Chcą eksmitować niepełnosprawnych z lokalu komunalnego
Zdzisław Cegiełkowski po wypadku nie chodzi - od 9 lat uwięziony jest w mieszkaniu komunalnym w Łodzi. Choć twierdzi, że opłaca czynsz, wraz z cierpiącym na zanik mięśni synem wkrótce ma zostać eksmitowany do lokalu socjalnego o dużo gorszym standardzie - z dzieloną łazienką i kuchnią. Sprawa opłat wciąż jest wyjaśniana, mężczyźni są przerażeni widmem eksmisji.
Pan Zdzisław Cegiełkowski i jego syn Piotr od kilkunastu lat mieszkają w lokalu komunalnym w Łodzi. Obaj mężczyźni są niepełnosprawni. Pan Zdzisław 9 lat temu miał wypadek, nie chodzi. 43-letni pan Piotr choruje na stwardnienie tkanki miękkiej.
- Żyjemy tu od 2005 roku, o mieszkaniu nie muszę mówić, bo widać jak wygląda. Kamienica jest do rozbiórki. Mieszka nas tutaj 3 lokatorów. Mam stwardnienie tkanki miękkiej. Skóra mi pęka, twardnieje. Jest zanik mięśni w rękach i nogach, przykurcz palców i ścięgien. Palce sinieją i robią się zimne, takie przebarwienia się robią – opowiada Piotr Cegiełkowski.
- Łazienka jest w pokoju wydzielona, wanna też jest, ale nie mogę się wykapać, bo mam trudności z chodzeniem. Miałem wypadek w domu. Wszedłem na wannę, noga mi się poślizgnęła i spadłem. Mam pozrywane ścięgna, więzadła, podkurczonych palców nie wyprostuję. Do toalety to po podłodze się poruszam, na pupie - mówi Zdzisław Cegiełkowski.
- Ja mam sprawne nogi, to chodzę i coś mu tam załatwię, np. w sklepie, a on znowu ma dłonie zdrowe, to mi pomaga się ubierać i jakoś tam nawzajem się wspieramy – dodaje Piotr Cegiełkowski.
Głównym najemcą mieszkania jest pan Zdzisław. 69-letni mężczyzna nie zawsze miał z czego płacić czynsz, ale twierdzi, że zadłużenie zostało spłacone. Mimo to, 2 kwietnia pan Zdzisław i pan Piotr mieli być eksmitowani.
- Ile mogłem, to płaciłem. Poszedłem na emeryturę, to płacę normalnie, regularnie co miesiąc – tłumaczy pan Zdzisław.
- Przez to zadłużenie nie przysługuje nam już status lokatora i nie możemy ubiegać się o normalne mieszkanie, tylko socjalne – dodaje pan Piotr.
- Rozprawa sądowa odbyła się zaocznie, tutaj nie ma skrzynek pocztowych, nie była dostarczona korespondencja, a więc panowie nawet o tym nie wiedzieli. Była zaległość, sprawa o zapłatę zaległości była skierowana do komornika, panowie to spłacali, tylko niestety ta spłata nie została uwzględniona na ich koncie lokalu – opowiada Marcin Wawrzyńczak, dyrektor biura interwencji społecznych w stowarzyszeniu Bratnia Pomoc.
Mężczyźni mają potwierdzenia wpłat za czynsz. Nie wiedzą, skąd wzięło się zadłużenie. Okazało się, że pieniądze, które wpłacali na poczet czynszu, nie były rozliczane przez miasto. Sprawę pomaga im wyjaśnić stowarzyszenie Bratnia Pomoc.
- Mogło być 10, góra 20 tys. zł długu, ale przez 10 lat mi komornik ściągał po 500 zł, to już bym sobie prawie willę kupił – komentuje Zdzisław Cegiełkowski.
- Na karcie finansowej lokalu widnieje zadłużenie w wysokości mniej więcej 20 tys. zł, ale nie ma wpisanego tego ściągania komorniczego. Istnieje bardzo wiele pustych luk, panowie niby nie płacili za komorne, chociaż my znaleźliśmy praktycznie wszystkie kwitki opłat, potwierdzenia opłat czynszowych. Co prawda to nie były pełne opłaty, właśnie w związku z tym, że nie docierała do nich korespondencja, przez co nie wiedzieli o podwyżkach czynszu – tłumaczy Marcin Wawrzyńczak, dyrektor biura interwencji społecznych w stowarzyszeniu Bratnia Pomoc.
Urząd miasta w Łodzi przesłał nam oświadczenie:
“Wyrok pozwalający na eksmisję rodziny - Panów Zbigniewa i Piotra Cegiełkowskich - nie dający im prawa do lokalu socjalnego od gminy - wydał sąd. Sąd też podtrzymał kilka dni temu zgodę na eksmisję Panów z mieszkania (nie wznowił procesu) – bez prawa do wynajęcia lokalu socjalnego. Natomiast Zarząd Lokali Miejskich wstrzymał się od jej wykonania.”
- Miasto zaproponowało panom mieszkanie na I piętrze z kuchnią, łazienką wspólną z innymi lokatorami. Pan Piotr nie przyjął tego mieszkania, ponieważ tworzą mu się rany na ciele i nie może korzystać ze wspólnej łazienki – mówi Małgorzata Nowakowska-Rosolak ze stowarzyszenia Bratnia Pomoc.
Z kolei pan Zdzisław podkreśla, że nie wymaga luksusów. – Tylko żeby była łazienka i kuchnia w jednym pomieszczeniu i to wszystko. Żebym nie musiał po korytarzach się włóczyć, żeby sobie herbatę zrobić czy do ubikacji – podsumowuje.*
* Skrót materiału
Reporter: Angelika Trela
atrela@polsat.com.pl