Wymarzone auto wróciło do banku. Stracił 33 tys. zł
Pan Paweł znalazł na popularnym portalu internetowym wymarzone audi A6 z 2007 roku. Pojechał z kolegą 500 km do Łodzi, żeby je obejrzeć, a następnie kupił. Choć w dowodzie wpisany był jako współwłaściciel auta bank Getin Leasing, mężczyzna zawierzył w przedstawione przez sprzedającego potwierdzenie przelewu spłaty leasingu. Samochodem cieszył się zaledwie rok.
- Podjechaliśmy do stacji diagnostycznej. Auto było w dobrym stanie, miało jakieś drobne mankamenty, ale zakochałem się w tym samochodzie. Tym bardziej, że audi zawsze było moim marzeniem – opowiada Paweł Tumidajewicz.
Mężczyzna pod koniec 2017 roku zdecydował się na zakup auta za 33 tysiące złotych. Ale kiedy doszło do podpisania umowy, pojawił się problem. Okazało się, że w dowodzie rejestracyjnym jest wpis o współwłaścicielu.
- Zobaczyłem, że w dowodzie rejestracyjnym jest wpis o współwłaścicielu - Getin Leasing. Powiedział, że wziął leasing na to auto, ale spłacił go w całości. Pokazał mi wydruk z banku, tam była kwota 19 tysięcy tytułem spłaty leasingu i numer umowy – relacjonuje Paweł Tumidajewicz.
- Niestety uwierzył sprzedawcy, że ten dośle mu oficjalny dokument z banku. Często jest tak, że na dokument potwierdzający wygaśnięcie roszczeń banku trzeba chwilę poczekać, więc to tłumaczenie sprzedawcy wydawało się wiarygodne – ocenia Oskar Możdżyń z portalu autoprawo.pl.
Mimo kolejnych telefonów i sms-ów sprzedający nie wysłał panu Pawłowi dokumentu potwierdzającego wygaśnięcie roszczeń banku. Mężczyzna samochodem cieszył się rok.
- Luty, marzec - dostałem wezwanie z policji. Myślałem. że chodzi o mandat. Okazało się, że na wniosek policji w Łodzi muszą zarekwirować mój pojazd. Nogi zrobiły mi się miękkie, serce zaczęło walić, bo byłem w aucie zakochany. To tak jakby dziecku odebrać ulubioną zabawkę, kilka dni chodziłem jak struty – wspomina pan Paweł.
- Zostało złożone zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przywłaszczenia. Z dokumentów wynikało bezsprzecznie, że samochody stanowiły własność leasingodawcy, czyli banku, więc w uzgodnieniu z prokuraturą auta zostały zabezpieczone. W ten sposób zostały potraktowane trzy osoby – opowiada Marcin Fiedukowicz z Komendy Miejskiej Policji w Łodzi.
Pan Paweł próbował dowiedzieć się w banku, ile pieniędzy pozostało do spłaty. Myślał nawet o spłacie zadłużenia. Ale nikt nie chce z nim rozmawiać, bo nie jest stroną umowy.
Rafał S., który sprzedał panu Pawłowi samochód będący własnością banku został zatrzymany przez policję w związku z innym postępowaniem. Przebywa obecnie w areszcie. Pan Paweł ma małe szanse na odzyskanie swoich pieniędzy. Musiał kupić sobie inny samochód.*
* skrót materiału
pbak@polsat.com.pl