Wziął pożyczkę dla kolegów. Ci zniknęli bez śladu
Pan Wiesław 15 lat temu dał się namówić na wzięcie 9 tys. zł pożyczki dla kolegów. Za naiwność przyszło mu zapłacić w 2012 roku. Okazało się, że pożyczka od lat nie była spłacana, a sprawę przejął komornik. Pan Wiesław honorowo spłacał aż do czasu, gdy okazało się, że mimo spłaty ponad 15 tys. zł, same odsetki nadal wynoszą 14 tys. Do tego trzeba doliczyć kapitał. Okazało się, że odsetki karne od zobowiązania wynoszą aż 20 proc., a odsetki od kapitału - 5 proc.
58-letni Wiesław Gajewski ma żonę i dwoje dzieci, które właśnie wchodzą w dorosłość. Na co dzień pracuje w ochronie. Razem z rodziną mieszka w Poznaniu, w lokalu komunalnym. Gospodarstwo domowe utrzymuje z jednej, minimalnej pensji. Remontu nie było od bardzo dawna. Rodzina marzy w tej chwili o jednym: by ich byt choć trochę się polepszył.
Pan Wiesław wychował się w barakach nieopodal Poznania. Mieszkał tam do 2006 roku. To zamknięta społeczność, w której żyje się z pokolenia na pokolenie. Dramat mężczyzny rozpoczął się 14 lat temu. To wtedy, jak mówi, poznał dwóch mężczyzn: Jerzego F. i Zbigniewa Ł. Mieli go namówić na wzięcie pożyczki. Dziś wokół tej sprawy panuje zmowa milczenia.
- No nie wiem, jakim cudem my żeśmy się poznali. On zaczął do domu przyjeżdżać. Chatę mi nachodził, namawiał na te pożyczki - mówi 58-latek.
- Po prostu nachodzili mieszkanie, podjeżdżali i męża zabrali do samochodu. Że ma mąż wziąć pożyczkę, a on będzie płacił. Człowiek głupi był, na słowo uwierzył - relacjonuje żona pana Wiesława.
Komornik zapukał do drzwi pana Wiesława w 2012 roku. Okazało się, że pożyczki nikt nie spłaca. Mężczyzna twierdzi, że na wzięcie 9 tys. złotych dał się namówić w 2005 roku. Mężczyzna podpisał dokumenty w jednym z miejscowych SKOK-ów jeszcze przed ustawą, która ograniczała wysokość karnych odsetek od kredytów. Kopii umowy, jak twierdzi, nigdy nie dostał.
- Tak się jakoś zmówiliśmy z tym Jurkiem. On mi zaproponował pożyczkę. I ja się zgodziłem, bo on mi powiedział, że jak ja się zgodzę, to on mi trochę finansowo pomoże - buty dla dzieci kupić i takie rzeczy. No i w ten sposób się zgodziłem - opowiada pan Wiesław.
Reporter: Próbował pan komuś wytłumaczyć, albo policji, że to niesprawiedliwe?
Pan Wiesław: Ja się bałem iść na policję, czy tam do niego jechać. Ja się boję iść na policję. Żeby mi przypadkiem krzywdy nie zrobili, albo mojej rodzinie.
Okazuje się, że wierzytelności po dawnym SKOK-u przejęła firma Asekuracja z Sopotu. To ona, jako wierzyciel, wystąpiła do komornika. Ten od 2012 roku ściągał pieniądze z pensji pana Wiesława. Odsetki główne wynosiły 5 procent, a karne aż 20. Przez lata mężczyzna honorowo płacił. W sumie spłacił ponad 15 tys. złotych. Mimo upływu lat, dług jednak nie maleje. W sumie zostało aż 23 tys. złotych.
- Proszę brać pod uwagę, że wartość odsetek od kapitału to 14 tys. 573 zł 3 grosze. I tak: koszty procesowe, koszty zastępstwa klauzuli zostały spłacone. Pozostały jeszcze do spłaty odsetki. Potem pan zacznie spłacać kapitał. Pozostały kapitał pożyczki wynosi 9 tys. zł - słyszymy w rozmowy z call center firmy windykacyjnej.
- 9 tys. to jest bardzo dużo. Skąd ja mam to wziąć? Ja to 3-4 lata będę płacić. Nie jestem w stanie tego spłacić… Ja nie pozwolę, żeby dzieci to za mnie płaciły - mówi wzruszony pan Wiesław.
Rzecznik Rady Izby Komorniczej w Poznaniu Marek Grzelak przekonuje, że „od kwestii emocjonalnych nie uciekniemy”, ale Izba jest organem wykonawczym. - Naszym obowiązkiem jest egzekwować roszczenia - dodaje.
„Przekazałem Pani maila do osób zajmujących się wierzytelnościami, postaramy się odpowiedzieć na Pani pytanie po ustaleniu podmiotu zewnętrznego obsługującego wskazaną sprawę. Zebranie wszystkich informacji może potrwać kilka dni. W celu umożliwienia dalszych kontaktów w sprawie, poproszę o przesłanie upoważnienia do występowania w imieniu dłużnika” - czytamy w mailu od pracownika firmy windykacyjnej.
O firmie z Sopotu, która przejęła sprawy niektórych upadłych SKOK-ów mówiliśmy już w Interwencji dwa lata temu. Wtedy pokazywaliśmy wstrząsającą historię pani Barbary, która stała się dłużnikiem spółki. Wszystko przez dług w wysokości 10 tys. złotych, który pani Barbara podżyrowała swojej siostrzenicy. Po latach miała przez to stracić dom. Pomogła dopiero nasza interwencja.*
*skrót materiału