Pomagał przez wiele lat, teraz sam potrzebuje pomocy

Pan Piotr Barański od dziecka pomagał zwierzętom. W przeszłości pracował jako leśniczy, później w Wolińskim Parku Narodowym. Od czterech lat wraz z żoną prowadzi Ośrodek Rehabilitacji Zwierząt na wyspie Wolin. Przez zaawansowaną miażdżycę mężczyzna musiał mieć amputowane obydwie nogi. Żeby dalej prowadzić ośrodek, mężczyzna potrzebuje protezy. Właśnie ruszyła zbiórka na jej zakup - potrzeba ponad 50 tysięcy złotych.

- Odkąd znamy się z mężem, a jesteśmy ze sobą 36 lat, zawsze mieliśmy przy sobie zwierzęta. No i tak przez tę oto pasję, swoją miłość do zwierząt postanowiliśmy, że będziemy im pomagać. Otworzyliśmy ośrodek rehabilitacji zwierząt - mówi pani Bożena Barańska, żona pana Piotra.

- Zajmujemy się głównie interwencjami. Dostajemy od ludzi pisklaki lub ranne zwierzęta. Zapewniamy bezpieczeństwo, pokarm, a potem wypuszczamy na wolność. To jest największa satysfakcja - tłumaczy pan Piotr.

Pan Piotr musiał mieć amputowane obydwie nogi przez zaawansowaną miażdżycę. Jedną 6 lat temu, a drugą niedawno. Żeby dalej prowadzić ośrodek, mężczyzna potrzebuje protezy i rehabilitacji.

- Wyszedłem z mieszkania do pracowni i po prostu nie byłem w stanie tam dojść. Chodziłem do lekarzy, ale nic nie mogli poradzić. Jak zaczęło się to rozwijać, to było już bardzo źle - tłumaczy pan Piotr.

- Był płacz, ale on się nie poddał. Chciał działać dalej. Jest mocnym facetem - zapewnia pani Bożena.

- Ośrodek został uratowany dzięki mojej żonie. Ja cały czas leżałem w szpitalu. Było ciężko, ale się udało - mówi pan Piotr.

W pomoc panu Piotrowi zaangażowali się znajomi - pracownicy Wolińskiego Parku Narodowego. Po 19 latach mężczyzna musiał zawiesić działalność w parkowym muzeum. Teraz wszyscy czekają na jego powrót do zdrowia i do pracy.

- Wystawa rzeźb to jego dzieło. Eksponaty są w ruchu, tak jakby zastygły. Jesteśmy w lesie, będąc w muzeum Wolińskiego Parku Narodowego - mówi Mateusz Walczak, pracownik Wolińskiego Parku Narodowego i znajomy pana Piotra.

- Nawet nie wiedziałem, że potrafię rzeźbić. To są moje pierwsze figury w życiu. Nie wymyślam tu niczego nowego. Przyroda wmyśliła to sama, trzeba to tylko przenieść - tłumaczy pan Piotr.

- To człowiek-dusza, z którym po prostu przyjemnie się przebywa. Wiele osób chce mu pomóc, żeby dalej tworzył, by ludzie mogli się cieszyć tym, co on robi - zapewnia pan Artur Szymański, pracownik Parku, znajomy pana Piotra.

- Mam nadzieję, że będę mógł jeszcze dużo zrobić dla muzeów na wyspie, a przede wszystkim dla zwierząt. Dla mnie największą nagrodą jest widok ptaka, który jest w stanie znowu latać. To całe ich życie - posumowuje pan Piotr.*

*skrót materiału
jhnat@polsat.com.pl

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX