By żyć, potrzebuje leku. Miesięczna kuracja to 20 tys. zł
Katarzyna Tomaszewska z Wielkopolski przeżyła śmierć męża, matki oraz chorobę siostry, a teraz zmaga się ze swoją chorobą – złośliwym rakiem szyjki macicy. Jedyną nadzieją dla kobiety jest bardzo drogi lek - kuracja kosztuje 20 tys. zł miesięcznie. Kobieta boi się, że osieroci czworo synów.
42-letnia Katarzyna Tomaszewska z Gorzyc Wielkich od dwóch lat zmaga się z chorobą nowotworową. Liczy się dla niej każdy dzień, który może spędzić ze swoimi dziećmi.
- Zaczęło się we wrześniu 2015 roku, kiedy w wypadku zginął mój mąż. Zostałam z dnia na dzień z czwórką dzieci. Z firmą do prowadzenia, o której nie miałam zielonego pojęcia. Wszystkim się zajmował
mąż. Cztery miesiące później zmarła moja mama. Też na nowotwór, a 17 lutego 2017 roku moja siostra dowiedziała się, że ma nowotwór piersi – opowiada Katarzyna Tomaszewska.
- Rok po śmierci naszej mamy zachorowałam ja. Siostra sobie kompletnie z tym nie radziła. Nie, że mi nie pomagała. Nie umiała się pogodzić z ta chorobą – wspomina Magdalena Kurka, siostra pani Katarzyny.
Później nadeszła kolejna tragiczna wiadomość.
- Trafiłam na badania kontrolne do kliniki, w której jestem pod kontrolną od 10 lat. Jestem nosicielem genu BRC1, mutacji genu. Po badaniach w szpitalu okazało się, że mam nowotwór złośliwy jajnika.
To był dla mnie szok, bo byłam regularnie badana – mówi pani Katarzyna.
- Po tej trzeciej tragedii już u nas sobie nikt nie radził, a po czwartej niektórzy z nas się po prostu wyłączyli. Udawali, że się nic nie dzieje. Przeszliśmy do takiego porządku, że czekaliśmy na kolejną tragedię – dodaje Agnieszka Tomalak, kuzynka pani Katarzyny.
Ostatnie trzy lata były dla pani Katarzyny bardzo trudne. Po zakończonym leczeniu okazało się, że jedyną szansą dla kobiety jest lek, który hamuje rozwój choroby. Niestety jego koszt przewyższa możliwości finansowe rodziny. Miesięczna kuracja to około 20 tysięcy złotych.
- Dano mi możliwość leczenia lekiem, który nie jest refundowany w Polsce. To jest lek, który wydłuża mi okres przeżycia, daje szansę na przeżycie – tłumaczy Katarzyna Tomaszewska.
W trudnej sytuacji z pomocą przyszli kobiecie znajomi. Zorganizowali m.in. zbiórkę pieniędzy w internecie. Wszystkim zależało na czasie, bo pani Katarzyna musiała zacząć przyjmować lek natychmiast.
- Trzeba było coś zrobić, postanowiliśmy rozpocząć zbiórkę. Nagraliśmy z Olkiem filmik, spontaniczny, ale wyszło. W ciągu pierwszych dwóch tygodni jak weszliśmy na licznik zbiórki, to aż nie wierzyliśmy. Nie sądziliśmy, że aż tak dobrze pójdzie – wspomina Paweł Frankiewicz, przyjaciel pani Katarzyny.
- Były organizowane koncerty, mecze, aukcje charytatywne. Roczne leczenie kosztuje około 260 tysięcy złotych. Nie ukrywam, że nie spodziewałam się takiego odzewu. To dzięki osobom, które mi w tym wszystkim pomogły – mówi pani Katarzyna.
- Mamy na półtora roku leczenia, ale wiadomo, że potrzeba jest na zawsze. Bo jakby nie było, to do końca życia będzie potrzebowała leku. Zbiórka musi trwać dalej – dodaje Paweł Frankiewicz.
Pani Katarzyna nie zamierza się poddawać, choć jest świadoma, że jej życie może trwać tak długo, jak będzie ją stać na przyjmowanie leku. Na razie korzysta z szansy i każdego dnia spędzonego ze swoimi dziećmi. - Marzeniem jest dla mnie żyć - podsumowuje.*
* skrót materiału
Reporter: Paweł Gregorowicz
pgregorowicz@polsat.com.pl