Udowodnił, że niesłusznie objęła do dezubekizacja. "Odzyskałem honor i godność"
Przez blisko dwa lata żył na granicy ubóstwa. 69-letni Wojciech Raczuk z Białej Podlaskiej jest byłym funkcjonariuszem milicji, którego objęła tzw. ustawa dezubekizacyjna. Jak się okazało - niesłusznie. Mężczyzna walczył o sprawiedliwość m.in. na ulicach, w europarlamencie i sądzie. W końcu wygrał, a premier przyznał mu nawet rentę specjalną.
69-letni Wojciech Raczuk jest emerytowanym milicjantem. Od 37 lat jest niepełnosprawny i pobiera rentę. W październiku 2017 roku twierdził, że został niesłusznie objęty ustawą dezubekizacyjną. Historię mężczyzny pokazaliśmy w lutym ubiegłego roku. Wtedy też zaczęła się walka pana Wojciecha o godne życie.
- Otrzymuję rentę w wysokości 854 zł. Poprzednio miałem 2888,66 zł. IPN napisał w decyzji, że służyłem totalitarnemu państwu – opowiadał wówczas Wojciech Raczuk. Mężczyzna został ciężko ranny w czasie służby.
- Bandyta oddał do mnie serię 18 kul. Sześcioma trafił. W piersi, w ramię, jedna kula przeszła przez szyję. Rozerwały mi szczękę, kręgosłup, nerw barkowy. Komisja lekarska w Lublinie wysłała mnie na rentę 8 lutego 1982 r. – wspominał.
Mimo że pan Wojciech od początku tłumaczył, że jest niewinny - miał też na to dowody - to zarówno IPN, jak i zakład emerytalno-rentowy w Lublinie mieli inne zdanie. Mężczyźnie obniżono rentę o 2 tys. zł. Przez prawie dwa lata 69-latek i jego żona żyli na skraju ubóstwa.
- Ja byłem przekonany, że mnie to nie dotyczy. Bo jak ma mnie dotyczyć, jak ja nie pracowałem i IPN ma dokumenty wszystkie. Ma moje orzeczenie grupy lekarskiej – tłumaczy Wojciech Raczuk.
To fragment oświadczenia kierownika ds. kadr MO w Białej Podlaskiej: „Oświadczam, że Wojciech Raczuk nigdy nie podjął pracy na stanowisku zastępcy kierownika komisariatu ds. polityczno-wychowawczych z oczywistych wówczas względów: zaliczenie do grupy inwalidzkiej, orzeczenie o trwałej niezdolności do pełnienia dalszej służby”.
- Myśmy zinterpretowali to w taki sposób, że został przeniesiony po to, aby podnieść mu uposażenie przed otrzymaniem świadczeń rentowych – powiedział Dawid Florczak, rzecznik IPN w Lublinie.
- Żyłem w nędzy. Do tego żonie zabrali emeryturę, bo telefonistką była. Po prostu łączyła rozmowy. Żona nieraz płakała w łazience – wspomina pan Wojciech.
Przez ostatnie dwa lata mężczyzna walczył o przywrócenie renty w należnej mu wysokości. Swoją historią podzielił się także w Brukseli podczas obrad europarlamentu. Wraz z kolegami organizował protesty i marsze w całej Polsce. Walka Wojciecha Raczuka trwała do maja tego roku.
- Tam w (europarlamencie) się dziwili, że tak może się stać, że emerytury przyznane legalnie, po prostu są odbierane. To dla nich był szok. Potem były wystąpienia w Warszawie, były protesty, wpisy na internecie – relacjonuje pan Wojciech.
- Ta ustawa narusza podstawowe kanony prawa, które powinny obowiązywać w państwie prawa: odpowiedzialność zbiorowa, niedziałanie prawa wstecz, praw nabytych, dwukrotnego karania, represjonowania za okres służby – uważa Gerard Waszkiewicz, który pomaga funkcjonariuszom objętym tzw. ustawą dezubekizacyjną.
15 maja w lubelskim sądzie zapadł wyrok. Sąd stwierdził, że pan Wojciech nie może być objęty tzw. ustawą dezubekizacyjną. Tym samym należy mu się renta w pełnej wysokości. Mężczyzna otrzymał też zwrot niesłusznie potrąconych pieniędzy.
To fragment uzasadnienia wyroku z 15 maja 2019 r.: „Wojciech Raczuk skutecznie zaprzeczył zgodności z prawdą informacji IPN o przebiegu jego służby w organach bezpieczeństwa państwa. Sąd nie dał wiary wyżej wymienionemu dowodowi z dokumentu IPN.”
- Pierwsza sprawa, że ja nie powinienem być w ogóle w ustawie objęty, ponieważ moje stanowisko zastępcy kierownika komisariatu nie jest wymienione w katalogu 13b – mówi.
Podobnie jak podczas przygotowania poprzedniego reportażu, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji nie udzieliło nam komentarza do sprawy. Tym razem odpowiedzi uniknął też IPN.
- Została mi zwrócona emerytura. Wyliczona została na nowo. Zaległe od 1 października 2017 roku pieniądze zostały mi zwrócone wraz ze wzrostami i waloryzacją. Ponadto premier przyznał mi rentę specjalną – opowiada Wojciech Raczuk.
Mężczyzna jest jedną z dwóch osób w Polsce, które udowodniły przed sądem, że nie służyły totalitarnemu państwu. Blisko 23 tysiące byłych funkcjonariuszy objętych ustawą nadal walczy.
- Prowadzę około 20 spraw dla tych ludzi. To są przeważnie starsi ludzie, którzy już w tej chwili nie obsługują komputera, nie mają już dostępu do informacji. Nawet ze względu na stan zdrowia nie są w stanie ogarnąć sytuacji, w której się znaleźli – mówi Gerard Waszkiewicz, który pomaga funkcjonariuszom objętym ustawą.
- Pożyczać pieniądze trzeba było, bo skąd? Teraz już pod oddaniu długów jest. Ale jeszcze ważniejsze, że człowiek odzyskał honor i godność – komentuje pan Wojciech.*
* skrót materiału
pgregorowicz@polsat.com.pl