Walczy z pasierbicą o dom. Twierdzi, że zniknął prawdziwy akt notarialny
Jerzy Biegaj wraz z żoną Krystyną spędzili w USA 20 lat. W między czasie kupili dom Czudcu na Podkarpaciu, w którym mieli zamieszkać na emeryturze. Do tego czasu – jak twierdzi pan Jerzy - budynkiem miała opiekować się jego pasierbica Renata S. Po śmierci żony, mężczyzna odkrył, że to S. jest … właścicielką domu.
- W Stanach Zjednoczonych mieszkaliśmy z żoną dobrze, między nami było w porządku. Gdy przyjechaliśmy na tygodniowy urlop, Renata powiedziała, że jest dom do sprzedania w Czudcu. Przyjechaliśmy tutaj i kupiliśmy go. Zostawiliśmy pieniądze tu (na remont) i poza tym zostawiliśmy konta swoje, żeby w razie potrzeby nas nie alarmować, tylko żeby można było wybrać tu z książeczek – opowiada pan Jerzy.
Państwo Biegajowie kupili dom w lipcu 2006 roku. Zapłacili za niego 200 tys. zł gotówką i wrócili do Stanów. Planowali wrócić do Polski na emeryturę. Do czasu powrotu, budynkiem opiekowała się Renata S. - córka żony pana Jerzego z pierwszego małżeństwa.
- Żona zmarła dwa lata temu, w listopadzie, a w grudniu pochowaliśmy ją. Trochę odpocząłem i postanowiłem zobaczyć, ile mam płacić podatku. W księgach wieczystych usłyszałem, że ja nie mam domu w Czudcu. Faktycznie, patrzę Renata S., z mężem Januszem kupili dom za 100 tysięcy złotych – opowiada pan Jerzy.
Okazało się dokumenty związane z domem, które pan Jerzy zostawił w Czudcu - zniknęły. Według nowego aktu własności, sporządzonego przez tę samą notariusz, właścicielką domu jest Renata S.
- Mam oświadczenie, że kupiłem z żoną ten dom. A nie ma mnie w akcie notarialnym w ogóle, ani mojej żony. Zgodnie z dokumentem możemy mieszkać tu dożywotnio. Jeśli będziemy mieli pieniądze – mówi pan Jerzy.
- Przesłuchaliśmy pokrzywdzonego, który zaprzeczył, aby to córka jego żony kupowała ten budynek. Twierdził, że on wspólnie z żoną kupił ten budynek. Rzeczywiście osoby, które sprzedawały budynek, potwierdzają, że sprzedawali ten budynek pokrzywdzonemu. Nie władamy jeszcze oryginalnym aktem notarialnym, mamy jego kopię. Zabezpieczymy oryginał, sprawdzimy, czyje podpisy widnieją na tym akcie notarialnym i to nam odpowie na dużo pytań, co stało się w tej sprawie – mówi Jacek Żak z Prokuratury Rejonowej w Dębicy.
- Nie udzielamy informacji. Jak będą wzywać nas jako świadków, to będziemy zeznawać. Albo prokurator, albo policjant. Mnie obowiązuje tajemnica – słyszymy od notariusz, która sporządziła akt notarialny.
Oprócz domu Jerzy Biegaj stracił też samochód. W toku postępowania prokuratorskiego okazało się, że Renata S. sprzedała auto, które Biegajowie sprowadzili do Polski. W tym celu podrobiła umowę kupna-sprzedaży między sobą i matką.
- Z naszych akt wynika, że została oskarżona o sfałszowanie dokumentu i przywłaszczenie samochodu należącego do pokrzywdzonego. Z tego co, przyznała się – informuje Jacek Żak z prokuratury w Dębicy.
Renata S. nie zdecydowała się zająć stanowiska w sprawie.
- Gdyby oni jeszcze nie chcieli tego samochodu przerobić, to ja byłem przekonany, że wezmę te parę złotych. Przecież mam pieniądze, mam rentę amerykańską. Miałem im powiedzieć: dobrze, niech Przemek przyjdzie, jej syn. Niech on przyjdzie, niech sobie mieszka, ja wezmę sobie na dole pokój. A potem się przepisze na niego. Ja byłem za nimi, to była biedna rodzina – mówi pan Jerzy.*
* skrót materiał
jhnat@polsat.com.pl