tymczasem choroba skazuje pana Dariusza na łaskę opieki społecznej. Mężczyzną zajmuje się Polski Komitet Pomocy Społecznej, a koszty ponosi Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Pan Dariusz mówi jednak, że na fachową pomoc nie zawsze można liczyć.
- Były dwie panie opiekunki, które tu stanęły i powiedziały, że one nie są sprzątaczkami. Mogą pomóc, ugotować, ale one nie będą więcej robiły, bo one się nie nadają do tej pracy. To po co do tej pracy przychodzić, jeśli się nie chce człowiekowi pomagać – zaznacza pan Dariusz.
Jego wersję anonimowo potwierdza nam jedna z pracownic PKPS.
- U pana Darka wielokrotnie nie było opiekunki, a on czekał, zostawał bez jedzenia. Higieniczne wszelkie czynności nie były wykonane. Dom został zapuszczony – mówi nam pracownica.
Nie tylko pan Dariusz ma pretensje o jakość opieki. Pani Henryka Birek, która cierpi na liczne choroby przewlekłe, przeszła zawał i wylew krwi do mózgu. Według lekarzy wymaga stałej opieki, ale opiekunka odwiedza ją tylko dwa razy w tygodniu. Zdarza się jednak, że nikt nie przychodzi.
Jak tłumaczy nam pani Henryka, zdarzały się takie sytuacje, że przez kilka dni nie miała co jeść.
- Nie miał mi kto zakupów zrobić, a ja sama autobusem nie pojadę – dodaje kobieta.
- Taka kwestia, która doskwiera w ostatnim czasie PKPS, ale również MOPS jako instytucji, to jest brak pracowników z odpowiednimi kwalifikacjami do wykonywania pewnych czynności – mówi nam dyrektor MOPS-u w Jeleniej Górze Wojciech Łabun.
Okazuje się, że kłopotem są nie tylko problemy kadrowe. W jeleniogórskim oddziale Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej usłyszeliśmy, że pan Dariusz został rozpieszczony przez poprzednią opiekunkę.
- Pan Darek miał przez cztery lata opiekunkę, która go rozpieściła. Robiła to, co powinna według decyzji, ale jest na tyle dobrym człowiekiem i robiła dużo ponad. Z tym że pani ta odeszła na emeryturę – słyszymy w oddziale instytucji.
Godzinę po naszej wizycie u pana Dariusza pojawiła się trzyosobowa delegacja z opieki społecznej.
- Przyszła pani z MOPS i dwie panie z PKPS. Pytały, po co mi to wszystko potrzebne. Chciały, żebym się wycofał z reportażu. Powiedziałem, że nie, absolutnie – mówi pan Dariusz.
- Nie była to sugestia, że ma się wycofać, tylko grzecznie pracownik zadał pytanie. U pana Dariusza były drobne zawirowania, jeśli chodzi o usługi opiekuńcze przez tydzień – dowiadujemy się w siedzibie PKPS.
Jak anonimowo informuje nas pracownica PKPS, w jeleniogórskim oddziale „źle się dzieje”.
- Nie są mi znane żadne zebrania, gdzie byśmy omawiali problemy naszych podopiecznych. Wiele osób nie jest prowadzonych do lekarza, nie jest obserwowanych. Problemy są zamiatane pod dywan – zaznacza.
- Współpraca układa się poprawnie. Pojawiały się kwestie, które na bieżąco były rozwiązywane. PKPS Zarząd Okręgowy w Jeleniej Górze od kilku, a może nawet od kilkunastu lat świadczy usługi opiekuńcze na rzecz mieszkańców gminy. Czy wzorcowo? Tego bym nie powiedział, ale na pewno w sposób odpowiedni – komentuje Wojciech Łabun z MOPS-u.
- To taka znieczulica, nas się nie traktuje jak ludzi. Wolałbym wszystko robić sam, no ale niestety jest jak jest. Chodzi mi o to, żeby człowiek człowieka traktował po prostu po ludzku – mówi pan Dariusz.
*skrót materiału
Reporter: Michał Bebło
mbeblo@polsat.com.pl