Studenci oszukani przy wynajmie mieszkania
Zbliżający się koniec wakacji to czas, gdy uaktywniają się oszuści mieszkaniowi. Jako główny cel obierają teraz studentów poszukujących lokum przed rozpoczęciem nowego roku akademickiego. Na trop takiej właśnie historii trafiliśmy w Olsztynie. Pani Agnieszka i pan Adrian wpłacili po 1150 zł za mieszkanie, do którego się nie wprowadzili.
Na olsztyńskich uczelniach każdego roku studiuje około 20 tysięcy młodych ludzi. Nie dla wszystkich są miejsca w akademikach, a bywa i tak, że poszukujący spokoju do nauki wolą wynająć prywatną kwaterę. Tak było w przypadku Agnieszki i Adriana – studentów medycyny, którzy znaleźli w Internecie okazyjne mieszkanie tuż przy uczelni.
- Skusiło nas to mieszkanie, bo jest świetnie zlokalizowane. Koleżanka zadzwoniła do pani, przyjechaliśmy, obejrzeliśmy. Pani chciała od nas zadatek i za dwa dni podpisać z nami umowę - opowiada Adrian Łoźniewski.
- Od razu zaciągnęła nas do bankomatu, żeby wpłacić jej zadatek, żeby sobie zarezerwować to mieszkanie. Mieliśmy wprowadzić się od 1 lipca. Dwa dni później spotkaliśmy się, żeby podpisać umowę. Miała nam przekazać klucze, ale powiedziała, że nie przyniosła umowy, bo nie miała moich danych. Na pierwszym spotkaniu nie miałam dowodu osobistego – dodaje Agnieszka Szreiber.
Na tym drugim spotkaniu młodzi ludzie mieli dopłacić jeszcze po 650 złotych, by móc się wprowadzić . Ulegli czarowi wynajmującej i zaczęły się kłopoty.
- Dzieci wpłaciły po 1150 zł, jedno i drugie (za cały miesiąc z góry). Pani zniknęła poblokowała nasze telefony – mówi Agnieszka Łoźniewska, mama Adriana.
- W czerwcu do komendy zgłosiły się dwie osoby. Uważały, że zostały oszukane przy wynajmie mieszkania. Ich przeświadczenie o tym brało się stąd, że po wpłaceniu pieniędzy osobie wynajmującej, kontakt z nią się urwał. Nie świadczyło to jednak, że warunki umowy nie zostały zachowane. Czynności wyjaśniające wykazały, że na tym etapie nie doszło do popełnienia przestępstwa, w związku z czym odmówiono wszczęcia dochodzenia w tej sprawie – informuje Izabela Kołpakowska Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie.
Poszkodowani studenci postanowili nagłośnić sprawę w mediach społecznościowych – okazało się, że zgłosiło się do nich kilka osób, które miały kontakt z tą samą wynajmującą.
- Okazało się, że zebraliśmy grupę osób nawet tych, którzy mieli okazję tam zamieszkać. Historia najstarsza była z 2010 roku. Były to przekręty typu, że ktoś chciał się wprowadzić, a tam już ludzie mieszkali. Byli tacy, którym naliczała dwa razy większe opłaty, tłumacząc się jakimiś swoimi dziwnymi sposobami – twierdzi Adrian Łoźniewski.
- Pani nigdy nie dawała umowy. Podejrzewam, że ludzie byli zdesperowani, potrzebowali się wprowadzić, więc mieszkali bez umowy. Pani potem wyrzucała ich pod byle pretekstem, nie zwracała kaucji – mówi Agnieszka Szreiber.
Mimo całego zamieszania, właścicielka lokalu nadal wystawia je do wynajmu na popularnym portalu ogłoszeniowym. Raz wynajmuje całe mieszkanie, w kolejnym anonsie pojedynczy pokój, a do tego każdego z zamieszczonych ogłoszeń ma inną cenę. Nasz reporter, udając ojca zainteresowanego wynajmem pokoju dla córki- studentki, umówił się na oględziny lokalu.
- Dzień dobry.
- Dobrze, że pan powiedział, że w zielonej kurtce, ale bez córki?.
- Tak, bo ona jest w domu.
- A w domu...
- Tak, bo ja dzisiaj tu służbowo. Ja jej zrobię kilka zdjęć, żeby wysłać, pokazać.
- No, wie pan, nie chciałabym, żeby pan zdjęcia robił. Bo to każdy będzie fotografował, a młodzież ma różne pomysły. Ja nie chcę, żeby ktoś robił zdjęcia.
- A jak robimy z umową.
- Podpisujemy
- Ma pani jakiś wzór?
- Tak, mam. Tzn. nie mam przy sobie, ale w ogóle to jest umowa. Ja mam mieszkanie legalnie zgłoszone, opodatkowane, normalnie płacę, w zębach niosę i płaczę.
- A ile pani płaci?
- No, tak jak są przepisy, może pan sobie poczytać w Internecie. Ja jestem za stara na jakieś hocki klocki.
Pod blokiem, kiedy nasz reporter oglądał pokój do wynajęcia, na właścicielkę mieszkania czekali już nasi bohaterowie. Chcieliśmy, by stanęli twarzą w twarz z Katarzyna W. i wyjaśnili sporne kwestie. Właścicielka mieszkania na ich widok wpadła w panikę.
- Pani Katarzyno proszę nie uciekać, ja mam jeszcze pytanie do pani.
- Nie, nie.
- Poznaje pani tych ludzi?
- Ja już teraz wszystko rozumiem, pan jest podstawiony.
- Proszę pani jestem dziennikarzem Telewizji Polsat, nie chce pani z nimi porozmawiać?
- Nie zgadzam się?
- Ale wzięła pani od tych młodych ludzi po 1150 zł zaliczki.
- Proszę, proszę nie filmować.
- Proszę z nami porozmawiać.
- Nie, nie zgadzam się.
- Według mnie pani jest bardzo przebiegła, na pewno wyłudziła od wielu osób naprawdę duże sumy pieniędzy. Pani oszukuje na różne sposoby, z nami urwała kontakt, innym nie oddaje kaucji, innym dwa razy podwyższa opłaty. Praktycznie każdy, z kim rozmawiałem i kogo znalazłem w Internecie czuje się przez tą panią oszukany – mówi Adrian Łoźniewski.*
* skrót materiału
ltekielski@polsat.com.pl