Fikcyjna kontrola miejskich obiektów w Jastrzębiu-Zdroju?

Firma Doroty S. wygrała w maju 2018 roku przetarg na przeprowadzenie kontroli stanu technicznego budynków mieszkalnych, placów zabaw i działek w Jastrzębiu-Zdroju. Miejski Zarząd Nieruchomości zapłacił jej prawie 20 tys. zł. Wiele wskazuje na to, że Dorota S. nie skontrolowała nieruchomości, lecz wysłała w tym celu swojego pracownika, który nie ma uprawnień budowlanych. Problem dotyczy około 100 obiektów.

Udało nam się dotrzeć do dokumentów, które mogą wskazywać na to, że kontroli nie przeprowadzała Dorota S. Miał to zrobić nieposiadający uprawnień pracownik firmy, który zgodził się z nami porozmawiać.

- Sprawa ogólnie zaczęła się od tego, że pani Dorota poprosiła mnie, żebym wziął urlop i w tym czasie pojechał na teren Jastrzębia wykonać dokumentację fotograficzną. Wykonałem zdjęcia obiektów: działek, budynków, placów zabaw, siłowni zewnętrznych. To było około 100 obiektów, w ciągu 3-4 dni – opowiada były współpracownik Doroty S.

Mężczyzna twierdzi, że wraz z jedną z pracownic sporządzał protokoły za Dorotę S., a ona je podpisała. - Według mojej wiedzy była tylko w ośmiu obiektach, wspólnie ze mną. Natomiast w pozostałych jej nie było – dodaje.

Mieszkańcy jednego z kontrolowanych budynków narzekają na jego stan techniczny. - Pękają ściany i takie inne rzeczy. W nocy np. słychać jak tu trzeszczy wszystko. Sypie się z sufitu, jest wilgoć, już to zgłosiliśmy do administracji – mówią.

- Nie mnie wydawać opinię, czy jej nieobecność może stanowić zagrożenie dla użytkowników tych obiektów, natomiast twierdzę, że to jest przede wszystkim przestępstwa. Bo osoba, która sprawuje taki zawód, musi się liczyć z tym, że jak będzie jakakolwiek katastrofa budowlana, to ona zostanie pociągnięta do odpowiedzialności – dodaje były współpracownik Doroty S.

- Możemy tutaj mówić o podejrzeniu, że około 80 takich protokołów, być może więcej, liczba może przekroczyć 100, zostało wystawionych przez osobę, która poświadczyła w nich, że taką kontrolę osobiście przeprowadziła. Dowody obecnie wskazują na prawdopodobieństwo tego, że osoba ta nie była w miejscu w czasie kontroli, zatem poświadczyła nieprawdę – informuje Cezary Golik z Prokuratury Rejonowej w Chorzowie.

- Ja wykonywałam wszystkie kontrole – zapewnia Dorota S.
Reporter: Jeżeli tak, to co robił 13 lipca w miejscach przeprowadzania kontroli pani pracownik, który nie posiada uprawnień?
Dorota S.: To jest, to jest… Ten pan wykonywał dokumentację fotograficzną, sprawa została już sprawdzona.
Reporter: Są zdjęcia, są logi, gps…
Dorota S.: Oczywiście.
Reporter: Te wszystkie dowody, które posiada prokuratura są sfałszowane pani zdaniem?
Dorota S: (trzaska drzwiami i odjeżdża).

O tym, że inspektor nie przeprowadzała kontroli osobiście świadczyć mogą dane z nadajnika GPS zamontowanego w służbowym samochodzie, którym poruszała się tamtego dnia. Zarówno ona, jak i pracownik, 13 lipca byli obserwowani przez detektywów.

- Jednocześnie były obserwowane dwie osoby, w tym pani Dorota S. W tym czasie dość późno wyszła spod wskazanego adresu, wsiadła do samochodu służbowego, a następnie pojechała do Siemianowic Śląskich do biura. W tym czasie jej pracownik pojechał do Jastrzębia-Zdroju i przez kilka godzin pod różnymi adresami jeździł, dokumentował, robił notatki przy różnych budynkach. Dokonał też dokumentacji fotograficznej, ale sam – informuje detektyw Sergo Mkrtczyan.

Według prof. Andrzeja Dobruckiego - wieloletniego prezesa Ogólnopolskiej Izby Inspektorów Budowlanych problem jest poważny. Kontrolowane budynki, choć zamieszkałe przez lokatorów, nie posiadają bowiem wymaganych badań i nie wiadomo, w jakim są stanie.

- Upoważniony do wykonywania przeglądu jest tylko inżynier uprawniony. A jak wykonywał to jakiś pracownik bez uprawnień, to ten przegląd nie istnieje w ogóle. On jest nieważny, musi być zrobiony jeszcze raz - alarmuje Andrzej Dobrucki, honorowy prezes Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa.

Jak dotąd, zebrane dowody pozwoliły na postawienie zarzutu poświadczenia nieprawdy w dokumentach z kontroli. Inspektor nie przyznała się do winy i złożyła wyjaśnienia. Prokuratura bada też inne wątki.

- Oczywiście mówimy o tym, że jeżeli protokół miał być potencjalnie sporządzony, w sytuacji kiedy kontrola rzeczywiście nie miała miejsca, to przedmiotem oceny prokuratora będzie to, czy ten fakt powoduje narażenie użytkowników nieruchomości na niebezpieczeństwo związane z przebywaniem w budynku, który potencjalnie nie powinien być dopuszczony do użytkowania. Natomiast to wymaga dalszych działań procesowych – mówi Cezary Golik z Prokuratury Rejonowej w Chorzowie.*

* skrót materiału

Reporter: Jakub Hnat

jhnat@polsat.com.pl