Zarabia najniższą krajową. Gmina: to za dużo na mieszkanie socjalne

Pan Robert do 22. roku życia mieszkał w domu dziecka. Mimo lekkiej niepełnosprawności, nie zgodził się zamieszkać w domu pomocy społecznej - postanowił udowodnić, że da sobie radę. Mężczyzna pracuje jako portier i zarabia najniższą krajową. Obecnie mieszka w kuchni w wynajmowanym przez jego kolegów mieszkaniu. Mężczyzna pisał do urzędu miasta z prośbą o mieszkanie socjalne. Dostał odmowę, bo przekracza dochód, który uprawniałby go do takiego mieszkania.

Niestety 27-letni pan Robert Krzemiński z Morąga w województwie warmińsko-mazurskim nigdy na wsparcie i pomoc ze strony rodziny nie mógł liczyć. Jego domem stał się dom dziecka, bo mama nie była w stanie opiekować się nim. Ojciec zrzekł się syna i opuścił rodzinę.

- Wychowawcy pomagali, wspierali też w jakiś tam sposób. To się przychodziło ze szkoły, to się odrabiało lekcje z wychowawcami. Mogłem mieć normalny dom, jakby mama funkcjonowała normalnie - mówi pan Robert.

Pan Robert zdaje sobie sprawę, że sam musi stworzyć sobie namiastkę domu, którego nigdy nie miał. Marzy o założeniu własnej rodziny. Cztery lata temu opuścił dom dziecka i mimo lekkiej niepełnosprawności, chciał udowodnić, że da sobie radę.

- Najpierw dom dziecka pomógł załatwić rentę socjalną z powodu orzeczenia niepełnosprawności. Nikt we mnie nie wierzył. Twierdzono, że najlepszym domem będzie Dom Opieki Pomocy Społecznej. Gotowało się we mnie, było mi bardzo z tego powodu przykro - opowiada 27-latek.

- Zamieszkałem u takiej pani, co wynajmuje pokoje. No i z kolegą tam mieszkałem przez jakiś czas - dodaje.

Niestety, mieszkanie po trzech latach kobieta wystawiła na sprzedaż. Pan Robert nie miał gdzie mieszkać. Znalazł sobie pracę w zakładzie pracy chronionej. Jest portierem. Pracuje za najniższą krajową. To jednak za mało, żeby stać go było na samodzielne wynajęcie mieszkania. W tej trudnej sytuacji pomogli mu koledzy, z których znał z domu dziecka.

- Najpierw pomogliśmy mu tak, że przychodził do nas. Później postanowiliśmy razem po prostu wynająć, żeby było taniej, oszczędniej - mówi pan Piotr, kolega 27-latka.

Mężczyzna przed opuszczeniem domu dziecka starał się o mieszkanie socjalnie. - Nikt nie dostał - twierdzi pan Piotr.

W ubiegłym roku pan Robert również napisał podanie do Urzędu Miejskiego w Morągu o przydział mieszkania. Niestety dostał odpowiedź odmowną, bo jego dochody przekraczają limit upoważniający do przydziału lokalu. Nie może też być wpisany na listę oczekujących na mieszkanie.

- Myślałem, że burmistrz się zlituje, jak napiszę list i pomoże chociaż - mówi mężczyzna.

Zenon Jankowski, Naczelnik Wydziału Komunalno-Inwestycyjnego w Urzędzie Miejskim w Morągu twierdzi, że „jedynym kryterium w przypadku pana Roberta był dochód”. - Pozostałe kryteria spełniał - dodaje.

- Powinny być może takie zapisy w prawie, że wychowankowie, mimo że tam może dochód by lekko przekroczył, mają prawo ubiegać się o mieszkanie socjalne. Chociaż być zapisani w kolejce. Sądzę, że powinno być takie coś. Prawo jest niedoskonałe, niestety - mówi Jolanta Pilcek, dyrektorka domu dziecka w Morągu.

- Malutkie mieszkanko, ja więcej nic nie chcę, naprawdę - podkreśla pan Robert.*

* skrót materiału
Reporter: Małgorzata Frydrych
mfrydrych@polsat.com.pl