Sąsiedzki spór o ścianę. Trwa od lat

Spór o ścianę nośną w Mirsku koło Jeleniej Góry trwa od kilku lat. Rozdziela ona dwa budynki - kamienicę i dawny lokal usługowy. Nowa właścicielka lokalu rości sobie prawo do ściany nośnej i razem z bratem - właścicielem firmy budowlanej - dokonuje licznych przebudów, niszcząc przy tym pomieszczenia w kamienicy. Kłótnie między sąsiadami momentami przybierają drastyczny obrót, dochodzi nawet do bójek.

W kamienicy w Mirsku koło Jeleniej Góry od kilku lat trwa sąsiedzki spór o ścianę nośną, która rozdziela budynki. Nowi właściciele – rodzeństwo J., przebudowują swój lokal. W 2015 roku podczas remontu zburzono pomieszczenie sąsiada. Kiedy Feliks Chojnacki, zaniepokojony rumorem, chciał sprawdzić, co się dzieje, miał zostać pobity przez Rafała J. Miejscowa prokuratura umorzyła sprawę pobicia.

- W tej sprawie uzyskano opinię biegłego z zakresu medycyny sądowej, który wskazał, że obrażenia, jakie odniósł pan Feliks Chojnacki, były obrażeniami tzw. lekkimi, a więc poniżej siedmiu dni - tłumaczy Tomasz Czułowski z Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze prokurator.

- Nasz klient posiadał dwie obdukcje, które jasno wskazywały, że te obrażenia są mocne, powyżej siedmiu dni. Stąd też decyzja prokuratury jest zastanawiająca - mówi Dominik Góra, pełnomocnik Feliksa Chojnackiego.

Pomimo filmu dokumentującego moment pobicia pana Feliksa, prokuratura jest zdania, że na podstawie dowodów nie można ustalić „w jaki sposób mogły powstać obrażenia”.

- W zakresie tego czynu dotyczącego pobicia pana Chojnackiego sąd uchylił to postanowienie i przekazał prokuraturze do dalszego prowadzenia – przekazuje sędzia Tomasz Skowron z Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze.

Jak twierdzi Prokuratura Rejonowa w Lwówku Śląskim, pobicie pana Feliksa nie było przestępstwem. Podobnie jak wyburzenie jego pomieszczenia i zniszczenie kanalizacji w kamienicy. Mieszkańcy blisko rok nie mogli korzystać z toalety. Sami naprawili szkodę, którą prawomocnym wyrokiem sądu powinien wykonać Rafał J.

Próbowaliśmy skontaktować się z Rafałem J. pytając o kontakt jego pracowników. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że „to nie ich problem”.

- Zniszczono pomieszczenie, które znajduje się w moim akcie notarialnym i księdze wieczystej, a prokurator uznał, że to nie jest przestępstwo – mówi Feliks Chojnacki.

- Co do zniszczenia pomieszczenia i uniemożliwienia korzystania z lokalu, stwierdzono, że nie wypełniono znamion czynu zabronionego w tym zakresie - odpowiada prokurator.

W Prokuraturze Rejonowej prowadzono także sprawę przeciwko Kamili J . – oficjalnej właścicielce lokalu przy kamienicy w Mirsku. Starosta lwówecki złożył zawiadomienie o poświadczeniu przez nią nieprawdy, że ma prawo do części nieruchomości, której nie była właścicielem. Tę sprawę także umorzono.

- Pani Kamila złożyła wniosek o pozwolenie na budowę. Wydział architektury i budownictwa stwierdził, że zaistniało podejrzenie, że poświadczyła nieprawdę, bo złożyła oświadczenie o posiadaniu prawa do dysponowania nieruchomością na cele budowlane. W związku z tym mając takie podejrzenia, starostwo złożyło wniosek do prokuratury - tłumaczy sekretarz powiatu w Lwówku-Śląskim Barabara Rosochacka-Horanin.

- Te postępowanie zakończyło się umorzeniem z uwagi na brak znamion czynu zabronionego - zapewnia po raz kolejny prokurator Tomasz Czułkowski.

Kamila J. w rozmowie z nami utrzymuje, że nie pamięta sprawy. - Byłam raz tam, gdzieś w prokuraturze, to było tak dawno, ja się naprawdę nie znam na tych wszystkich sprawach - słyszymy.

Miesiąc temu spokój mieszkańców kamienicy znowu został zakłócony. Tym razem Rafał J. – czyli pełnomocnik właścicielki lokalu – zniszczył przewód kominowy. Rodzinie Chojnackich groziło zaczadzenie. Pan Feliks złożył sprawę do prokuratury w... Lwówku Śląskim.

- Trzon komina został rozpruty i komin został rozszczelniony. Tutaj doprowadzono w mieszkaniu do takiej sytuacji, że mogliśmy się zaczadzić. Mam nadzieję, że sprawa nie zostanie umorzona. Genezą tego sporu jest błędny podział nieruchomości w 1997 roku, cześć oddano na stronie sąsiadów, cześć od sąsiadów pojawiła się na naszej stronie - mówi pan Feliks.

- Zwróciliśmy się do właściwych instytucji, żeby ten stan przywrócić do stanu właściwego, sprawa doszła do Wojewody Dolnośląskiego, który stwierdził, że pan Feliks nie jest stroną postępowania. Główny Inspektorat Nadzoru Budowlanego wskazał, że pan Feliks jest stroną i nakazał sprawę rozpoznać na nowo - informuje Dominik Góra. Pełnomocnik przypomina, że wojewoda na rozpatrzenie sprawy miał 30 dni. Od tego czasu mija rok i cztery miesiące.

- Mogę tutaj tylko wyrazić ubolewanie. Do takich sytuacji nie powinno dojść, przepraszam bardzo serdecznie zwłaszcza pana skarżącego. Doszło do zaniedbania ze strony pracownika wydziału, wpisał sprawę do systemu jako sprawę zamkniętą. Postępowanie zostało na nowo wszczęte, w związku z tym zrobimy wszystko, żeby w kwietniu tę sprawę zakończyć - zapewnia Sylwia Jurgiel, rzecznik prasowy Wojewody Dolnośląskiego.

- Chciałbym podzielić tę nieruchomość, niech tu zapanuje po prostu spokój - podsumowuje pan Feliks.

Reporter: Małgorzata Pietkiewicz

malgorzatapietkiewicz@polsat.com.pl

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX