Emeryt uwięziony w czterech ścianach
Kazimierz Smyk z Bolesławca po amputacji nogi nie jest w stanie sam wyjechać wózkiem inwalidzkim z mieszkania. By tak się stało, opiekunka prosi przechodniów o pomoc w zniesieniu mężczyzny. Sytuacja jest fatalna, bo urzędnicy nie mają pieniędzy na zamontowanie windy dla pana Kazimierza. W dodatku jego mieszkanie nie jest przystosowane do potrzeb osoby niepełnosprawnej.
Kazimierz Smyk jest schorowany i samotny. Jego żona i syn zmarli. W zeszłym roku amputowano panu Kazimierzowi nogę, dlatego emeryt porusza się na wózku inwalidzkim.
- Po kolei, pierwszy obcięli jeden palec, a potem wszystkie. Od kwietnia tydzień w szpitalu, tydzień w domu i ponownie, a 28 sierpnia amputacja – opowiada Kazimierz Smyk.
Mieszkanie pana Kazimierza nie jest przystosowane dla osoby niepełnosprawnej. W codziennych czynnościach pomaga mu pani Wiesława.
- Jestem rano dwie godziny, po południu dwie godziny i wieczorem godzinę, tak to sam przebywa. Piorę, sprzątam, gotuję, zakupy robię, z receptami do apteki chodzę – opowiada opiekunka Wiesława Piech.
Potrzebne pieniądze na remont
- Przejście korytarza jest tak wąskie, że nie może swobodnie wjechać, zwłaszcza do łazienki nie może dojechać. Trzeba przeprowadzić remont, poszerzyć drzwi, dostosować brodzik. Składaliśmy wnioski z prośbą o pomoc do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie i pomocy społecznej, ale odmówili. Powiedzieli, że środków nie mają – mówi Piotr Burdyna, kuzyn pana Kazimierza.
- Nie ma jak go wykąpać, ja go myję na wersalce – opowiada opiekunka Wiesława Piech.
Największym problemem pana Kazimierza jest 8 schodów na parterze klatki w bloku. To bariera nie do pokonania dla osoby na wózku inwalidzkim. Żeby mężczyzna wydostał się z bloku, potrzebna jest pomoc innych osób.
- Jeden pomoże, drugi nie. Wózkiem nie da rady ani podjechać, ani zjechać. A na swoich nogach on się nie posunie. Musiałabym wziąć go na plecy, posadzić na schody i ciągnąć – tłumaczy pani Wiesława.
„30 tys. zł sama winda by kosztowała”
Opiekunka oraz kuzyn pana Kazimierza zwracali się do różnych instytucji z prośbą o pomoc. Okazuje się, że mężczyzna musi sam sfinansować budowę podjazdu, a takich pieniędzy nie ma.
Zgodzili się zrobić podjazd, ale sami musimy to zrobić, wszędzie trzeba iść i płacić, a on nie ma z czego – komentuje opiekunka Wiesława Piech.
- 30 tys. zł sama winda by kosztowała. Takich pieniędzy nie mam. Na emeryturze to jakie pieniądze można mieć – dodaje pan Kazimierz.
Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie zaoferowało emerytowi inną pomoc.
- Wczoraj przyszli, obiecali, że materac dadzą, rehabilitację i asystenta, żeby znieść po schodach – mówi pan Kazimierz.
„Zaproponowałabym pomoc psychologa”
- Jeśli chodzi o ten zjazd, w tym roku nie realizujemy zadania dotyczącego likwidacji barier architektonicznych ze względu na niewystarczające środki PEFRON dla naszego powiatu. Do końca roku jest jeszcze daleko, możemy dostaniemy dodatkowe środki, choć niczego nie obiecuję – zastrzega Justyna Ziółkowska, dyrektor PCPR w Bolesławcu
Pomoc PCPR nie rozwiązuje największego problemu pana Kazimierza. Wciąż będzie uwięziony w bloku.*
* skrót materiału
atrela@polsat.com.pl