Ich plony zniknęły! Dramat ponad setki rolników
Ogromne straty rolników z woj. świętokrzyskiego i mazowieckiego. Nie chodzi o suszę czy niespodziewane przymrozki, ale o „przedsiębiorcę”. Krzysztof B. otwierał skupy i przyjmował plony. Płatność miała nastąpić w ciągu 21 dni, ale mężczyzna rozpłynął się w powietrzu. Zostawił po sobie długi i ludzkie dramaty.
Pan Arkadiusz z niewielkiej wsi w okolicach Opatowa w województwie świętokrzyskim chciał podratować domowy budżet. Dlatego wynajął niewielki magazyn obok swojego domu. Miał tam powstać skup owoców.
- Tutaj prowadzony był skup dla firmy Krzysztofa B., w magazynie były składowane owoce i warzywa. Pozostały jeszcze palety i opakowania. Nie ma z panem Krzysztofem ani kontaktu telefonicznego, ani żadnego – oprowadza nas pan Arkadiusz.
Krzysztof B. wynajął od pana Arkadiusza magazyn i otworzył tam skup owoców. Działał tak przez miesiąc, gromadząc plony rolników. Płatność miała nastąpić w ciągu 21 dni, ale nie nastąpiła. Za wynajem magazynu Krzysztof B. też nie zapłacił i zniknął.
- Tłumaczył to (opóźnienia w płatnościach – red.) tym, że eksportuje towar i musi go sprzedać na Łotwie, w Rydze – mówi pan Arkadiusz.
- Śliwkę tutaj odstawialiśmy za 16,5 tysiąca złotych – wylicza straty jedna z rolniczek.
- W moim przypadku to jest 25 tysięcy zł za orzech, plus opłata za ludzi, to jest ponad 30 tysięcy złotych – opowiada inna.
Rolnicy zwracają uwagę, że Krzysztof B. mógł dokładnie zaplanować swoje działanie,
- Jeżeli ktoś bierze towar rolnika, to jest wielkie szczęście, bo śliwka w lipcu to jest w ciągu dwóch dni, bo dojrzeje i ktoś doskonale to wiedział. Wszyscy umywają ręce, mówią, że to trzeba było sprawdzać. A to się dzieje szybko, zrywamy i jedziemy, owoc miękki – mówią.
- W moim przypadku strat jest więcej: 25 tysięcy złotych za orzech laskowy. 5 - 6 dostaw – informuje jeden z rolników.
Zdesperowani rolnicy zostali bez plonów i pieniędzy. Poszkodowanych w tym jednym skupie jest 150 osób. Na spotkanie w województwie świętokrzyskim przyjechali też inni poszkodowani rolnicy, tym razem z Siedlec.
- U nas skupował borówkę amerykańską. My i kolega to w sumie 500 tysięcy złotych strat mamy. Borówka kosztuje, a bardzo dużo brał, tonami – opowiadają rolnicy z Siedlec. Dziś żałują, że nie zrobili mu zdjęcia. – Mały, chudy człowiek, łysy, zgarbiony. W wieku około 33 - 35 lat - dodają.
Próbujemy odszukać Krzysztofa B. Udajemy się pod adres z pieczątki jego firmy. Okazuje się, że to adres poprzedniego magazynu, który wynajmował w okolicach Grójca w województwie mazowieckim. Krzysztofa B. nie znajdujemy również pod innymi adresami, które podawał.*
* skrót materiału
akrajewska@polsat.com.pl