Niewyjaśnione śmierci dziewczynek. Morderca na wolności
Jest 11 listopada 1997 roku. Święto. Tego dnia 7-letnia Kamila nie idzie do szkoły. Około południa, matka wysyła ją do pobliskiego sklepu. Dziewczynka ma kupić kapustę na obiad. Nigdy jednak nie wraca. Jej ciało zostaje znalezione po dziewięciu miesiącach. 7-latka została zamordowana na tle seksualnym. Sprawcy nie odnaleziono.
Kamilka miała 7 lat. Chodziła do pierwszej klasy. Mieszkała w Gdańsku, w zacisznej dzielnicy Olszynka. Była śmiałym i rezolutnym dzieckiem. W listopadzie 1997 roku padła ofiarą jednej z najbardziej tajemniczych oraz okrutnych zbrodni.
- Kamilka mieszkała z mamą, ojczymem i rodzeństwem. Miała 7 lat. Od tamtej pory niewiele zmieniło się w okolicy. Czas się zatrzymał - mówi Dorota Abramowicz z "Dziennika Bałtyckiego".
Jest 11 listopada 1997 roku. Święto. Tego dnia Kamila nie idzie do szkoły. Około południa, matka wysyła ją do pobliskiego sklepu. Dziewczynka ma kupić kapustę na obiad. Nigdy jednak nie wraca do domu.
- Za sklepu do domu miała kilkaset metrów. Jednak nigdy wróciła - przypomina Dorota Abramowicz.
Kamila miała zostać zaczepiona przez tajemniczego mężczyznę. - Można było odnieść wrażenie, że była to swobodna rozmowa z osobą, która może nawet była znana naszej Kamili - mówi oficer Archiwum X w Gdańsku.
- Mężczyzna miał około 30 lat. Gdzieś nieopodal był również widziany drugi mężczyzna, który mógł rozmawiać z dzieckiem. Nie mamy informacji, czy któryś z nich był potem widziany w okolicy - dodaje Maciej Stęplewski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.
- To ostatnia osoba, z którą kontakt miała dziewczynka. Nie można wykluczyć, że mógł to być zabójca - zapewnia Grażyna Wawryniuk, Prokurator Okręgowy w Gdańsku. Sąsiadka zamordowanej dziewczynki nie przypomina sobie żadnego z podejrzewanych mężczyzn.
- Jedna z pań mieszkających nieopodal, usłyszała nagle przeraźliwy krzyk dziecka dochodzący z drugiej strony rzeki. Wydawało jej się, że to jest Kamila - relacjonuje Dorota Abramowicz.
- W związku z tym, że była widziana w rejonie akwenu wodnego, w poszukiwania zaangażowani byli również płetwonurkowie. Niestety nie przyniosły żadnego rezultatu - mówi oficer Archiwum X.
- Myślę, że gdyby tam była Kamila, to by ją wtedy znaleziono. Można domniemywać, że była przetrzymywana przez kogoś gdzieś w okolicy i to niedaleko - dodaje dziennikarka "Dziennika Bałtyckiego". Oficer Archiwum X potwierdza, że sprawca mógł trzymać dziewczynkę w mieszkaniu nawet przez kilka dni.
Poszukiwania zaginionej Kamili trwały dziesięć miesięcy. We wrześniu 1998 roku, wędkarze natknęli się na jej dryfujące ciało. Było kilkaset metrów od kładki, na której dziewczynka była widziana po raz ostatni. W rejonie, który wcześniej był szczegółowo sprawdzany.
- Ciało było w daleko posuniętym rozkładzie, były już zmiany woskowo–tłuszczowe, czyli wskazujące też na długi okres przebywania w wodzie. Rozkład ciała spowodował, że było one niekompletne. Z tego co pamiętam brakowało dłoni - mówi prokurator Wawryniuk. Przez rozkład zwłok nie było możliwe ustalenie przyczyny śmierci dziewczynki.
- Mama powiedziała mi od razu, że to jest Kamilka. Miała na sobie charakterystyczną bluzę. Od razu założono, że zabójstwo miało motyw seksualny. Dziecko było bez bielizny - wspomina Dorota Abramowicz. Brakującej odzieży nie odnaleziono do dziś.
- Dziewczynka była skrępowana. Sprawca użył w tym celu dość charakterystycznej pościeli. Dodatkowo zwłoki były skrępowane sznurkiem - mówi oficer Archiwum X w Gdańsku.
- Mamy do czynienia dewiantem seksualnym. Żyje w świecie swoich fantazji, które są tak silne, że w pewnym momencie traci on nad nimi kontrolę - zapewnia Łukasz Wroński z Centrum Psychologii Kryminalnej.
- Dla nas to uosobienie zła. Jeżeli przez X czasu trzyma się dziecko i zadaje ból, to kim trzeba być, żeby tym się rozkoszować? To sadysta i psychopata - mówi Zbigniew Lew-Starowicz, seksuolog i biegły sądowy.
- Moglibyśmy mieć do czynienia z potencjalnym seryjnym zabójcą, kiedy jest to któraś ofiara z rzędu - dodaje Łukasz Wroński.
Rok przed zabójstwem Kamili doszło do innej, równie potwornej zbrodni. W jednej ze wsi pod Szczecinem zamordowana została inna dziewczynka. 11-letnia Paulina Dominiuk.
- Paulinka wyszła na podwórko, bardzo mnie prosiła, że chce jechać do Grzędzic. Tam był pochowany jej tatuś i chciała odwiedzić babcię. Miała jechać autobusem do Lipek i stamtąd kawałek podejść na nogach - wspomina Stanisława Dominiuk, matka zamordowanej Pauliny.
- Na pewno nie wsiadła do autobusu. Są świadkowie, którzy widzieli jak macha, zatrzymuje tzw. „okazję” - mówi nam oficer Archiwum X KWP w Szczecinie.
- Trzeba pamiętać, że sprawcy przestępstw seksualnych, działają jak drapieżniki. Sprawca czeka na ofiarę i czeka na odpowiedni moment do ataku - mówi dr Jerzy Pobocha, psychiatra sądowy.
- To jest taki hunter. Polujący. Możliwe, że nawet poszukujący, poruszający się nie za blisko swojego terenu zamieszkania - dodaje kryminolog Paweł Moczydłowski.
- Miał to wcześniej zaplanowane, może niekoniecznie w przypadku tej dziewczynki, ale w tamtym rejonie polował na dziecko - zapewnia były oficer KGP Marek Dyjasz.
Ciało Pauliny zostało odnalezione się cztery dni po zaginięciu. Jest porzucone w okolicach Ińska – 50 kilometrów od domu. Dziewczynka leży na brzegu jeziora. Jest całkiem naga. Morderca zadał jej 22 ciosy nożem.
- Tragiczne to moje dziecko wyglądało. Była zgwałcona, podduszana. Znęcał się nad nią - wspomina przez łzy matka zamordowanej dziewczynki.
- Na jej ciele znaleziono ślady świadczące o tym, że morderca niósł ją gdzieś rozebraną. Były ślady gałęzi, czy trzcin, które spowodowały zadrapania na jej ciele - mówi dr Jerzy Pobocha.
- Dziewczyna najprawdopodobniej żyła jeszcze dwie doby i dopiero wtedy została zamordowana. Musiała być gdzieś przetrzymywana - mówi dziennikarz kryminalny Michał Fajbusiewicz.
- Może trzymał ją gdzieś w swoim domu. Później, jak coś poszło nie tak, to ją wywiózł, żeby nie mieć świadków. Ten morderca musiał być z tego rejony. Być może nadal gdzieś tu mieszka - mówi nam mieszkaniec Ińska.
- Przy Paulinie nie było ani jej bucików, ani sukienki, w którą była ubrana. Nie wiem co zrobił z nimi morderca, sama jestem ciekawa - dodaje Stanisława Dominiuk.
- Jeżeli jest samotnikiem, to nikt nie zobaczy tego jego muzeum przestępczości. Chyba, że przez przypadek się to wyda - dodaje Lew-Starowicz.
Dorota Abramowicz przyznaje, że istnieją podobieństwa między dwoma zabójstwami. - Te sprawy mogą się łączyć. Nie wykluczam tego - zapewnia.
- Płeć, wiek, w obu przypadkach można podejrzewać, że były one przetrzymywane. To za dużo podobieństw. Takich patologicznych okazów w skali kraju nie ma tak dużo, żeby równolegle kilku z nich funkcjonowało. Zabójca jest sprytny. Świadczy o tym fakt, że do tej pory go nie złapano - informuje Lew-Starowicz.
Podobnego zdania jest Paweł Moczydłowski. - Nie wkładałbym tych spraw do różnych szuflad. W obu przypadkach większość śladów została wypłukana przez wodę. Zrobił to specjalnie - dodaje.
Kilka miesięcy temu, sprawą zabójstwa Kamili z Gdańska zajęło się policyjne Archiwum X. Aby schwytać mordercę, śledczy analizują sprawy zaginięć i zabójstw dzieci z całej Polski. Analizują je pod kątem ewentualnych podobieństw w sposobie działania sprawcy. W ich zainteresowaniu jest również sprawa zamordowanej rok wcześniej Pauliny.
- Bardzo za nią tęsknię. Najgorzej w święta. Wszystkie dzieci są, a jej nie ma! Oby nie cierpiało już żadne inne dziecko - mówi matka zamordowanej Pauliny.
*skrót materiału
rzalewski@polsat.com.pl