Rolnik bez emerytury obwinia urzędników

65-letni Mirosław Drążyk spod Kozienic twierdzi, że przez pomyłkę urzędników nie może w październiku przejść na emeryturę. W jego dokumentach brakuje potwierdzenia opłaty składki z 1980 r. Rolnik twierdzi, że ówcześni urzędnicy przypisali wpłatę jego bratu, który miał wówczas 16 lat i nie miał ziemi. Pan Mirosław prosi urząd, by naprawił błąd. Burmistrz odsyła go jednak do sądu.

Mirosław Drążyk planując w październiku przejście na emeryturę poszedł do urzędu gminy po zaświadczenie, że ma opłacone wszystkie należne składki ubezpieczeniowe. Wymagane minimum to 25 lat opłat. Spotkała go przykra niespodzianka. Brakuje jednej wpłaty.

- Musiałbym jeszcze rok opłacać składki, rok czekać na emeryturę. Byłbym stratny: raz, że składki, dwa, że rok nie pobierałbym emerytury. Nieduża, ale emerytura – opowiada Mirosław Drążyk.

Mężczyzna w 1980 r. otrzymał 4 ha ziemi i został rolnikiem.

- W tym czasie składki na fundusz rolniczy były opłacane przy podatku rolnym. Jako młody rolnik byłem zwolniony na okres 5 lat. Pierwszy i drugi rok zwolnienia, a potem już naliczali nam składki. I dziwię się, dlaczego urzędnik napisał pięcioletnie zwolnienie, a w trzecim już wpisywał składki. Jawnie jest coś nie tak – mówi pan Mirosław.

Mimo nadpłaty, urząd nie chciał wydać zaświadczenia o opłaconych składkach ubezpieczeniowych. Rodzina dalej szukała brakującej wpłaty i... znalazła. Okazało się, że w dokumentach gminy rzeczywiście widnieją potwierdzenia opłat za składki emerytalne. W poprzednim systemie rolnik płacił ubezpieczenie od powierzchni. I te opłaty rodzina Drążyków zrobiła, tyle że teraz urząd nie potrafił stwierdzić, komu się one należą.

 - Urząd stwierdził na pewnym etapie, że za mojego tatę była opłacona składka przez jego rodziców. Poprosiłam urząd: podajcie, ile tej składki, dajcie to na piśmie. Urząd od tego umył ręce - opowiada Lidia Drążyk, córka pana Mirosława.

- Zapłacili rodzice, a za chwilę jest zdanie, że Mirosław nie opłacał składek. To we dwóch mieli płacić z tej jednej ziemi? I ojciec, i syn miał płacić? – pyta Mirosława Drążyk, żona pana Mirosława.

- Zaczęliśmy poszukiwać tej składki, jak to się stało. I brat taty odkrył, że on, mimo że nie był jeszcze posiadaczem ziemi, był ubezpieczony w 1980 roku – dodaje Lidia Drążyk.

Rodzina podejrzewa, że urzędnicy wpłatę z 1980 r. mylnie przypisali bratu pana Mirosława, który wówczas nie mógł być ubezpieczony jako rolnik, bo miał 16 lat.

 - Jak mógł mieć składkę emerytalną, jak nie miał ziemi, miał 16 lat. Ta oczywista omyłka pisarska musiała wynikać z błędnego zewidencjonowania tego podatku. I bardzo prosiliśmy urząd o wyprostowanie tego błędu. Urząd oddalił naszą prośbę – twierdzą pani Mirosława i pani Lidia.

Ten urzędniczy galimatias postanowiliśmy wyjaśnić w Urzędzie Gminy w Kozienicach. Wcześniej u burmistrza byli państwo Drążykowie z prośbą o pomoc w wyjaśnieniu tej wydawałoby się prostej sprawy. W rozmowie z Interwencją brał udział prawnik urzędu.

 - Pan chciał, żebym mu poprawił. Dokumenty widziałem, nie mogę poprawić, więc powiedziałem, że najszybsze rozstrzygniecie będzie w sądzie. Sąd w Radomiu działa dość sprawnie, składa się dokument i za pół roku, do roku miałby już rozstrzygnięcie, czy to, co mówi jest zgodne z prawdą, czy to, co mówi jest niezgodne. I tyle – tłumaczy Piotr Kozłowski, burmistrz Kozienic.

 Burmistrz radzi, by mimo brakującego zaświadczenia o opłacie wszystkich składek, wystąpić o emeryturę do KRUS.

- Dokumenty każdy może złożyć, wtedy KRUS wzywa. Składa się dokumenty, KRUS mówi, że nie ma takich a takich. Wtedy uzupełnia się je. KRUS je uznaje i jest wszystko ok. KRUS ich nie uznaje, odwołuje się do sądu i tyle – mówi Piotr Kozłowski, burmistrz Kozienic.

Urząd gminy odesłał sprawę rolnika do KRUS-u. Ten powstał w 1990 roku, dlatego sprawę dokumentów sprzed 40 lat odesłał z powrotem do gminy w Kozienicach. Tym razem tamtejsi urzędnicy oddali sprawę do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Radomiu, które przychyliło się do ich wcześniejszej opinii. Pan Mirosław jest w punkcie wyjścia. Błędne koło urzędnicze zatacza coraz szersze kręgi.

 - Skoro KRUS powiedział, bo wierzę w tym momencie KRUS-owi, że dwa akty, dwa podpisy i muszą mi uznać, a oni (gmina – red.) to odsyłają, to jest to postawa lekceważąca urzędników. Oni żyją z moich podatków – mówi Mirosława Drążyk, żona pana Mirosława.

- Po przejrzeniu wszystkich dokumentów, które ma KRUS i po przejrzeniu tego, co ma w kserokopiach organ pierwszej instancji, być może udałoby się to skorygować, ale to jest tylko moja dywagacja. W sądzie powszechnym, jeżeli pójdzie, sprawę ma wygraną – ocenia Danuta Kwiatek, wiceprezes Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Radomiu.

- Tylko organ, który wydawał w tej sprawie decyzję może to skorygować. Tutaj tylko współdziałanie Urzędu Gminy i dobra wola Urzędu Gminy może rozwiązać sytuację – dodaje Anna Klemińska, dyrektor Biura Ubezpieczeń Centrali KRUS.

- Dlaczego ja mam się domagać, żeby sąd sprostował pomyłkę urzędu?  Ja mam do sądu iść, żeby urząd poprawił ten błąd? Ja nie wiem, wydaje mi się, że... sprawa postawiona jest na głowie – mówi Mirosław Drążyk i dodaje: - Jak pan burmistrz chodził po targu, to mówił, że urząd przyjazny, a jak byliśmy u niego teraz, to przyjął nas przez minutę, na stojąco. Wychodząc zapytałem, czy możemy w środę przyjść, to powiedział, że nie ma po co. I na tym się skończyło. *

* skrót materiału

malgorzatapietkiewicz@polsat.com.pl

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX