Zamiast szkody całkowitej pieniądze na naprawę. Walczy z ubezpieczycielem

Kamil Kaczmarczyk walczy z PZU o odszkodowanie za uszkodzonego tira, w którego wjechała inna ciężarówka. W wypadku uszkodzona została rama pojazdu, na której opiera się cały układ jezdny. Autoryzowany serwis Scanii wskazał, że naprawa przewyższa wartość auta, a PZU, że wypłaci 4 tys. zł odszkodowania.

Pan Kamil Kaczmarczyk przez wiele lat pracował za granicą. Po powrocie do kraju, w 2013 roku założył firmę transportową. Od tego czasu świadczy usługi jako kierowca ciężarówki.

- W 2013 r. zakupiłem pierwsze auto. Później następne i tak zaczęła się firma rozwijać, do czasu aż zablokowało to PZU – mówi pan Kamil.

 Początkiem problemów firmy był wypadek z końca lipca 2017 r.

 - Kierowca innej ciężarówki prawdopodobnie zasnął za kierownicą i uderzył w moje auto stojące na parkingu. Drugi samochód został wbity w mój. Z tamtego to można powiedzieć, że została „ściągnięta” kabina, taka była siła uderzenia – opowiada pan Kamil.

 Przedsiębiorca rozpoczął starania o odszkodowanie.

- Rzeczoznawca z PZU zrobił kilka zdjęć, jakieś pomiary lakieru, opon z tego co pamiętam. I wyceniono mi szkodę na około 2000 zł. Nie godząc się na tę wycenę, postanowiłem auto zaprowadzić  do autoryzowanego serwisu, który jest jakieś dwadzieścia kilometrów ode mnie i załatwić to bezgotówkowo. W tym czasie też PZU wysłało mi drugą wycenę, już na cztery tysiące – relacjonuje pan Kamil.

Autoryzowany serwis Scanii dwukrotnie próbował naprawić ramę poprzez jej wyprostowanie. Niestety dwukrotnie nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów, bo rama po kilkudziesięciu godzinach wracała do stanu powypadkowego. Kierownik autoryzowanego serwisu Scanii informował o tym PZU.

- Jak serwis stwierdził, że już próbowali dwa razy i nie dadzą rady wyprostować tej ramy, ponieważ ma ponadnormatywne odkształcenia, to wysłali pismo do PZU o zmianę kwalifikacji szkody na całkowitą, ponieważ naprawa tego auta przewyższałaby jego wartość – informuje pan Kamil.

Według wyceny serwisu, wymiana ramy to koszt ponad 100 tys. zł, czyli więcej niż auto pana Kamila jest warte. W obecnym stanie wartość pojazdu dodatkowo obniża fakt, że samochód na siebie nie zarabia. Poruszanie się po drogach ciężarówką ze skrzywioną ramą zagrażałoby bezpieczeństwu kierowcy i innych na drodze. Właściciel tłumaczy, że przez wadę pojazd „ściąga” na prawą stronę.

Ubezpieczyciel nie zgodził się na zmianę kwalifikacji szkody na całkowitą. Mimo wskazujących na to opinii serwisu, rzeczoznawcy samochodowego oraz Rzecznika Finansowego, który mediował w sprawie. Przedsiębiorca oddał sprawę do sądu.

- Skutek był negatywnym, ponieważ sąd stwierdził, że to ja powinienem dążyć do naprawy tej szkody – tłumaczy pan Kamil.

- W tym przypadku kwestia tego, że rzecznik ubezpieczonych, czy autoryzowany serwis wystawił informację co do tego, że samochód nadaje się do szkody całkowitej, nie wskazuje wysokości odszkodowania, którego żąda powód. Co do wysokości tego odszkodowania sąd potrzebował szeregu dowodów. W jakim stanie ten pojazd był przed uszkodzeniem, czy był naprawiany czy nie. To wszystko ma odzwierciedlenie w odszkodowaniu, bo towarzystwo ubezpieczeniowe musi zwrócić realną wartość szkody – informuje Tomasz Durlej, rzecznik Sądu Okręgowego w Kielcach.

Zapytaliśmy PZU, dlaczego odmówiono zmiany kwalifikacji szkody. Rzecznik prasowy spółki zasłonił się tajemnicą. Mimo przesłania upoważnienia, do czasu emisji materiału nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Od wyroku sądu pan Kamil złożył apelację.

- Nie przypuszczałem, że firma, która tak naprawdę miała zabezpieczyć mi przyszłość, postawiła mnie w warunkach, w których ta przyszłość jest niezbyt kolorowa. Trzeci raz mi wypowiedziano leasing i trzeci raz cudem zdobyłem gotówkę, żeby opłacić ten leasing i uratować firmę – podsumowuje pan Kamil.*

* skrót materiału

Półtorej godziny przed emisją reportażu dostaliśmy oświadczenie od Rzecznika Prasowego PZU. Czytamy w nim, że według ubezpieczyciela "do powiększenia rozmiarów szkody, doprowadziła nieprofesjonalna próba naprawy pojazdu przez serwis. (...) Uszkodzenie polegało na niewielkim skrzywieniu ramy pojazdu, której naprawę przewiduje sam producent samochodu. Wybrany przez klienta serwis podjął się prostowania ramy, mimo że nie posiadał odpowiedniego sprzętu. W rezultacie doszło do powiększenia rozmiaru szkody, co uniemożliwiło naprawę samochodu. PZU nie mógł uznać roszczenia o uznanie szkody całkowitej, z którym zwrócił się właściciel pojazdu, ponieważ doszło do niej poprzez działanie warsztatu, a nie bezpośrednio wskutek kolizji z 26 lipca 2017 roku.

jhnat@polsat.com.pl

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX