Od lat próbuje unieważnić ojcostwo. Nie pomogły wyniki testu DNA

Pan Karol od lat walczy o unieważnienie ojcostwa, w które go wrobiono. Chociaż testy DNA potwierdziły to, że nie jest ojcem pełnoletniego już dziś Roberta, to przepisy sprawiają, że unieważnienie ojcostwa jest dziś praktycznie niemożliwe. Prokuratorzy przyznają, że pan Karol padł ofiarą fikcji prawnej. Mężczyzna zapewnia, że nie chodzi mu o pieniądze, a chce jedynie uporządkować swoje życie.

Pan Karol ma 40 lat. Kiedy miał 17 lat, poznał panią Dorotę. Zakochał się w niej. Po jakimś czasie burzliwego związku usłyszał, że będzie tatą.

- To było po trzech latach znajomości. Wtedy nie byliśmy razem, zerwaliśmy ze sobą. Spotkaliśmy się po miesiącu i poinformowała mnie, że jest ze mną w ciąży - mówi pan Karol.

- Zadałem jej pytanie, czy na pewno ze mną, bo nie widzieliśmy się 30 dni. Powiedziała, że tak, że nie powinienem zadawać takich pytań, że to jest moje dziecko, że ona z nikim innym nie była - dodaje mężczyzna.

- Wziął na siebie, że jest ojcem, ale później zorientował się, że jest coś nie tak. Były docinki z jej strony m.in.: „skąd możesz wiedzieć, że ty jesteś ojcem”, „ty nie jesteś ojcem” i to go zmusiło do myślenia, że coś tu jest nie tak - wspomina kolega pana Karola, pan Krzysztof.

W 1999 roku, zaraz po narodzinach, pan Karol uznał syna. Para jednak rozstała się. Mężczyzna kontaktu z synem praktycznie nie miał. Miał za to wątpliwość, czy to w ogóle jego dziecko. Z roku na rok znaków zapytania przybywało, więc w 2009 roku udał się do sądu, by unieważnić ojcostwo.

- Powództwo zostało cofnięte z uwagi na to, że nie został zachowany termin do wniesienia takiego powództwa. Ten termin wynosi 6 miesięcy od daty, kiedy powód dowiedział się o tym, że nie jest ojcem - tłumaczy nam Krystian Marchwiak, prezes Sądu Rejonowego w Chodzieży. I dodaje, że nie ma możliwości przywrócenia terminu.

- Co rozprawę stałem i mówiłem: wysoki sądzie, ja twierdzę, że dziecko nie jest moje, matka dała mi do zrozumienia. Proszę o badania DNA. Za każdym razem odrzucali - mówi pan Karol.

Michał Smętowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu tłumaczy, że prokurator nie wystąpił w imieniu pana Karola o unieważnienie ojcostwa.

- Po zapoznaniu się z materiałem dowodowym, przesłuchaniu świadków stwierdzono, że nie ma podstaw do wystąpienia z takim wnioskiem - mówi.

- Tłumaczyli się tym, że to dziecko musi mieć ojca, a ja się przyznałem do dziecka. Powiedzieli mi, że przyznając się do niego miałem brać pod uwagę, że istnieje takie ryzyko. Przyznałem się do dziecka tylko ze względu na informację, że to ja jestem ojcem biologicznym - zapewnia pan Karol.

Zdesperowany mężczyzna, by zmusić matkę chłopca do badań DNA, zażądał sądownego obniżenia alimentów do 50 zł, jeśli matka się nie godzi na badanie. Sądził, że to zmotywuje byłą partnerkę.

- Na rozprawie sędzia zadała pytanie pani Dorocie, czy wyraża zgodę na badania. Powiedziała, że nie wyraża. Sędzia zaznaczył, że przyzna jej 50 zł alimentów miesięcznie. Odpowiedziała wtedy, że 50 zł jej pasuje - dodaje pan Karol.

Sędzia Marchwiak przekonuje, że w przypadku zawarcia ugody, sąd nie mógł zareagować w żaden inny sposób.

- Nawet sędzia powiedziała jej, że skoro pani wyraża zgodę na 50 złotych, to trzeba było od razu powiedzieć, że to nie jest dziecko pana Karola - zaznacza pan Karol.

Dziś pan Karol ma pewność, że to nie jest jego syn. Chłopak po skończeniu 18 lat sam do niego przyszedł. Razem zdecydowali, że zrobią badania DNA.

- Miałem taki jeden procent w sobie, żeby to dziecko było moje. Gdyby było moje, chyba byłbym szczęśliwszy. Badania przyszły jednak z wynikiem negatywnym, wykluczając ojcostwo - dodaje mężczyzna.

W tej sprawie próbowaliśmy porozmawiać z panią Dorotą i jej synem uznanym przez pana Karola. W odpowiedzi usłyszeliśmy jedynie, że sprawa jest w prokuraturze i „wszystko jest rozwiązane”. Rodzina odmówiła dalszego komentarza.

Pan Karol był pewien, że z wynikami DNA w ręku sprawę uda się szybko rozwiązać. Ale okazuje się, że badania znaczenia nie mają, bo pan Karol uznał ojcostwo przed 2009 rokiem, a przepisy sprzed tego roku sprawiają, że unieważnienie ojcostwa jest praktycznie niemożliwe.

- Na podstawie wówczas obowiązujących przepisów przyjmowano fikcję prawną, że osoba, która złożyła oświadczenie o uznaniu dziecka, mimo iż ze stanu faktycznego wynikało, że nie jest jego biologicznym ojcem, w zasadzie nie mogła się od tego uwolnić - tłumaczy prokurator Michał Smętkowski. Jak dodaje przepisy przyjmowały, jako wartość nadrzędną dobro dziecka, czyli że „musi mieć ojca”.

- Nie chcę pieniędzy ani od niej, ani od nikogo. Chodzi mi o to, żeby to posprzątać i żebyśmy mieli porządek w życiu - podsumowuje pan Karol.*

*skrót materiału
Reporter: Irmina Brachacz
ibrachacz@polsat.com.pl