Studenci oszukani przy wynajmie mieszkania
![](https://ipla.pluscdn.pl/dituel/cp/4r/4r159w3td4anqgr5mw4pss3nq34t2kut.jpg)
Zbliżający się koniec wakacji to czas, gdy uaktywniają się oszuści mieszkaniowi. Jako główny cel obierają teraz studentów poszukujących lokum przed rozpoczęciem nowego roku akademickiego. Na trop takiej właśnie historii trafiliśmy w Olsztynie. Pani Agnieszka i pan Adrian wpłacili po 1150 zł za mieszkanie, do którego się nie wprowadzili.
Na olsztyńskich uczelniach każdego roku studiuje około 20 tysięcy młodych ludzi. Nie dla wszystkich są miejsca w akademikach, a bywa i tak, że poszukujący spokoju do nauki wolą wynająć prywatną kwaterę. Tak było w przypadku Agnieszki i Adriana – studentów medycyny, którzy znaleźli w Internecie okazyjne mieszkanie tuż przy uczelni.
- Skusiło nas to mieszkanie, bo jest świetnie zlokalizowane. Koleżanka zadzwoniła do pani, przyjechaliśmy, obejrzeliśmy. Pani chciała od nas zadatek i za dwa dni podpisać z nami umowę - opowiada Adrian Łoźniewski.
- Od razu zaciągnęła nas do bankomatu, żeby wpłacić jej zadatek, żeby sobie zarezerwować to mieszkanie. Mieliśmy wprowadzić się od 1 lipca. Dwa dni później spotkaliśmy się, żeby podpisać umowę. Miała nam przekazać klucze, ale powiedziała, że nie przyniosła umowy, bo nie miała moich danych. Na pierwszym spotkaniu nie miałam dowodu osobistego – dodaje Agnieszka Szreiber.
Na tym drugim spotkaniu młodzi ludzie mieli dopłacić jeszcze po 650 złotych, by móc się wprowadzić . Ulegli czarowi wynajmującej i zaczęły się kłopoty.
- Dzieci wpłaciły po 1150 zł, jedno i drugie (za cały miesiąc z góry). Pani zniknęła poblokowała nasze telefony – mówi Agnieszka Łoźniewska, mama Adriana.
- W czerwcu do komendy zgłosiły się dwie osoby. Uważały, że zostały oszukane przy wynajmie mieszkania. Ich przeświadczenie o tym brało się stąd, że po wpłaceniu pieniędzy osobie wynajmującej, kontakt z nią się urwał. Nie świadczyło to jednak, że warunki umowy nie zostały zachowane. Czynności wyjaśniające wykazały, że na tym etapie nie doszło do popełnienia przestępstwa, w związku z czym odmówiono wszczęcia dochodzenia w tej sprawie – informuje Izabela Kołpakowska Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie.
Poszkodowani studenci postanowili nagłośnić sprawę w mediach społecznościowych – okazało się, że zgłosiło się do nich kilka osób, które miały kontakt z tą samą wynajmującą.
- Okazało się, że zebraliśmy grupę osób nawet tych, którzy mieli okazję tam zamieszkać. Historia najstarsza była z 2010 roku. Były to przekręty typu, że ktoś chciał się wprowadzić, a tam już ludzie mieszkali. Byli tacy, którym naliczała dwa razy większe opłaty, tłumacząc się jakimiś swoimi dziwnymi sposobami – twierdzi Adrian Łoźniewski.
- Pani nigdy nie dawała umowy. Podejrzewam, że ludzie byli zdesperowani, potrzebowali się wprowadzić, więc mieszkali bez umowy. Pani potem wyrzucała ich pod byle pretekstem, nie zwracała kaucji – mówi Agnieszka Szreiber.
Mimo całego zamieszania, właścicielka lokalu nadal wystawia je do wynajmu na popularnym portalu ogłoszeniowym. Raz wynajmuje całe mieszkanie, w kolejnym anonsie pojedynczy pokój, a do tego każdego z zamieszczonych ogłoszeń ma inną cenę. Nasz reporter, udając ojca zainteresowanego wynajmem pokoju dla córki- studentki, umówił się na oględziny lokalu.
- Dzień dobry.
- Dobrze, że pan powiedział, że w zielonej kurtce, ale bez córki?.
- Tak, bo ona jest w domu.
- A w domu...
- Tak, bo ja dzisiaj tu służbowo. Ja jej zrobię kilka zdjęć, żeby wysłać, pokazać.
- No, wie pan, nie chciałabym, żeby pan zdjęcia robił. Bo to każdy będzie fotografował, a młodzież ma różne pomysły. Ja nie chcę, żeby ktoś robił zdjęcia.
- A jak robimy z umową.
- Podpisujemy
- Ma pani jakiś wzór?
- Tak, mam. Tzn. nie mam przy sobie, ale w ogóle to jest umowa. Ja mam mieszkanie legalnie zgłoszone, opodatkowane, normalnie płacę, w zębach niosę i płaczę.
- A ile pani płaci?
- No, tak jak są przepisy, może pan sobie poczytać w Internecie. Ja jestem za stara na jakieś hocki klocki.
Pod blokiem, kiedy nasz reporter oglądał pokój do wynajęcia, na właścicielkę mieszkania czekali już nasi bohaterowie. Chcieliśmy, by stanęli twarzą w twarz z Katarzyna W. i wyjaśnili sporne kwestie. Właścicielka mieszkania na ich widok wpadła w panikę.
- Pani Katarzyno proszę nie uciekać, ja mam jeszcze pytanie do pani.
- Nie, nie.
- Poznaje pani tych ludzi?
- Ja już teraz wszystko rozumiem, pan jest podstawiony.
- Proszę pani jestem dziennikarzem Telewizji Polsat, nie chce pani z nimi porozmawiać?
- Nie zgadzam się?
- Ale wzięła pani od tych młodych ludzi po 1150 zł zaliczki.
- Proszę, proszę nie filmować.
- Proszę z nami porozmawiać.
- Nie, nie zgadzam się.
- Według mnie pani jest bardzo przebiegła, na pewno wyłudziła od wielu osób naprawdę duże sumy pieniędzy. Pani oszukuje na różne sposoby, z nami urwała kontakt, innym nie oddaje kaucji, innym dwa razy podwyższa opłaty. Praktycznie każdy, z kim rozmawiałem i kogo znalazłem w Internecie czuje się przez tą panią oszukany – mówi Adrian Łoźniewski.*
* skrót materiału
ltekielski@polsat.com.pl