Mieszkają przy niebezpiecznym zakręcie. W ich płot wjeżdżają piraci drogowi
Rafał i Urszula Drejowie od blisko 20 lat przeżywają koszmar. Ich dom stoi przy bardzo niebezpiecznym, podwójnym zakręcie na trasie Sława-Głogów. Do tego asfalt jest złej jakości. W efekcie wystarczy, że nawierzchnia jest mokra, a w płot rodziny wjeżdżają kierowcy, którzy przekraczają przepisową prędkość. Na płocie małżeństwa zatrzymało się co najmniej 30 piratów drogowych. Para obawia się o swoje życie.
Rafał i Urszula Drejowie mieszkają we wsi Krzepielów w woj. Lubuskim. Od blisko 20 lat przeżywają koszmar. Ich dom stoi przy bardzo niebezpiecznym, podwójnym zakręcie na trasie Sława-Głogów. Do tego asfalt jest złej jakości. Wystarczy, że jest trochę mokro i na ich płocie lądują samochody.
- W nasz płot kierowcy wjechali już co najmniej 30 razy. Jadą za szybko od strony Głogowa i nie zdążą wyhamować. Uderzają w płoty, jak nie u mnie, to u sąsiadów - mówi Rafał Dreja, mieszkaniec wsi Krzepielów.
Do najpoważniejszego wypadku doszło w Wigilię w 2008 roku.
- Przygotowywałam kolację, potrawy szykowałam, mąż robił na dworze, nagle był jeden wielki huk. Wchodząc do pokoju zobaczyłam tył samochodu w pokoju, w oknie. Po tym mąż zbudował mur dla naszego bezpieczeństwa. Wcześniej mieliśmy siatkę, której nie nadążaliśmy naprawiać - tłumaczy pani Urszula Dreja.
Na odcinku całej wsi Krzepielów jest poważny problem z bezpieczeństwem na drodze. Przejście przez ulicę naprawdę stanowi problem. Jednak lokalne władze mają związane ręce. Gospodarzem drogi jest Zarząd Dróg Wojewódzkich w Zielonej Górze, który problem rozumie, ale nic nie może zrobić.
Choć na odcinku jest ograniczenie do 40 km/h, praktycznie żaden z kierowców nie stosuje się do znaków.
- Na fotoradarze robione było 300 zdjęć dziennie. Przy prędkości 40 km/h on był ustawiony na 64km/h. Gdyby był ustawiony tak, jak mówią przepisy, tych zdjęć byłoby znacznie więcej. Najwyższa prędkość, która została tutaj zarejestrowana, to ok. 200 km/h - mówi Marek Dyk, członek rady sołeckiej wsi Krzepielów.
- Na dzisiaj przebudowy drogi w miejscowości Krzepielów nie ma na liście zadań priorytetowych. Nie za bardzo kojarzę to miejsce. Ze statystyk policyjnych wynika, że był jeden wypadek przez cztery lata i średnio sześć kolizji rocznie. To nie jest jakaś strasznie dramatyczna sytuacja. Mówię o odcinku całej drogi, nie tylko o Krzepielowie - tłumaczy Grzegorz Szulc zastępca dyrektora ds. zarządzania drogami i mostami z lubuskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich.
Szulc stwierdził, że informacje o sytuacji państwa Drejów nie docierają do Zarządu. Poinformował jednak, że we wrześniu w Krzepielowie przy domu kultury zostanie ustawiony wyświetlacz prędkości - jeden dla kierunku od strony Sławy.
- Najlepszym wyjściem byłoby postawienie fotoradaru, przy wjeździe i przy wyjeździe z wioski Krzepielów. Myślę, że to by częściowo rozwiązało nasz problem - mówi Urszula Dyk, sołtys wsi Krzepielów.
- Były poparcia tez ze strony policji, która interweniowała w tej sprawie. Wszyscy chcą, a przepisy zabraniają. W tej chwili jest najwyższy czas podjęcia strategicznych decyzji, żeby uratować niejedno życie ludzkie - dodaje Cezary Sadrakuła, burmistrz gminy Sława.
Po naszej interwencji Grzegorz Szulc zapowiedział, że Zarząd wystąpi do Inspektoratu Transportu Drogowego o zamontowanie we wsi fotoradaru.
We wsi są dwa newralgiczne miejsca, gdzie dochodzi do wypadków – znajdują się na odcinku 150 metrów. Chodzi o krzyżówkę nieopodal szkoły podstawowej oraz podwójny zakręt przy domu państwa Drejów. Okazuje się, że problem z bezpieczeństwem miał być rozwiązany już 19 lat temu. Mieszkańcy cierpliwie czekają do dzisiaj.
- Drogi Wojewódzkie zobowiązały się do wykupienia części majątku i uregulowania całego skrzyżowania w Krzepielowie. Miał być wyprostowany i poszerzony przede wszystkim zakręt od Wschowy. Tutaj była tematyka, bardzo daleko zaawansowana, jednak tragiczna śmierć obu dyrektorów Dróg Wojewódzkich spowodowała, że ten temat został przesunięty na plan dalszy - tłumaczy burmistrz Cezary Sadrakuła.
Grzegorz Szulc, który w lubuskim ZDW pracuje od 1999 roku, zapewnia jednak, że nigdy nie słyszał o informacjach wykupienia gospodarstwa i poszerzenia drogi.
- Cena za moją stodołę była już prawie ustalona. Zaplanowano wszytko do rozbiórki, ja szukałem sobie już drugiej gospodarki. Było to 20 lat temu. Jednak goście, którzy się tym zajmowali, zginęli w wypadku. Potem nikt się do mnie nie zgłaszał - tłumaczy Marek Kaczor, właściciel stodoły przy drodze.
W trakcie rozmowy z Zarządem Dróg Wojewódzkich w Zielonej Górze otrzymaliśmy obietnicę postawienia dwóch fotoradarów we wsi. Obiecano nam także, że będzie wzięty pod uwagę stan asfaltu.
- Kiedy ludzie wjeżdżają w płot, tłumaczą, że to przez śliską nawierzchnię, a winny jest asfalt. Czują jakby na drodze był rozlany jakiś olej lub ropa - tłumaczy małżeństwo Drejów.
- Sygnały o stanie asfaltu do nas nie docierały. Ale sprawdzimy to i zweryfikujemy - zapewnił Grzegorz Szulc.
- Ludzie, którzy decydują o tej drodze, nie mają świadomości, co tu się dzieje. Gdyby znaleźli się na naszym miejscu, na pewno by coś zdziałali - mówi pani Urszula.
- Mam dość. Chcę mieszkać normalnie - zapewnia pan Rafał.*
*skrót materiału
mpietkiewicz@polsat.com.pl