Miały 15 metrów kwadratowych do życia. Pomógł reportaż Interwencji

Samotna matka i jej 7-letnia córka żyły na zaledwie 15 metrach kwadratowych mieszkania po dawnej pralni w Bełchatowie. Lokal jest mały i było w nim niezwykle gorąco. Pani Paulina dorabiała w wielu miejscach, ale nie stać jej było, by zapewnić córce normalne warunki do rozwoju. Pomógł reportaż Interwencji.

Pani Paulina z Bełchatowa dziś jest szczęśliwą kobietą. Jak mówi, w wieku 33 lat  wraz ze swoją siedmioletnią córką Zuzanną zaczyna nowe życie. O kłopotach może już zapomnieć.     

- Kiedy ostatnio się widziałyśmy, były ogromne łzy, ogromny płacz i  ogromne wzruszenie.

A dziś jest radość. Nie miałam już siły na to wszystko i stąd  była ta Interwencja dla mnie, to już była ostatnia możliwość, że jeżeli nie tak, nie teraz, to już nic się nie zmieni – mówi.

Do pani Pauliny z kamerą pojechaliśmy cztery miesiące temu. Kobieta obawiała się, że straci dziecko. Wszystko z powodu tragicznych warunków mieszkaniowych. Z córką  walczyła o przetrwanie w 15-metrowym lokalu. W dawnej pralni.    

- Najbardziej boję się, że stracimy  dach nad głową i zabiorą mi córcię. Walczyłam o nią bardzo długo. Wiem, co przeszłam i nie chciałabym tego jeszcze raz przechodzić  - rozpaczała.

Pani Paulina nigdy nie miała łatwego życia.  Wychowywała ją matka  z ojczymem. Jak wspominała, o dzieciństwie wśród alkoholu i awantur - wolałaby zapomnieć .

- Czy miałam dzieciństwo? Nie, całe życie ciężko pracowałam, całe życie słyszałam, że jestem nikim i całe życie byłam raczej służącą, nie dzieckiem, nie człowiekiem. Ojczym bardzo dużo pił, pracował też za alkohol. Wiecznie wszystkiego brakowało. Ja teraz dopiero uczę się miłości, dopiero teraz uczę się wszystkiego, co mnie otacza - wspominała pani Paulina.

Osiem lat temu kobieta wyszła za mąż i urodziła córkę Zuzannę. Niestety, mąż zaczął nadużywać alkoholu.

Byłam bita, nawet dość często.  Nie wiedziałam, jak powinna wyglądać rodzina,  bo to co widziałam, tego byłam nauczona – tłumaczyła.

Pani Paulina pięć lat temu wyjechała na kilka tygodni do pracy za granicę, a córka została z teściową i mężem. Niestety, kiedy wróciła do Polski, nie miała  już gdzie mieszkać. Musiała  walczyć o odzyskanie dziecka.

- Nie wpuszczono mnie do córci. Od tamtej pory zaczął się mój koszmar. Pięć miesięcy walczyłam o córkę, nie mogłam jej zobaczyć. Mimo że miałam pozwolenie sądowe, nie pozawalano mi się do niej zbliżyć, cały czas wzywano policję – opowiadała nam cztery miesiące temu.

Pani Paulina po kilku miesiącach  dziecko odzyskała. Rozwiodła się z mężem. Trzy lata temu kobieta wraz z córką zamieszkały w pralni - bo na taki lokal było ją jedynie stać.

- Śpię albo na hamaku, albo na kanapie rozkładanej – mówiła nam 7-letnia Zuzanna.

Pani Paulina od trzech lat walczyła o lokal socjalny, by przede wszystkim poprawić los Zuzanny. Niestety bez rezultatu.

- Pracuję, gdzie mogę, na ochronie, jako kelnerka. Dorabiam, gdzie mogę, ale pracując 24 na dobę nie jestem w stanie zapewnić tego wszystkiego – mówiła pani Paulina. 

Po emisji reportażu jej życie zmieniło się. Dostała stałą pracę. Panią Paulinę i jej córkę zaczęło wspierać też Stowarzyszenie Anioły Serc.

- Ujęła nas determinacja pani Pauliny, chęć znalezienia dla siebie lepszych warunków do życia – tłumaczy Monika Markiewicz-Iwańska ze Stowarzyszenia Anioły Serc. 

-  Są to wspaniali ludzie, którzy wsparli mnie i moją córeczkę przede wszystkim psychicznie, dostaliśmy psychologa i adwokata od razu. Mogę zadzwonić do nich w każdej chwili, oni pomagają mi we wszystkim – cieszy się pani Paulina.

- Urzekło mnie, że chce, potrafi i że działa na wielu płaszczyznach, szuka pracy wszędzie. Jest wiele osób, które niestety tylko czekają, jak coś przyjdzie i nic od siebie nie dają – dodaje Aneta Szczecińska ze Stowarzyszenia Anioły Serc.

Spełniło się także największe marzenie Pani Pauliny -  dostała mieszkanie. Po niewielkim remoncie do lokalu wkrótce pani Paulina i jej córka będą mogły się wprowadzić.

- Najważniejszy jest remont łazienki i wyposażenie kuchni. Chcielibyśmy, żeby znalazły się osoby, które będą w stanie pomóc nam w remoncie tego lokalu – mówi Monika Markiewicz-Iwańska ze Stowarzyszenia Anioły Serc.

- Dosłownie od początku zaczynamy życie, byłyśmy do tej pory bezdomne, mieszkałyśmy w kartonach. Chciałabym podziękować  dobrym ludziom, którzy nam pomogli: Polsatowi, pani redaktor i ekipie, która nas wsparła i przede wszystkim Aniołom Serc – podsumowała pani Paulina.*

* skrót materiału

 interwencja@polsat.com.pl

 

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX