Zginął podczas pracy. Rodzina nie dostała odszkodowania
Lucyna Nadolna z miejscowości Kuzie na Podlasiu wychowuje trzech niepełnosprawnych, dorosłych synów. Od ponad dwóch lat musi radzić sobie całkowicie sama - jej mąż zginął tragicznie podczas pracy w lesie. Dodatkowo, po śmierci pana Edwarda, okazało się, że rodzinie nie należy się żadne odszkodowanie za tragiczny wypadek. Wypłaty pieniędzy odmawia zarówno pracodawca, jak i KRUS.
Kuzie to niewielka miejscowość na Podlasiu. Tu, w tym skromnym domku na uboczu, z życiem zmaga się 57–letnia Lucyna Nadolna. Kobieta samotnie opiekuje się trzema niepełnosprawnymi umysłowo synami. Kiedy odwiedzamy rodzinę z kamerą, w domu jest Adam i Karol. Trzeci syn, Artur w ciągu dnia jest w specjalnym ośrodku. Jednak życie tej rodziny i tak jest ciężkie.
Mąż pani Lucyny, Edward Nadolny, był drwalem. Zmarł tragicznie w lutym 2017 roku. Mężczyzna pracował dla miejscowego Zakładu Usług Leśnych, ścinał głównie drzewa iglaste. Tragicznego dnia został wysłany na tereny bagienne, do lasu liściastego, w którym nie miał dużego doświadczenia. Mężczyznę zabił fragment drzewa, które rozłamało się w trakcie ścinki. Spadło wprost na mężczyznę.
- To był szok. Zaraz przyjechała karetka, podali leki uspokajające. Później po prostu usnęłam. Przez rok leczyłam się z depresji. Myślałam, że sobie nie poradzę, nie wytrzymam tego - mówi pani Lucyna.
- Sami zgłosiliśmy się do pani Lucyny. Pojechaliśmy, zapytaliśmy czy potrzebuje pomocy, nawet w samej organizacji pogrzebu. Byliśmy skłonni pomóc, nie było żadnego problemu - zapewnia pani Renata Bajno, kierowniczka GOPS w gminie Zbójna.
Pan Edward etatowym pracownikiem miejscowego Zakładu Usług Leśnych był przez siedem lat. Z firmą rozstał się za porozumieniem stron. Przestał być dyspozycyjny, kiedy zachorowała jego matka. Od 2016 roku nieprzerwanie pracował w Zakładzie w ramach działalności gospodarczej.
- Mamy dwa aspekty tej sytuacji. Taki ludzki, który jest tragiczny ponieważ jest to śmierć człowieka i pozostawienie niepełnosprawnych dzieci i wdowy. Ta sytuacja jest trudna do udźwignięcia - mówi pani Teresa O'Neill rzecznik prasowy KRUS.
- Wysłaliśmy odmowę po analizie związanej z obowiązującą nas procedurą. Mogę tylko stwierdzić z bólem, że niestety takie jest prawo - wyjaśnia rzecznik.
Wypadek badała Państwowa Inspekcja Pracy, która stwierdziła między innymi, że jego przyczyną był brak doświadczenia pana Edwarda przy ścince drzew liściastych na terenie bagiennym oraz zmęczenie. Dlatego próbowaliśmy porozmawiać z szefami Zakładu Usług Leśnych, dla którego pracował pan Edward. Niestety, mimo, że szefowa firmy umówiła się z nami osobiście, odwołała spotkanie. Drogą mailową, za pośrednictwem prawnika.
„Zakład Usług Leśnych nie czuje się odpowiedzialnym za zaistniały wypadek. Z naszej strony dopełniono wszelkich procedur wymaganych przepisami z zakresu BHP przy tego rodzaju pracach. Okoliczności wypadku były badane przez Państwową Inspekcję Pracy, a stosowne postępowanie prowadziła również Prokuratura Rejonowa w Ostrołęce” - czytamy w odpowiedzi prawnika firmy.
Prokuratura Rejonowa prowadziła postępowanie pod kątem narażenia pracownika na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Jednak postępowanie umorzyła. Decyzję podtrzymała Prokuratura Okręgowa. Rodzinę wspiera jedynie kancelaria prawna z Olsztyna. Zamówiła ona prywatną opinię biegłego z zakresu BHP. Jednak prokuratura tej opinii nie uwzględniła.
„W świetle przepisów ustawy Kodeksu Pracy nie jest pracownikiem osoba wykonująca czynności na rzecz innego podmiotu na podstawie ustawy cywilno–prawnej. Zatem ( …) brak było podstaw do przyjęcia że pomiędzy Edwardem N. a spółką nawiązany został stosunek pracy” - poinformowano nas w oświadczeniu Prokuratury Okręgowej w Ostrołęce.
- Przy pracowniku, w tym wypadku panu Edwardzie powinien być wyznaczony koordynator, który powinien nadzorować sposób ścinki tego drzewa szczególnie niebezpiecznego - przekonują przedstawiciele Kancelarii Prawnej Lecha Obary, która bezpłatnie pomaga pani Lucynie.
- Nie jest łatwo, ale trzeba mieć nadzieję, bez tego to nie da się żyć. Nadzieję, że będzie lepiej, że może coś dostanę i będę miała na zabezpieczenie