Budowa kanalizacji uszkodziła budynek. Mieszkańcy drżą o życie

Od miesiąca obawiają się o swoje życie. Mieszkańcy wielorodzinnego domu w Rzepinie w województwie lubuskim pokazali nam, jak wyglądają ich lokale po budowie sieci kanalizacyjnej. Według lokatorów ciężki sprzęt pracujący przy stuletnim budynku sprawił, że grozi on zawaleniem. Mimo ogromnych pęknięć, urzędnicy uspokajają, że wszystko jest w porządku.

48-letni Robert Gzowski z rodziną mieszka w Rzepinie w województwie lubuskim. Gzowscy od 16 lat wynajmują mieszkanie od gminy w wielorodzinnym budynku. Zaniedbany lokal nie nadawał się do użytku. By tu zamieszkać, rodzina musiała na własny koszt przeprowadzić gruntowny remont.

- Wprowadziliśmy się, to wody w ogóle tu nie było. Prąd był w takim stanie, że nie było kostek, tylko kable poskręcane. Okna były drewniane, wszystko latało, jak wiatr wiał. Tak na raty zrobiliśmy: najpierw kuchnię i łazienkę, a półtora roku temu dwa pokoje - opowiada Robert Gzowski.

Pod koniec lipca tego roku lokatorzy budynku zauważyli, że na ich terenie pojawiła się ekipa budowlana. Okazało się, że gmina zleciła budowę sieci kanalizacyjnej pod osiedle domków jednorodzinnych, które w przyszłości ma powstać w sąsiedztwie. Lokatorzy nie spodziewali się, że decyzja urzędników i budowa będą im zagrażać.

- Widzieliśmy tylko, że koparki idą od strony ulicy i tak 200 metrów skąd i coraz to bliżej do nas podchodzili. Jak byli blisko nas, to pytaliśmy, czy to bezpieczne. Bo tutaj słyszymy i wstrząsy są już odczuwalne. Usłyszeliśmy, że nic się nie stało, że oni nie takie rzeczy już robili – relacjonuje Robert Gzowski.

- To było straszne. Jak tylko na nasz teren z drugiej strony wjechał ciężki sprzęt, ta koparka bardzo duża, to to było tak jakby ciężki czołg jeździł. Trzęsło się wszystko, jakby było trzęsienie ziemi – opowiada Beata Gzowska.

Elżbieta Serba jest właścicielką jednego z mieszkań. W budynku mieszka od 36 lat. Kobieta twierdzi, że odkąd budowa ruszyła, nie ma dnia, by nie obawiała się o swoje życie. Ściany domu zaczęły pękać, a budynek zaczął się osuwać. Przez to mieszkanie 61-latki uległo zniszczeniu, a po remoncie u rodziny Gzowskich nie widać śladu.

- Ja wiem, czy to się czasem nie zarwie, te wszystkie ściany? I pójdę w dół. Nie daj Boże, ja bym zginęła i sąsiedzi – mówi Elżbieta Serba.

- Pęknięcie jest na wylot. Najgorzej wygląda ta ściana. Nie ma szans bym otworzył okno. Taki jest nacisk z góry, że chyba fundament pękł – mówi Robert Gzowski.

- Ja mam robić, nie dyskutować. Przecież ja, k***, tego nie projektowałem – mówi pracownik budowy.

- Być może w wyniku prowadzonych prac jakieś tam może pęknięcia nastąpiły – przyznaje Ryszard Zagrobelny z Urzędu Miasta Rzepin.

- Boję się, bo codziennie słyszę jak się sypie. Tynki z góry lecą, że za regipsami nie wiadomo, co się dzieje – dodaje Beata Gzowska.

Robert Gzowski relacjonuje rozmowę z kierownikiem budowy kanalizacji. - Powiedział, że tu są regipsy i wiadomo, że one będą pękać, że to jest normalne, bo ściany się ruszają, ściany pracują. Przekazał, że mają do końca sierpnia termin i musi on być zachowany, bo każde opóźnienie kosztuje go 40 tys. zł. Powiedział więc prosto w oczy, że on woli zawalić ten budynek, jak opóźnić inwestycję.

Za zniszczenia lokatorzy winią urzędników oraz ekipę budowlaną. Mimo że straty widać gołym okiem, to urzędnicy nie poczuwają się do odpowiedzialności. Mieszkańcom polecili zwrócić się z wnioskiem do firmy ubezpieczeniowej, w której urząd i wykonawca robót mają wykupioną polisę.

- Pan zarządca był tylko raz czy dwa i stwierdził, że tu się nic nie stanie, budynek się nie zawali. A nie było żadnego budowlanego eksperta – uważa Beata Gzowska.

- Nie dziwię się, że są zaniepokojeni, ponieważ się trochę tam zadziało. Przy układaniu kanalizacji nastąpiło lekkie tąpnięcie fundamentów. Przez to te pęknięcia, które były wcześniej, trochę się powiększyły – mówi zarządca budynku Ryszard Boberski.

- Jako takiej ekspertyzy nie było robionej, czy można mieszkać, czy nie można mieszkać. Z wypowiedzi pana zarządcy nie stwierdzam jakichś zagrożeń, żeby była tam jakaś katastrofa budowlana – dodaje Ryszard Zagrobelny z Urzędu Miasta Rzepin.

Urzędnicy uspokajają lokatorów. Ci jednak nie dają temu wiary. Nadal boją się mieszkać w popękanym budynku. Liczą na odszkodowanie za zniszczenia, ale także czekają na ekspertyzę budowlaną. Ta ma pojawić się za kilka tygodni.

- Budynek stoi na uboczu… Czy się posypie, czy nie… to nikogo nie interesuje – podsumowuje Beata Gzowska.*

* skrót materiału

pgregorowicz@polsat.com.pl

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX