Testy DNA wykluczyły jego ojcostwo – alimenty musi płacić
Była żona Andrzeja Kajszczarka przed śmiercią wyjawiła mu, że nie jest on biologicznym ojcem ich młodszego syna i - jak twierdzi mężczyzna - wskazała, kto tym ojcem jest. Pan Andrzej wykonał badania DNA, które wykluczyły jego ojcostwo, ale alimenty płacić musi dalej.
W Ostrowicach niedaleko Drawska Pomorskiego mieszka pan Andrzej Kajszczarek. 57-latek ze swoją pierwszą żoną ma dwoje dzieci. W małżeństwie nie układało im się najlepiej. Z żoną rozwiódł się w 1994 roku.
- Mąż wtedy ostatni raz widział młodszego syna, raczej miał zakaz tam jeździć. Miał przesłanki od znajomych, że to jednak nie jest jego syn. Nawet nie było podobizny – opowiada Małgorzata Pawłowska-Kajszczarek, żona pana Andrzeja.
- Wniosłem sprawę do prokuratury, ale z braku dowodów odstąpiła od działania. Byłem zmuszony dalej płacić te alimenty - 200 zł – tłumaczy pan Andrzej.
W 2010 roku była żona pana Andrzeja zachorowała. Postanowiła wezwać byłego męża do siebie. Pan Andrzej twierdzi, że wyznała mu wtedy tajemnicę, której się domyślał.
- Zaczęła płakać, szlochać, przepraszać mnie za to, jak mnie skrzywdziła – mówi pan Andrzej.
- Ona się przyznała, przepraszała i powiedziała, kto jest ojcem - dodaje pani Małgorzata, obecna żona pana Andrzeja.
Po śmierci byłej żony opiekę nad niepełnosprawnym Mariuszem przejęła babcia. Pani Janina złożyła wniosek o alimenty od pana Andrzeja na rzecz wnuka. Wtedy 57-latek zgłosił się do prokuratury o zaprzeczenie ojcostwa. Wskazał też, kto może być biologicznym ojcem Mariusza.
- Prokurator w trybie postepowania wyjaśniającego, które może przeprowadzać na podstawie przepisów, przesłuchał świadków i doszło do sytuacji, w której osoby wskazane jako świadkowie wyraźnie sobie zaprzeczają – informuje Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
- Miałem 4 świadków, a on miał jednego świadka i sprawa nie doszła skutku – mówi pan Andrzej. Mężczyzna namówił teściową do przeprowadzenia badań DNA, by sprawdzić, czy jest biologicznym ojcem.
- Podałam Andrzeja o alimenty, bo dziecko jest niepełnosprawne, całkowicie niezdolne do pracy, też musi z czegoś żyć. Ja nie wiedziałam nic, ja się dopiero dowiedziałam, jak przyszły wyniki badania DNA, dopiero się dowiedziałam, że Andrzej nie jest ojcem – tłumaczy Janina Pruska, była teściowa pana Andrzeja.
Mężczyzna, który jest wskazywany jako biologiczny ojciec, nie przyznaje się do ojcostwa. Nie chciał z nami rozmawiać.
Pomimo badań DNA, które wskazują rację 57-latka, prokuratura nie przychyliła się do wniosku pana Andrzeja. Śledczy twierdzą, że dobro dziecka jest najważniejsze, a potencjalnego biologicznego ojca nie mogą zmusić do badań. Pan Andrzej będzie musiał płacić alimenty na nie swoje dziecko do końca życia.
- Prokurator dba o dobro dziecka, takie jest nasze prawo. Ale czy prokuratura myśli nad tym, że dziadkowie wiecznie żyć nie będą? Babcia schorowana, to są starsi ludzie. Jak ich zabraknie, to ja jestem obcym człowiekiem, ja byłem ojcem do płacenia alimentów, jest ojciec biologiczny, który kpi ze sprawy – komentuje Andrzej Kajszczarek.
- Prokurator stoi na stanowisku, że w tej sytuacji dobro tego dziecka stoi na przeszkodzie temu, żeby obalać domniemanie prawne, że pan jest jego ojcem. Osoba, która została wskazana przez wnioskodawcę jako ewentualny biologiczny ojciec, zaprzeczyła, że spotykała się z matką, zaprzeczyła, że utrzymywała intymne relacje i odmówiła badań DNA. Prokurator nie może tych badan zarządzić, musi być dobrowolna zgoda osoby. Prokuratura ma związane ręce – tłumaczy Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
- To jeżeli on się poczuwa, że nie miał z nią nic wspólnego, to dlaczego się nie zgadza na badania DNA? Trzeba doprowadzić to do końca, żeby dziecko miało ojca – podsumowuje Janina Pruska, była teściowa pana Andrzeja.*
* skrót materiału
atrela@polsat.com.pl