Walczy o życie i pieniądze z ZUS-u
Błędna decyzja ZUS-owskich urzędników, pozbawiła panią Karolinę nadziei na rehabilitację. 34-letnia mieszkanka Olsztyna, chora od pierwszych miesięcy życia, niedawno została zakwalifikowana do przeszczepu płuc. Kobieta czeka na dawcę i zbiera pieniądza na późniejszą rekonwalescencję. To jedna utrudnia ostatnia decyzja ZUS, który cofną wypłatę renty inwalidzkiej.
34-letnia pani Karolina ciężko zachorowała na płuca, gdy miała 9 miesięcy. Nie miała takiego dzieciństwa jak jej rówieśnicy. Większość czasu spędzała w szpitalach, bez większych nadziei na polepszenie stanu zdrowia i obserwując jak odchodzą jej szpitalni przyjaciele.
- Jak byłam w 4 klasie szkoły podstawowej, zorientowałam się, że w klinice gdzie jestem, to dzieci w tamtych czasach umierały w wieku dziecięcym. Miałam sama taką sytuację, że po 20 paru latach jeden lekarz spotkał mnie w klinice i dziwił się, że żyję– wspomina Karolina Sawczuk.
Mimo choroby, kobieta skończyła studia prawnicze, przez kilka lat prowadziła nawet sieć własnych sklepów. Teraz pracuje w firmie handlowej. Niestety do chorych płuc dołączyły jeszcze inne poważne dolegliwości i jej stan zaczął się pogarszać. W 2018 roku zakwalifikowano ją do przeszczepu płuc i od tego czasu czeka na odpowiedniego dawcę.
- Jest to przewlekła choroba obturacyjna zwana rozedmą, zapaleniem oskrzelików. Do tego alergie, wirus HCV, jestem po niedrożności jelit z 2017 roku i teraz są początki nadciśnienia płucnego – wymienia.
- Jeszcze jakieś pół roku temu byłyśmy w stanie pójść na spacer, wziąć dzieci do parku, na lody. Na tę chwilę Karolina praktycznie nie wychodzi z domu. Jest narażona na wiele bakterii, chorób. Musi o siebie bardzo dbać – mówi Agnieszka Skrycka, przyjaciółka pani Karoliny.
- Podczas badania spirometrycznego, w którym norma wynosi 70 proc., pani Karolina wydmuchała 17 procent. Jej pojemność życiowa płuc, to niecałe 1,5 litra czyli 36 proc normy. Gdyby ktokolwiek ze zdrowych znalazł się w takiej sytuacji, to byłby w stanie agonalnym – informuje profesor dr hab. Anna Doboszyńska.
Zdrowie to nie jedyne problemy olsztynianki. Pani Karolina przez kilka lat pobierała przyznaną przez ZUS rentę socjalną. To świadczenie automatycznie przestaje być wypłacane, gdy pacjent zarabia około 2 tys. złotych. A pieniądze były i są dla 34-latki niezbędne
- Byłą takim dodatkowym wsparcie, mogłam sobie odłożyć dzięki temu na leki po przeszczepie, bo te w kraju są nierefundowane. Jedno opakowania kosztuje ponad 1300 zł – tłumaczy pani Karolina.
Wyjściem z sytuacji miało być przejście na rentę inwalidzką, do której chory może dorobić nieco więcej. W 2017 roku ZUS przyznał ją pani Karolinie. Ale niecałe dwa lata później uznał, że popełnił błąd i odebrał jej to świadczenie.
- Wyłapano błąd, błędną decyzję, bo przyznano rentę socjalną, która się nie należało. Pani Karolina wnioskowała o rentę z tytułu niezdolności do pracy, ale nie spełnia warunków. Jej niezdolność powstała w dzieciństwie, czyli nie powstała w okresie ubezpieczenia – informuje Anna Ilukiewicz, rzecznik ZUS w Olsztynie.
- Barbarzyństwo, dosłownie. Ja naprawdę chciałabym, żeby osoba, która podjęła tę decyzję, traktując mnie jak kolejny numerek w aktach, zamieniła się choć na chwilę ze mną. Myślę, że zrozumiałaby co czuję – mówi pani Karolina.
Kobiecie pozostało tylko odwołanie do sądu, ale obawia się, że na to może już nie starczyć jej czasu. By żyć, musi w ciągu najbliższego roku otrzymać nowe płuca, a sam przeszczep także nie gwarantuje długiego życia po operacji.
- Czeka na przeczep, dawcę, a choroba się pogłębia – zauważa Marta Maruszewska, przyjaciółka pani Karoliny.
- Chciałbym dać trochę takiej normalności swojemu dziecku, bo na tę chwilę jesteśmy związane tym, że siedzimy w domu non stop. Często widzę, że córce jest przykro. Nie możemy pójść np. do parku trampolin poskakać, takie zwykłe proste rzeczy – podsumowuje pani Karolina.*
* skrót materiału
Reporter: Leszek Tekielski
ltekielski@polsat.com.pl