Posądzono ją o kradzież. Z Eneą walczy 14 lat
- Z Eneą nie ma rozmowy, wysłali pismo, mam płakać i płacić – mówi Małgorzata Wesołowska z Bydgoszczy, która od 2005 r. walczy z firmą energetyczną. Enea posądziła kobietę o kradzież energii i wystawiła rachunek na 2400 zł. Kobieta, choć czuła się niewinna, opłatę uregulowała. Ale to nie zakończyło jej problemów.
W 2004 pani Małgorzata z Bydgoszczy podpisała umowę z firmą Enea. Kobieta nie spodziewała się, że z tej decyzji wyniknie bardzo dużo problemów.
Pani Małgorzata terminowo opłacała wszystkie rachunki. Mimo to, półtora roku później w wynajmowanym przez nią mieszkaniu, w asyście policji zjawili się technicy firmy Enea.
- Dzwoni do mnie przyjaciółka i mówi: słuchaj, tu jest straszna awantura, jest policja, jacyś mężczyźni od prądu wtargnęli do mieszkania i zabrali licznik. Wracam na drugi dzień do Bydgoszczy – oczywiście mieszkanie jest bez prądu. Idę z właścicielem kamienicy do Enea na ul. Warmińskiego, zgłaszam się do ówczesnego kierownika, który mówi, że z powodu braku opłat został licznik ściągnięty. A mam dowody, że wszystko jest płacone – relacjonuje pani Małgorzata.
Po przedstawieniu rachunków licznik zostaje założony z powrotem. To jednak nie jest koniec problemów, a jak się okazuje - dopiero ich początek.
Sprawa ucichła, a za moment - jest już rok 2008, czyli 3 lata od tych zdarzeń - szef firmy mnie woła i mówi: „słuchaj, ty jesteś złodziej prądu” i pokazuje nakaz zapłaty, który wydał Sąd Rejonowy w Bydgoszczy. Oniemiałam. Zgłaszam się do komornika, a ten mówi, że to jest za nielegalny pobór prądu. Okazuje się, że w sądzie przedstawiono ekspertyzę, która była wykonana na zlecenie Enei w Elblągu. Teraz dopiero na forach internetowych zaczęłam czytać, że nie byłam jednostkowym przypadkiem – opowiada Małgorzata Wesołowska.
Spór z firmą Enea toczy również Teresa Piotrowska.
- W 2008 roku przyszło trzech panów i powiedzieli, że do licznika. Zobaczyli, spisali i mówią, że tu trzeba wymianę licznika zrobić, bo coś tam źle działa. Spisaliśmy protokół, że wymiana, nawet nie czytałam tego wszystkiego. Jeszcze im postawiłam kawę. Po dwóch tygodniach zostałam posądzona o złodziejstwo. Ci panowie, których wpuściłam do domu, posądzili mnie o złodziejstwo – wspomina pani Teresa, której dług sięgał 5 tys. zł.
– W 2009 roku zgłosiłam się do Enei i mówię, że nie jestem w stanie udowodnić, że nie kradłam tego prądu, ale jestem zmęczona obarczaniem mnie mianem złodzieja, więc jak już tak jest, to zgodzę się na opłatę tych 2400 zł. Wyrazili zgodę. Ja to płacę w ratach i od 2009 roku czekam na odpowiedź w sprawie umorzenia odsetek, kosztów procesu, kosztów egzekucyjnych – dodaje pani Małgorzata.
Pani Teresa, mimo iż uważała swój dług za niesłuszny, spłaciła go w całości. Pani Małgorzacie oprócz długu naliczono prawie drugie tyle odsetek. Wówczas po ponownym przeanalizowaniu dokumentów kobieta dokonała istotnego odkrycia.
- Licznik, który był zabrany z mieszkania, nie jest licznikiem, który mam w umowie. Mam napisane, że licznik był na klatce schodowej, natomiast podczas tej dziwnej kontroli – on znajdował się w mieszkaniu i od momentu najmu, ten licznik był w mieszkaniu – wyjaśnia.
Z przesłanego do nas oświadczenia wynika, iż firma Enea nie zamierza przyznać się do błędu:
„…Służby techniczne Enei po dokonanej w listopadzie 2005 r. kontroli stwierdziły nielegalny pobór energii elektrycznej. Potwierdziła to ekspertyza zabezpieczonego na miejscu licznika. Mimo nieścisłości w numerze nie ma wątpliwości, że cały czas sprawa dotyczy tego samego licznika. (…) Rozbieżność w zakresie numeru licznika wygląda na nieścisłość wynikającą prawdopodobnie z mało wyraźnie odciśniętego numeru na urządzeniu i jest bez wpływu na przebieg sprawy…”
- Znam przypadki, że mężczyzna 18 lat spędził w więzieniu, bo był niewinny, drugi - 19 lat, a ja od 14 lat jestem złodziejem. Będę się domagała zwrotu tej kwoty, przeprosin i zadośćuczynienia – zapowiada pani Małgorzata.*
* skrót materiału
jkasia@polsat.com.pl