Oskarżony ws. porwań ludzi przyznał się do udziału w zabójstwie Jaroszewiczów
Dariusz S. - jeden z oskarżonych o uprowadzenie 10-letniego chłopca oraz krakowskiego biznesmena w trakcie śledztwa wyznał, że prawie 30 lat temu brał udział w jednym z najbardziej tajemniczych zabójstw w historii Polski. Jak twierdzi, razem z dwoma kompanami napadł na byłego premiera PRL, Piotra Jaroszewicza i jego żonę. Do sądu trafił niedawno akt oskarżenia ws. porwań dokonanych przez Dariusza S.
Kraków. 18 stycznia 2017 roku. Matka 10-letniego Kamila odwozi go rano do szkoły. Chłopiec wysiada w centrum miasta, na przystanku autobusowym. Do przejścia ma zaledwie kilkaset metrów. Nie wie, że tuż obok czeka na niego porywacz.
- Uprowadzony chłopiec był przetrzymywany w tej skrzyni. Tu są minimalne, milimetrowe szpary pomiędzy płytami. Praktycznie wcale nie docierało do niego światło. Jedyne dojście do niej było przez gęste zarośla – opowiadał nam oficer operacyjny CBŚP w Krakowie, gdy opisywaliśmy sprawę porwania.
- Porywacze wytypowali ofiary na podstawie tego ile mogą płacić czesnego w szkole. Przekazywali informacje (listownie) podrzucając książki, a w książce okazywało się później, że był podsłuch zamontowany w okładce - tłumaczy Artur Drożdżak z Gazety Krakowskiej.
Rodzice Kamila zapłacili około 100 tys. euro okupu. Krótko po tym chłopiec wrócił do domu. Polowanie na porywacza trwało niemal rok. Policjanci dopadli go w grudniu 2017 roku. Okazał się nim Bogusław K. – 50-letni mieszkaniec Krakowa. W latach 90-tych był już karany za porwanie mieszkanki Krakowa. W więzieniu odsiedział wówczas siedem lat. W momencie zatrzymania planował już kolejne porwanie.
- Był daleko zaawansowany w tym. Znowu miało to być dziecko – wyjaśnia oficer operacyjny CBŚP w Krakowie.
W trakcie śledztwa, Bogusław K. wydał swojego wspólnika – Dariusza S. Zeznał, że w 2013 roku razem z nim uprowadził krakowskiego biznesmena – 76-letniego Zbigniewa P. Mężczyzna nie przeżył porwania. Policjanci znaleźli jego ciało zakopane w kolejnej skrzyni. Bardzo podobnej do tej, w której później przetrzymywany był porwany chłopiec.
- W drugiej skrzyni był pan Zbigniew. O ile tamta była ustawiona na powierzchni, to ta była w całości wkopana w ziemię. Ciało było w stanie daleko zaawansowanego rozkładu, w zasadzie szkielet – tłumaczył oficer operacyjny CBŚP w Krakowie.
Dariusz S. również poszedł na współpracę z policją. Okazało się, że on też w przeszłości miał konflikty z prawem. Na początku lat 90-tych działał w tzw. gangu karateków - zorganizowanej grupie przestępczej zajmującej się napadami na domy. Podczas jednego z przesłuchań wyznał, że on i jego dawni kompani stoją za jednym z najbardziej znanych zabójstw w historii Polski.
- Była wizja lokalna, opowiedział dokładnie, jaka była jego rola. Ale jaka była, tego nie wiemy, tego śledczy nie podają ze względów taktycznych – mówi Artur Drożdżak z Gazety Krakowskiej..
Ofiarą zabójstwa padł 83-letni Piotr Jaroszewicz, były PRL-owski premier. Oprócz niego, zginęła jego 67-letnia żona Alicja Solska. Sprawcy byli wyjątkowo brutalni. Dotarliśmy do unikatowych nagrań z wizji lokalnej przeprowadzonej dzień po tragedii.
- Gdy przeczytałem te materiały, którymi się prokuratura chwaliła, no to załamałem ręce. Według mnie w tej sprawie prokuratura została wprowadzona w błąd przez ekipę, która nie wiem z jakich powodów chciała zaistnieć – twierdzi Dariusz Janas.
- Pojawił się wątek drabiny, po której przestępcy mieli dostać się do środka. Tam okazuje się, że nie było żadnej drabiny – dodaje Artur Górski, dziennikarz kryminalny.
Kilka dni temu do sądu trafił akt oskarżenia w sprawie dwóch porwań. Do końca roku, prokuratura zapowiada również akt oskarżenia w sprawie Jaroszewiczów. Oprócz tego, śledczy zamierzają oskarżyć Dariusza S. o dwa kolejne napady sprzed lat. W tym jeden również zakończony podwójnym zabójstwem.
- Sprawca, który się przyznaje, może sobie z nich zakpić. Przed sądem oświadczy, że on to wszystko odwołuje. Moim zdaniem… to jest lipa – uważa Dariusz Janas, były policjant, który prowadził śledztwo w sprawie Jaroszewiczów.
Reporter: Wiele lat temu było już czterech oskarżonych w tej sprawie. I wówczas również prokuratura twierdziła, że to są na pewno ci.
Janusz Hnatko z Prokuratury Okręgowej w Krakowie: Mam nadzieję, że wówczas, kiedy skierujemy akt oskarżenia będziemy mogli państwu powiedzieć, co przemawia za tym, że to są właśnie te osoby.
* skrót materiału
rzalewski@polsat.com.pl