Po zaginięciu córki wynajęła detektywa. Teraz walczy z nim o pieniądze
Ewa Jakubska walczy z biurem detektywistycznym, które wynajęła po zaginięciu 42-letniej córki i samobójstwie zięcia. Kobieta zapłaciła ponad 12 tys. zł, ale z efektów prac nie jest zadowolona. W dodatku okazało się, że osoba, którą brała za detektywa, ma zawieszoną licencję. Pani Ewa straciła pieniądze, ma dopłacić kolejne, a losu córki nie poznała.
42-letnia Kinga Kozak i jej mąż byli małżeństwem przez 16 lat. Mają 8-letnią córkę Ewę. W marcu zeszłego roku pani Kinga postanowiła się rozwieść. Wspólnie z mężem ustalili warunki rozstania i opieki nad córką. Pierwsza sprawa rozwodowa odbyła się 13 sierpnia zeszłego roku. Pan Zbigniew wycofał się w sądzie z wcześniejszych ustaleń.
- Rano dziecko dzwoniło do niej dziewięć razy. Kiedy nam o tym powiedziała, zaczęliśmy wydzwaniać, ale telefon nie był odbierany. W końcu mąż zadzwonił do zięcia, a ten przekazał, że wyszła na spacer. Ale rano powinna być w pracy. Torebka została, samochód też, a jej nie było – opowiada Ewa Jakubska, matka zaginionej Kingi Kozak.
Ostatni ślad po kobiecie to zdjęcia z monitoringu z galerii handlowej w Bielsku-Białej z 13 sierpnia. O 19:20 pani Kinga rozmawiała jeszcze ze swoją matką. Wiadomo, że potem wróciła do swojego domu w Buczkowicach. Wieczorem jej telefon zalogował się w miejscowości Wisła, a potem znowu w okolicach domu.
- Podjechała policja do niego i pytali o niego, to im przekazano, że dopiero wszedł do domu. Zajrzeli przez okno, a on już nie żył.– mówi Ewa Jakubska, matka zaginionej Kingi Kozak.
- Nie ustaliliśmy, żeby mąż miał coś wspólnego z zaginięciem Kingi Kozak, ale policjanci nie wykluczają żadnej z hipotez – informuje Roman Szybiak z policji w Bielsku-Białej.
Zrozpaczona pani Ewa postanowiła wynająć agencję detektywistyczną, żeby ta pomogła odnaleźć jej córkę. W internecie natrafiła na biuro detektywistyczne. Zadzwoniła.
- Przedstawił się detektyw. Ustaliliśmy, że będzie szukał córki, za co zapłaciłam 12 300 zł. Potem zaczęliśmy sprawdzać, że pan nie ma uprawnień i padliśmy ofiarą naciągacza – wspomina Ewa Jakubska.
- Pod koniec 2017 roku policja otrzymała informacje, że mężczyzna ten usłyszał zarzuty w sprawie karnej, w związku z tym komendant podjął decyzję o zawieszeniu mu licencji detektywa – informuje Kamil Tokarski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach.
- Wolałbym nie mówić o tym (czego dotyczą zarzuty) to jest sytuacja niewyjaśniona, która jest w toku – mówi pełnomocnik firmy detektywistycznej.
Reporterka: dlaczego pan nie powiedział pani Ewie, że nie jest detektywem?
Pełnomocnik firmy detektywistycznej.: Uznałem, że to jest bezprzedmiotowe, bo to by nic nie zmieniło.
Ewa Jakubska: To by wszystko zmieniło, bo ja bym nie zawarła umowy.
Umowę z matką zaginionej Kingi Kozak podpisała towarzysząca mężczyźnie - kobieta, mająca wedle jego słów licencję detektywa. Pani Ewa nie była zadowolona z efektów pracy agencji detektywistycznej. Na koniec otrzymała jedynie suche sprawozdanie z przeprowadzonych działań. Mężczyzna w trakcie realizacji materiału wycofał zgodę na publikację danych i wizerunku.
- Jeśli uznaliby, że jakieś informacje są istotne do sprawy, powinni je przekazać natomiast policji. Z tego co wiem od agencji nie wpłynęły żądne informacje, które byłyby istotne dla sprawy – mówi Roman Szybiak z policji w Bielsku-Białej.
Biuro detektywistyczne zarejestrowane jest na matkę mężczyzny, która również nie ma licencji detektywa. Po zakończeniu poszukiwań zaginionej Kingi Kozak firma zażądała od pani Ewy zwrotu kosztów za noclegi w okolicznych hotelach - prawie 4 tysiące złotych.
- Jeden nocleg był w droższym hotelu, ale to była już późna godzina i to był ostatni wolny pokój (w Szczyrku). To był taki czas, że nie było dostępnych hoteli, potem były noclegi w tańszych miejscach – mówi pełnomocnik firmy detektywistycznej. Mężczyzna domaga się od pani Ewy niemal 4 tys. zł - To wynika z kwestii umownych, nikt nie będzie spał w samochodzie – dodaje.
Pani Ewa nadal szuka córki. Przeprowadziła się z Kielecczyzny do domu pod Szczyrkiem, w którym mieszkała zaginiona pani Kinga. Zaopiekowała się ośmioletnią wnuczką. Jest dla niej rodziną zastępczą. Musi spłacać kredyty zaginionej córki.
- Najgorsze były początki, ale chodzimy do psychologa także ona spokojnie to przeszła. Teraz też jest taki problem, że idzie do komunii w maju, nie będzie mamy ani taty. Staramy się jej tłumaczyć, ale to jest dziecko – rozpacza pani Ewa. *
* skrót materiału
pbak@polsat.com.pl