8 lat walczy o pieniądze. Oszukany budowlaniec
Marek Szylchabel z Łodzi przez ponad 40 lat był budowlańcem, prowadził też firmę. Dziś jest już na emeryturze. Mężczyzna od 8 lat walczy z panią Z. o pieniądze za wykonane prace. W tym czasie kwota 35 tys. zł urosła do prawie 90 tys. zł. Mężczyzna powoli traci nadzieję, że uda mu się te pieniądze odzyskać.
- 8 lat żeby to trwało i sąd nie może nic w tej sprawie zrobić? – dziwi się pan Marek.
W 2011 roku pan Marek wykonywał prace przy budowie jednego z pawilonów. Robił kanalizację. Zleciła mu to pani Z., z którą podpisał umowę. Kobieta jest mu winna z odsetkami prawie 90 tysięcy złotych.
- Trzy lata temu zapłaciła 100 zł we wrześniu i 1000 zł w październiku i to wszystko – mówi pan Marek
- Mnie nie zapłacił inwestor, zerwał umowę – przekonuje pani Z.
Reporterka: Ale jemu należą się te pieniądze.
Pani Z.: Oczywiście, mi też się należą.
- Nawet jakby jej inwestor nie zapłacił, to co mnie to obchodzi. Ona ze mną podpisała umowę, sprawa powinna być między mną a nią – mówi pan Marek.
Mężczyzna ma nakaz zapłaty, ale komornik nie może ściągnąć pieniędzy, bo pani Z. nic nie ma.
Kobieta została oskarżona o oszustwo. Sprawa trafiła do sądu, ale trwa już… 6 lat. W I instancji pani Z. została skazana, ale sprawa trafił do ponownego rozpatrzenia. Sprawy są odraczane, a postępowanie zawieszane.
- To postępowanie było zawieszone ze względu na stan zdrowia oskarżonej, który był weryfikowany przez sąd. Zgodnie z opiniami biegłych była długotrwała przeszkoda, postepowanie musiało być zawieszone – informuje Paweł Sydor z Sądu Okręgowego w Łodzi.
- Lekarz biegły tej pani wystawiał jej zwolnienia, cały czas, ze względu na to, że ma wysokie ciśnienie. I każda sprawa, która się odbywała, trwała 5 minut i sędzia ją zawieszał. Może popełniać przestępstwa i mając nadciśnienie nie ponosić żadnej odpowiedzialności – komentuje pan Marek.
W jego ocenie, dłużniczka na ostatniej rozprawie „zrobiła teatrzyk”.
- Przyjechała z dwoma pielęgniarkami, busem z Czerwonym Krzyżem. Więc powiedziałem do sędziego: „zbadajmy, kto ma większe ciśnienie, ja, czy ta pani”. To sędzia zagroził, że mnie z sali wyprosi – wspomina.
Stan zdrowia pani Z. poprawił się na tyle, że sprawa została wreszcie odwieszona. A pani Z. zastanawia się czy wypowiedzieć się przed naszą kamerą.
Pani Z.: Umówmy się na rozmowę po sprawie, w tej chwili będzie sprawa
Reporterka: Mam kamerę, wypowie się pani przed kamerą?
Pani Z.: Niech mnie pani o to nie pyta, dam odpowiedź w poniedziałek. Ja nie obiecuje, że od razu przed kamerą albo co.*
* skrót materiału
akrajewska@polsat.com.pl